Ostatni album Iron Maiden gdzie wszystko było podporządkowane heavy-metalowi, a nie tekstom o lotnictwie, katastrofach nuklearnych czy temu "jacy my to progresywni". Słuchana przeze mnie częściej niż trzy następne razem wzięte i dalej lubię do tego albumu wracać. Jedyne dwie wady to brzmienie i momentami wokal Brusa. Tak poza tym wszystko mi pasuje, nawet intra, których na następnych płytach Iron Maiden nie lubię, tutaj są świetne np. Age of Innosence, Face in the Sand czy No More Lies. Jeśli zaś chodzi o utwór tytułowy to jest to klasa światowa.
Utwór tytułowy - zgoda. Paschendale tak samo. Ale reszta jest co najwyżej średnia albo słaba. To już dużo bardziej wolę baaardzo niedoceniany AMOLAD, czy nielubiany na forum TFF. Intro do Legacy (w ogóle cały kawałek) jest wg mnie jednym z najlepszym jakie Maiden kiedykolwiek napisało, albo chociażby Starblind, czy The talisman. Cholernie klimatyczne są te kawałki, szczególnie gdy słuchać po ciemku na dobrym audio
. Dance of Death brzmi trochę jak odrzuty po genialnym BNW, ale to tylko moja opinia
Jeśli zaś chodzi o wokal Bruce'a, to jednak uważam że na DoD śpiewał lepiej niż na dwóch kolejnych albumach, ale dobrze że się odkupił na TBoS, bo tu to wali niczym na wspomnianym BNW