Dance of Death to trzeci album, po który sięgnąłem. Pamiętam dokładnie okoliczności, w jakich to miało miejsce. Na wigilię 2008 dostałem w prezencie nowy odtwarzacz mp3, oraz koszulkę z Live After Death. Postanowiłem ją, więc odsłuchać z nowego prezentu, jednak przy kopiowaniu na mp3 pomyliła mi się z Dance of Death i tak to wyszło. Trochę nie podoba mi się robota Kevin’a, ten album najgorzej mu wyszedł, ale Iron Maiden jak zwykle odwaliło kawał dobrej roboty.
Wildest Dream akurat do tej dobrej roboty nie należy. Chyba najgorszy utwór na płycie, nie wiem, czemu, ale nie podoba mi się.
Rainmaker, No More Lies, Montsegur to już trzy o wiele lepsze utwory, bardzo fajne, klimatyczne i ciekawe. Minusem jest trochę za mało czystej dziewicy.
Dance Of Death Dave powiedział o tym arcydziele, że gdyby było alfabetem to zawierałoby każdą literę od A do Z. Ma rację, Janick i Steve wykazali się wielkim talentem napisali jeden z trzech wielkich arcydzieł na tej płycie. Świetny wolny wstęp, po czym utwór się rozkręca, by na koniec znowu zwolnić…Dodatkowo świetna wersja z Death on the Road!
Gates Of Tomorrow, New Frontier to z kolei dwa średnie dzieła. Czasami mam na nie ochotę, ale rzadko się to zdarza.
Paschendale to drugie arcydzieło na tej płycie. Ukłony znowu należą się Steve’owi, oraz Adrian’owi. Piękny utwór, nie będę nawet starał się go opisać, tegoczeba posłuchać!
Face In The Sand, Age Of Innocence,czyli dwa dobre dzieła, chociaż po Paschendale pozostaje apetyt na coś większego.
Za Journeyman po raz trzeci należy się pokłonić kunsztowi Steve’a, oraz tym razem Dave’owi iBruce’owi. Piękny utwór, wolny, melodyczny. Zupełnie nie w stylu Maiden,a głos Bruce’a można zobaczyć, jak to ujął Nicko, z tej jaśniejszej strony. Pięknie brzmiał akustycznie na Death on the Road
Wrażenia z płyty są mocno ograniczone, przez spartaczoną robotę Kevin’a, mimo to słucha się go bardzo dobrze. Album składa się z trzech wielkich dzieł, pięciu dobrych utworów, dwóch średnich jednego słabego. 7,5/10