NO COMMENTS.
Ale komentujesz
Znajomość tematu oraz odczytania ze zrozumieniem czyjejś wypowiedzi, na poziomie którego się spodziewałem.
Znajomość jakiego tematu? Bo na razie rzucasz ogólnikami. Czytanie ze zrozumieniem idzie mi całkiem nieźle, wydaje mi się, że doskonale zrozumiałem Twoją wypowiedź, jeśli nie, to proszę wskaż co źle zrozumiałem.
Ale - wolno! A nawet trzeba, bo jako socjolog i psycholog wychowania ma możność 'na żywo' zaobserwowania zjawiska, którego z grzeczności - nie nazwę.
Dyskusja, polemika, dyskurs, rozmowa? Nie dramatyzuj...
Hę, czyli najlepszy IM to "The Trooper" bo jest szczery, prosty w odbiorze i taki tru heavy metal....
Widzę, że to Ty nic nie zrozumiałeś - choć tak wysoko kształcony jesteś. Napisałem przecież wyraźnie, że Rime, który trwa ponad 13 minut jest genialnym utworem, zawiera masę pomysłów - ale te pomysły są szczere i prawdziwie, dlatego tak dobrze się słucha tego utworu. Po prostu Harris miał flow i dodawał kolejne riffy, które do siebie pasowały i je dodawał, dodawał i jeszcze raz dodawał... wyszedł długi utwór, który w ogóle nie nudzi, w którym w każdej sekundzie coś się dzieje. W każdej sekundzie po prostu NAPIERDALAJĄ. Nie można natomiast tego powiedzieć o niemal każdym utworze na AMOLAD, gdzie, jak już wspomniałem, Harris miał pomysł na 3 minut, a robił kawałki na 10. Żeby uzyskać ten efekt, to dodał intra i outra trwające po 2 minuty, kompletnie zbędne i nudne, ale dzięki temu miał dodatkowe 3-4 minuty w utworze.
"AMOLAD" według mnie ma jeden denny, beznadziejny utwór - "Different World". Kalka Thin Lizzy. Resztę odbieram jako poprawną, dobrą lub bardzo dobrą (FTGGOG). Płytą wybitną w dorobku IM nie jest, nie wpłynie raczej na rozwój gatunku ale podobać się może tej części widowni, która lubi takie granie.
Podobać się może, tylko ja się po prostu dziwię, że tak jest, a już kompletnie nie rozumiem stawianie tego gniota wyżej niż BNW, albo nawet DoD, nie mówiąc już o płytach z lat 80.
A jak miałbym zdeklarować, które albumy według mnie jednoznacznie świadczą o kryzysie IM i przynoszą wstyd, to "NPFTD" i "VXI". Lepiej żeby one nigdy się nie ukazały, nasz "AMOLAD" to największe arcydzieło w historii sztuki przy tych gniotach pozbawionych oznak szczypty talentu. Tak odnajduję te płyty...
No cóż, dla mnie Clansman to czołówka IM, Futureal? Przekozacki rocker, który zamierzam zkowerować, Como Estaias Amigos - bardzo przyjemna balladka. No prayer przez wzgląd na BYDTTS stoi wyżej niż całe AMOLAD
Dobra, jestem na chorobowym - śpimy. Może przyjdzie do mnie we śnie reinkarnacja Benjamin'a Breeg'a.
Zdrowia dużo!
EDIT: Żeby łopatologicznie wytłumaczyć problem AMOLAD weźmy na tapetę przywołany przez Ciebie FTGGOG
0:00-0:18 - co ten riff wnosi do utworu? Nijak ma się do reszty, po co w ogóle on jest? Żeby był jeszcze jakoś ciekawy, ale nie, kompletnie nic się nie dzieje brzdęk, brzdęk, brzdęk (ale Harris ma już 18 sekund)
0:19-0:43 - brzdęku ciąg dalszy, a Harris ma już 43 sekundy
0:44-1:58 - w końcu mamy spójną całość, jest jakiś pomysł, w dodatku riff wpada w ucho, pomimo tego być może zbędnego wolnego wstępu, ale tworzy to jakąś kompletną myśl
1:59-2:17 - riff trochę z dupy, ale brzmi jakoś, choć powinien stanowić zalążek zupełnie innej piosenki
2:18-2:38 - powrót do kozackiego motywu
2:39-2:59 - powrót do riffu z dupy
3:00-3:44 - powrót do kozackiego riffu, tylko po co? zaczyna się to robić nudne, w dodatku został zapętlony
Harris zyskał 44 sekundy kompletnie nie wnosząc nic do utworu, w dodatku przez to kozacki riff robi się męczący
3:45-4:18 - powrót do riffu z dupy, też zapętlony, po co?
4:19-4:53 - riff, który by pasował do Clansmana, w dodatku niemiłosiernie się dłuży przez te ciągłe powtórzenia
4:54-6:02 - kolejne ciekawe riffy, który nadawały by się do innego utworu, może właśnie w połączeniu z riffem z dupy, bo tworzy z nim jedność, a jednocześnie stanowi rozwinięcie jakiegoś pomysłu
6:03-6:58 - i znów wpadamy w jakiś motyw, który nijak ma się do dotychczasowych 6 minut, jest ok, ale nie tworzy całości z pozostałymi
6:59-7:25 - fajny motyw, tylko że następujący po nim riff z dupy, czyni ten motyw zupełnie niepotrzebnym, pasuje w tym miejscu jak pięść do oka
7:26-8:01 - powrót do riffu z dupy, ok tylko czy nie mógł się on skończyć w 7:43?
8:02-8:37 - Clansman, który znów trwa dwa razy za długo
8:38-do końca - outro musiało być, co nie?
Dla mnie to tu są
0:44-1:58 - zalążek jednego ciekawego kawałka
1:59-2:17 + 4:54-6:02 - zalążek ciekawego ale zupełnie innego kawałka
6:03-6:58 - kolejny zalążek ciekawego kawałka
Podsumowując, Harris miał jakiś pomysł na te trzy fragmenty, ale że nie miał pomysłu na rozwinięcie tych fragmentów, więc połączył ze sobą te motywy, uzupełniając je jakimiś przerywnikami i ozdobnikami i wyszedł utwór na siłę.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.