A Matter Of Life And Death - opinie

Tu dyskutujemy tylko o Iron Maiden

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 9:42 pm

I tak! DoD, TFF, BNW stoją lata świetlne przed tym gniotem.
ROTFL!! ;-)

BNW to bym nawet jeszcze zrozumiał.

Uzasadnij, że DOD jest lepszy od AMOLAD w jakikolwiek sposób.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » czw mar 13, 2014 9:53 pm

Nie rotfluj mi tu.

Uzasadnij, że amolad jest lepszy od DoD w jakikolwiek sposób...

Jeden Paschendale zjada na śniadanie wszystkie kompozycje na amolad. Pisałem na temat DoD'a w temacie "10 lat po premierze DoD" jakiś czas temu i swoją opinię tam wyrażoną podtrzymuję w całej rozciągłości.

Isle Of Avalon zjada na śniadanie amolad.

Fallen Angel zjada na śniadanie amolad.

Nie potrafię pojąć jak te pseudoprogresywne gnioty na amolad mogą się komukolwiek podobać, sztuczne wstępy, sztuczne zakończenia, rozciągane na siłę po prostu męczą.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 10:00 pm

AMOLAD, album, na którym zespół nareszcie próbuje nagrać coś zadziornego i cięższego niż lekkie płyty typu 7Th son czy plastikowo brzmiący BNW.
Jakby nie było to powiew świeżości i zmiany w zespole, której od dawna już nie było. Mniej jest tam takiego klasycznego Maidenowania i patataja, a więcej ciężaru (jak na IM).
Od zespołu, który zaczął zjadać własny ogon oczekiwałem po AMOLAD BNW nr 3 ale się nie zawiodłem i nawet pozytywnie zdziwiłem kiedy ją usłyszałem. Jak już mówiłem wcześniej jeden Benjamin dynamiką, świeżością i ciężarem zmiata całe DOD. Nawet mimo tego, że IM zaczyna się bawić tutaj z prog rock to jest tutaj masa pomysłów w porównaniu do DOD, które już zawsze będzie BNW nr 2.
Ostatnio zmieniony czw mar 13, 2014 10:02 pm przez Rattlehead, łącznie zmieniany 1 raz.

Brooce
-#Invader
-#Invader
Posty: 228
Rejestracja: pt gru 21, 2012 10:00 pm
Skąd: Północ /reszta kraju

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Brooce » czw mar 13, 2014 10:00 pm

Też się dziwię że tak wysoko cenicie sobie tę płytę. Mnie przede wszystkim denerwuje na niej głos Bruce'a, po prostu brakuje mu mocy i wszystko wyciąga jakby na siłę. Dopóki nie zacznie się drzeć to jeszcze jest OK. Inna sprawa że w ogóle nie przemawia do mnie taki "ciężki" klimat w utworach Maidenów, ale o gustach nie ma co dyskutować. Nie powiem jednak, że jak z początku totalnie jej nie lubiłem i unikałem, tak teraz raz na rok sobie ją puszczę... choć tylko "These Colours don't Run" uznałbym za naprawdę dobry utwór, w dużej mierze ze względu na tekst.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 10:03 pm

Bruce'a, po prostu brakuje mu mocy i wszystko wyciąga jakby na siłę
Też mnie to trochę denerwuje ale na TFF jest jeszcze gorzej.
Inna sprawa że w ogóle nie przemawia do mnie taki "ciężki" klimat w utworach Maidenów
A ja bym bardzo chciał żeby nagrali coś innego niż ichnie klasyczne maidenowanie. AMOLAD jest właśnie poniekąd czymś takim.
ale o gustach nie ma co dyskutować.
To po co jest to forum?? ;-) ;-)

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » czw mar 13, 2014 10:16 pm

Ciężkiego? Chyba ciężko strawnego... Zadziornego? Masz na myśli wstęp do niemal każdego utworu, który pozwala spokojnie zasnąć zanim cokolwiek zacznie się dziać?

Powiew świeżości powiadasz... w czym ta świeżość się wyraża? Zupełnie nie widzę tam nic świeżego. Harris & Co zupełnie nie znają się na tworzeniu progmetalu, a chcieli usilnie zrobić płytę progresywną... równie dobrze mogli stworzyć album r'n'b też byłoby świeże, pytanie czy dobre... wątpię.

Więcej ciężaru... pozwolę sobie odwołać się do początku posta, chyba ciężko strawnego. Ciężar to ma wspomniany X Factor ze względu na kompozycję, a nie amolad.

IM od niemal początku zjada własny ogon, te same patenty od lat, ale jeśli są dobrze zrobione i wykonane to się tego fajnie słucha, na amolad Harris postanowił zaserwować nam klasycznego, dobrze znanego cheesburgera, ale chcąc go urozmaicić dodał do niego przy okazji majonez, czosnek, ziemniaka, szpinak, i trochę karpia i z dobrego klasycznego cheesa, którego oczekuję od IM dostałem niezjadliwy gniot. Moim zdaniem metafora jest idealna, jak idę do Maka to oczekuję dobrego burgera i go dostaję, a nie jakieś sztuczne wydziwianie i silenie się przez heavy metalowy zespół na jakieś dziwne uber "świeże" pomysły.

A pisanie, że Benjamin - jedyny słuchalny kawałek - jest świeży, to jakieś nieporozumienie. Przecież kompozycja co do zamysłu to zrzyna Afraida. Spokojny wstęp, wprowadzenie Bruce'a, potem konkretne wejście z gitarami i tak do końca. Nawet długość jest niemal typowa dla tego rodzaju harrisowych kompozycji.

Pomysły - nie wiem czy są, ale jeśli są to katastrofalnie słabe.
Ostatnio zmieniony czw mar 13, 2014 10:24 pm przez mimski, łącznie zmieniany 1 raz.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 10:24 pm

Ciężar to ma wspomniany X Factor ze względu na kompozycję, a nie amolad.
Factor to p2p2 przy AMOLAD ;-)
IM od niemal początku zjada własny ogon, te same patenty od lat, ale jeśli są dobrze zrobione i wykonane to się tego fajnie słucha, na amolad Harris postanowił zaserwować nam klasycznego, dobrze znanego cheesburgera, ale chcąc go urozmaicić dodał do niego przy okazji majonez, czosnek, ziemniaka, szpinak, i trochę karpia i z dobrego klasycznego cheesa, którego oczekuję od IM dostałem niezjadliwy gniot. Moim zdaniem metafora jest idealna, jak idę do Maka to oczekuję dobrego burgera i go dostaję, a nie jakieś sztuczne wydziwianie i silenie się przez heavy metalowy zespół na jakieś dziwne uber "świeże" pomysły.
Ja już wiem. Wszystko wiem. Wy po prostu chcecie, żeby oni do śmierci grali jedno i to samo! Żeby mieli bez przerwy takie same zagrywki i ograne motywy! Przecież Harris już na samą myśl o tym, że IM może nagrać coś na miarę Tyranny of Souls dostaje pewnie wysypki z uczulenia na słowo "nowość" i "ciężar"! ;-)

Też kiedyś tak myślałem i nie dziwi mnie to na forum IM ;-) Dla mnie takie Tyrrany zjada wszystko na DOD i byłbym w 7 niebie gdyby coś takiego wyszło z rąk Harrisa. Ale byście wszyscy płakali hehe ;-) ;-)

Deleted User 2259

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Deleted User 2259 » czw mar 13, 2014 10:30 pm

Jeden Paschendale zjada na śniadanie wszystkie kompozycje na amolad. Pisałem na temat DoD'a w temacie "10 lat po premierze DoD" jakiś czas temu i swoją opinię tam wyrażoną podtrzymuję w całej rozciągłości.

Isle Of Avalon zjada na śniadanie amolad.

Fallen Angel zjada na śniadanie amolad.

Nie potrafię pojąć jak te pseudoprogresywne gnioty na amolad mogą się komukolwiek podobać, sztuczne wstępy, sztuczne zakończenia, rozciągane na siłę po prostu męczą.
_________________
I tego się trzymajmy.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » czw mar 13, 2014 10:35 pm

Ja już wiem. Wszystko wiem. Wy po prostu chcecie, żeby oni do śmierci grali jedno i to samo! Żeby mieli bez przerwy takie same zagrywki i ograne motywy! Przecież Harris już na samą myśl o tym, że IM może nagrać coś na miarę Tyranny of Souls dostaje pewnie wysypki z uczulenia na słowo "nowość" i "ciężar"! ;-)
Bzdura... nie wiem jak MY, natomiast JA z pewnością nie oczekuję, że do śmierci będą grali jedno i to samo, choć tak po prawdzie to robią. Jedyne czego oczekuję to, to że będą grali dobrą muzykę. Nie jestem przeciwny eksperymentom, natomiast jestem przeciwny eksperymentom, które się nie udają, bo się ktoś na nich nie zna, nie czuje tego, nie gra mu to w duszy, ale postanawia na siłę zrobić eksperyment. amolad jest dla mnie eksperymentem całkowicie wymuszonym i się w tym eksperymencie Panowie z IM trochę pogubili. Wyszedł knot, ale nie dlatego że postanowili nagrać płytę inaczej, knot wyszedł dlatego, że nagrali coś, czego chyba nie czują. Jeśli Harrisowi zacznie grać w sercu r'n'b i zrobi to pożądnie i dobrze, to ja taki eksperyment popieram, ale jeśli Harris nagra płytę r'n'b bo to się dobrze sprzedaje, to z wyjścia się to nie uda, a chwalenie takiego hipotetycznego albumu, bo to EKSPERYMENT, to moim zdaniem wielka POMYŁKA.
Też kiedyś tak myślałem i nie dziwi mnie to na forum IM ;-) Dla mnie takie Tyrrany zjada wszystko na DOD.
Może z łaski swojej opuść moją głowę, co? Bo nie wiesz co myślę.

Jako fan Megadeth powinieneś zrozumieć analogię. Mustaine nagrał kiedyś Rust In Peace, a kilka lat później nagrał EKSPERYMENTALNY Risk - wyszło jak wyszło.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 10:42 pm

Bzdura... nie wiem jak MY, natomiast JA z pewnością nie oczekuję, że do śmierci będą grali jedno i to samo, choć tak po prawdzie to robią. Jedyne czego oczekuję to, to że będą grali dobrą muzykę. Nie jestem przeciwny eksperymentom, natomiast jestem przeciwny eksperymentom, które się nie udają, bo się ktoś na nich nie zna, nie czuje tego, nie gra mu to w duszy, ale postanawia na siłę zrobić eksperyment. amolad jest dla mnie eksperymentem całkowicie wymuszonym i się w tym eksperymencie Panowie z IM trochę pogubili. Wyszedł knot, ale nie dlatego że postanowili nagrać płytę inaczej, knot wyszedł dlatego, że nagrali coś, czego chyba nie czują. Jeśli Harrisowi zacznie grać w sercu r'n'b i zrobi to pożądnie i dobrze, to ja taki eksperyment popieram, ale jeśli Harris nagra płytę r'n'b bo to się dobrze sprzedaje, to z wyjścia się to nie uda, a chwalenie takiego hipotetycznego albumu, bo to EKSPERYMENT, to moim zdaniem wielka POMYŁKA.
Coś czuję, że mówiłbyś tak ilekroć odważyliby się nagrać coś nowatorskiego, ale spokojnie. Nie ma się co spinać, bo ja i tak nie mam argumentów gdyż panowie grają ciągle jedno i to samo hehe ;-)
I mówię to bez sarkazmu.
Może z łaski swojej opuść moją głowę, co? Bo nie wiesz co myślę.
Pewnie, że nie wiem. Przypuszczam tylko.

PS: Nigdy nie byłem fanem Megadeth, a Risk to po prostu kiepska płyta. W momencie przemiery So What też rzucano na nią gromy, a okazuje się, że płyta została później doceniona i należy obecnie do klasyki ;-) DOD zawsze zostanie w cieniu BNW, bo to wtórna płyta po prostu.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » czw mar 13, 2014 11:12 pm

a Risk to po prostu kiepska płyta.
a AMOLAD to po prostu kiepska płyta.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 11:12 pm

Wiedziałem, że on to napisze ;-)

Uwielbiam to forum i mam nadzieje, że nie umrze tak jak inne fanowskie fora. Myślałem, że wszystko zostało tutaj już powiedziane ale dyskusja dalej idzie! :twisted:
Ostatnio zmieniony czw mar 13, 2014 11:14 pm przez Rattlehead, łącznie zmieniany 1 raz.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » czw mar 13, 2014 11:13 pm

I nawzajem.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

RALF
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 10216
Rejestracja: czw maja 24, 2007 11:16 pm
Skąd: Pabianice

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: RALF » czw mar 13, 2014 11:14 pm

Wiecie co? Ja nie wiem, co Wy wszyscy z tymi: progmetal, progresywny album, progresywność i tak dalej? Steve Harris, który jest kompozytorem lwiej części repertuaru grupy, NIGDY nie powiedział że nagrywa albumy i kompozycje 'progmetalowe' 'artrockowe' 'progresywne', w CZYSTYM GATUNKOWO ZNACZENIU TYCHŻE STYLISTYK. Żadna z nich taką nie jest.

Od samego początku zespół kształtował 'swój styl' bo nie da się ukryć, iż IM stworzyli swój własny, unikalny styl grania heavy - metal rock, odmienny od czegokolwiek innego, typowego dla rodzącego się metalu. Elementy z których Harris składa muzę IM to: klasyczny hard rock, tradycyjny heavymetal, artrock, rock progresywny, muzyka celtycka, rozwiązania charakterystyczne dla kompozycji ilustracyjnych, pochodzenia symfonicznego, czy klasycznego.

Oczywiście TRZONEM IM jest klasyczny metal i hard rock PRZYOZDOBIONY wprawkami z innych, w.w. gatunków muzyki. Nie będę rozkładał tutaj na czynniki pierwsze tych najznamienitszych kompozycji S.H, bo zrobiło to już szereg profesjonalnie (w tym klasycznie wykształconych muzycznie) publicystów oraz artystów z różnych regionów świata.

Mieszanie tych wszystkich elementów wychodziło IM raz lepiej, raz gorzej - przyznaję, najlepiej (wzorcowo) w latach '80.

Co do ciężaru, IM jak na standardy heavy metalu (bo hard rock'a być może, tak) w zasadzie nigdy nie grali ciężko - szybko, zwariowanie - owszem, ale ciężko to raczej nie. Dla mnie "AMOLAD" czy "TXF" to zdecydowanie bardziej albumy brzmieniowo 'mroczne', 'minorowe' niż ciężkie. Nawet Shirley, którego produkcje nie podobają się fanom klasycznego brzmienia IM nie ustawia raczej parametrów studyjnych na eksponowanie ciężaru kompozycji lecz "ściany dźwięku" która skutecznie ROZWALA W DROBNY MAK całą finezję ambitniejszych kompozycji IM, bo najzwyczajniej takie brzmienie do nich nie pasuje.

Paschendale, utwór arcyciekawy, w moim odczuciu jeden z KILKU najlepszych w dorobku IM jest wręcz zagłuszony tą Shirleyowską ścianą dźwięku...
Ostatnio zmieniony czw mar 13, 2014 11:18 pm przez RALF, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 11:16 pm

Wiecie co? Ja nie wiem, co Wy wszyscy z tymi: progmetal, progresywny album, progresywność i tak dalej? Steve Harris, który jest kompozytorem lwiej części repertuaru grupy, NIGDY nie powiedział że nagrywa albumy i kompozycje 'progmetalowe' 'artrockowe' 'progresywne', w CZYSTYM GATUNKOWO ZNACZENIU TYCHŻE STYLISTYK. Żadna z nich taką nie jest.

Od samego początku zespół kształtował 'swój styl' bo nie da się ukryć, iż IM stworzyli swój własny, unikalny styl grania heavy - metal rock, odmienny od czegokolwiek innego, typowego dla rodzącego się metalu. Elementy z których Harris składa muzę IM to: klasyczny hard rock, tradycyjny heavymetal, artrock, rock progresywny, muzyka celtycka, rozwiązania charakterystyczne dla kompozycji ilustracyjnych, pochodzenia symfonicznego, czy klasycznego.

Oczywiście TRZONEM IM jest klasyczny metal i hard rock PRZYOZDOBIONY wprawkami z innych, w.w. gatunków muzyki. Nie będę rozkładał tutaj na czynniki pierwsze tych najznamienitszych kompozycji S.H, bo zrobiło to już szereg profesjonalnie (w tym klasycznie wykształconych muzycznie) publicystów oraz artystów z różnych regionów świata.

Mieszanie tych wszystkich elementów wychodziło IM raz lepiej, raz gorzej - przyznaję, najlepiej (wzorcowo) w latach '80.

Co do ciężaru, IM jak na standardy heavy metalu (bo hard rock'a być może, tak) w zasadzie nigdy nie grali - szybko, zwariowanie - owszem, ale ciężko to raczej nie. Dla mnie "AMOLAD" czy "TXF" to zdecydowanie bardziej albumy brzmieniowo 'mroczne', 'minorowe' niż ciężkie. Nawet Shirley, którego produkcje nie podobają się fanom klasycznego brzmienia IM nie ustawia raczej parametrów studyjnych na eksponowanie ciężaru kompozycji lecz "ściany dźwięku" która skutecznie ROZWALA W DROBNY MAK całą finezję ambitniejszych kompozycji IM, bo najzwyczajniej takie brzmienie do nich nie pasuje.

Paschendale, utwór arcyciekawy, w moim odczuciu jeden z KILKU najlepszych w dorobku IM jest wręcz zagłuszony tą Shirleyowską ścianą dźwięku...
SWÓJ!!! :pijak: Chociaż AMOLAD jest ciężki brzmieniowo w porównaniu z TXF.

Nawet Shirley, którego produkcje nie podobają się fanom klasycznego brzmienia IM nie ustawia raczej parametrów studyjnych na eksponowanie ciężaru kompozycji lecz "ściany dźwięku" która skutecznie ROZWALA W DROBNY MAK całą finezję ambitniejszych kompozycji IM, bo najzwyczajniej takie brzmienie do nich nie pasuje.
Tego nie doczytałem. Nie zgadzam się. Ten ciężar fajnie pasuje do tych kompozycji. Jak najbardziej pasuje ;-)
Rattlehead napisał/a:
a Risk to po prostu kiepska płyta.


a AMOLAD to po prostu kiepska płyta.
Zauważ, że te przekombinowane płyty zostają również docenione w późniejszym okresie przez fanów vide Jugulator Judas Priest, So what Megadeth czy choćby Factor Ironów. Czuję, że z AMOLAD będzie to samo czego nie można powiedzieć o DODzie. A na Risk nawet Mustaine narzekał. ;-)

RALF
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 10216
Rejestracja: czw maja 24, 2007 11:16 pm
Skąd: Pabianice

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: RALF » czw mar 13, 2014 11:49 pm

Ani swój ani nie swój - Maiden mają bardzo różne kompozycje: ostre żylety, hard rockowe, szybkie galopady, epickie, balladowe, także takie, które zawierają ELEMENTY ale tylko ELEMENTY charakterystyczne dla muzyki ilustracyjnej, rocka progresywnego i to wszystko...

A już z prog-metalem (gatunkowym) IM nigdy nie miał nic wspólnego, paradoksalnie - czołowi przedstawiciele tegoż gatunku niemal zawsze powołują się na IM jako jedną z najważniejszych inspiracji i racja! Niemniej gatunkowo IM nigdy nie grali żadnego progmetalu. Tworząc "AMOLAD" poprostu wpływy pochodne od muzyki epickiej, progresywnych odmian rock'a wzięły tym razem górę na tradycyjnym hard rockiem i metalem. Zmieniły się zasadniczo proporcje doboru składników receptury na muzę IM i tyle. Jednym się to podobało - inni byli zawiedzeni. Ja bynajmniej byłem bardzo zadowolony, bo od samego początku właśnie w IM najbardziej podobały mi się te urozmaicone kolosy, Trooper, Aces High, Run To The Hills - super do poszalenia, pośpiewania na koncertach ale już "ROTAMR" - jak to usłyszałem po raz pierwszy w życiu - oniemiałem. Przeszło mi przez myśl, że to znacznie wykracza kompozycyjniew poza typowy heavy metal.

Nie łudźmy się, 90% zespołów 'metalowych' nagrywa swoje 'zajebiste numery i albumy' kierując się prostą zasadą "NAPIERDALAĆ" ewentualnie - trochę zwolnić, zasolować na gitarce i znów napier....

IM od samego początku łamali tą tendencję proponując coś więcej. Dlatego profesjonalni krytycy muzyczni zaczęli ich traktować zdecydowanie łagodniej niż 90% ich kolegów po fachu.

Spowodowali, iż wielu z nich heavy metal zaczęło traktować w kategoriach 'muzyki' a nie debilnego, mechanicznego łojenia przerywanego rykami odzianych jak jaskiniowcy mięśniaków śpiewających o tym, iż jedyne co się liczy to piącha, wóda, zaruchanie, dragi i... śmierć.

Jak się domyślacie 'tru metalowcem' raczej nie jestem a na osobę deklarującą się 'jestem metalowcem i wszystko inne to lipa a ten mój metal to jest super, bo sie napierdala' patrzę, jak na ... jaskiniowca i umysłowego degenerata...

P.S.: NO TO TERAZ ZOSTANĘ CHYBA USUNIĘTY NA WIEKI WIEKÓW Z SANKTUARIUM a wszystkie 'tru metale' mnie zajebią satanistycznym 'piętagramem' ;-)

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » czw mar 13, 2014 11:56 pm

Ani swój ani nie swój - Maiden mają bardzo różne kompozycje: ostre żylety, hard rockowe, szybkie galopady, epickie, balladowe, także takie, które zawierają ELEMENTY ale tylko ELEMENTY charakterystyczne dla muzyki ilustracyjnej, rocka progresywnego i to wszystko...
True! ;-)
IM od samego początku łamali tą tendencję proponując coś więcej. Dlatego profesjonalni krytycy muzyczni zaczęli ich traktować zdecydowanie łagodniej niż 90% ich kolegów po fachu.
Szczególnie w Polsce vide prezent za odwiedzanie nas za komuny. Wydaje mi się, że to przez ten właśnie sentyment.
Nie łudźmy się, 90% zespołów 'metalowych' nagrywa swoje 'zajebiste numery i albumy' kierując się prostą zasadą "NAPIERDALAĆ" ewentualnie - trochę zwolnić, zasolować na gitarce i znów napier....
Nie no, mniej zdecydowanie aczkolwiek ostatnio rzeczywiście czuję przesyt szybkim i ciężkim graniem u takiego choćby Motorheada. Trochę zatracili klimat starych płyt.
P.S.: NO TO TERAZ ZOSTANĘ CHYBA USUNIĘTY NA WIEKI WIEKÓW Z SANKTUARIUM a wszystkie 'tru metale' mnie zajebią satanistycznym 'piętagramem' ;-)
Będziesz się musiał tylko nauczyć dobrze ugotować kota :razz: :razz:

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: mimski » pt mar 14, 2014 12:04 am

Ani swój ani nie swój - Maiden mają bardzo różne kompozycje: ostre żylety, hard rockowe, szybkie galopady, epickie, balladowe, także takie, które zawierają ELEMENTY ale tylko ELEMENTY charakterystyczne dla muzyki ilustracyjnej, rocka progresywnego i to wszystko...

A już z prog-metalem (gatunkowym) IM nigdy nie miał nic wspólnego, paradoksalnie - czołowi przedstawiciele tegoż gatunku niemal zawsze powołują się na IM jako jedną z najważniejszych inspiracji i racja! Niemniej gatunkowo IM nigdy nie grali żadnego progmetalu. Tworząc "AMOLAD" poprostu wpływy pochodne od muzyki epickiej, progresywnych odmian rock'a wzięły tym razem górę na tradycyjnym hard rockiem i metalem. Zmieniły się zasadniczo proporcje doboru składników receptury na muzę IM i tyle. Jednym się to podobało - inni byli zawiedzeni.
Cytując Harrisa "It is heavier than we've ever been, but also very progressive. And I don't mean that in the modern sense, but like Dream Theater, more in a 70s way." Sam Harris twierdzi, że to jest very progressive... od siebie dodam - pregressive w chuj (liczę się z warnem)
Ja bynajmniej byłem bardzo zadowolony,
To byłeś, czy nie byłeś zadowolony? Chyba że chodziło Ci o słowo przynajmniej, a nie bynajmniej.
bo od samego początku właśnie w IM najbardziej podobały mi się te urozmaicone kolosy, Trooper, Aces High, Run To The Hills - super do poszalenia, pośpiewania na koncertach ale już "ROTAMR" - jak to usłyszałem po raz pierwszy w życiu - oniemiałem. Przeszło mi przez myśl, że to znacznie wykracza kompozycyjniew poza typowy heavy metal.
OK tylko Rime nie jest progresywny, Harris pisząc go nie wspominał, że chciał by był to utwór progresywny, po prostu miał wenę, sporo świetnych pomysłów i wyszło, że trwa to ponad 13 minut. Na AMOLAD Harris miał inspirację na takiego Talismana, albo FTGGOG, na trzy minuty, ale na siłę postanowił przeciągnąć kawałki do 10 i to się czuje, w dodatku Harris w wywiadach podkreśla, że chcieli zrobić album nie dobry, tylko progresywny.
Nie łudźmy się, 90% zespołów 'metalowych' nagrywa swoje 'zajebiste numery i albumy' kierując się prostą zasadą "NAPIERDALAĆ" ewentualnie - trochę zwolnić, zasolować na gitarce i znów napier....
I wtedy wychodzą najlepsze kompozycje, bo są szczere i prawdziwe, a jak są robione na siłę, to czuć to.
IM od samego początku łamali tą tendencję proponując coś więcej. Dlatego profesjonalni krytycy muzyczni zaczęli ich traktować zdecydowanie łagodniej niż 90% ich kolegów po fachu.

Spowodowali, iż wielu z nich heavy metal zaczęło traktować w kategoriach 'muzyki' a nie debilnego, mechanicznego łojenia przerywanego rykami odzianych jak jaskiniowcy mięśniaków śpiewających o tym, iż jedyne co się liczy to piącha, wóda, zaruchanie, dragi i... śmierć.

Jak się domyślacie 'tru metalowcem' raczej nie jestem a na osobę deklarującą się 'jestem metalowcem i wszystko inne to lipa a ten mój metal to jest super, bo sie napierdala' patrzę, jak na ... jaskiniowca i umysłowego degenerata...
Tu już odleciałeś, nie chce mi się tego komentować, natomiast sprowadzając dyskusję na ziemię, to co powyższe ma wspólnego z dupowatością AMOLAD'a?
P.S.: NO TO TERAZ ZOSTANĘ CHYBA USUNIĘTY NA WIEKI WIEKÓW Z SANKTUARIUM a wszystkie 'tru metale' mnie zajebią satanistycznym 'piętagramem' ;-)
Ja nie wiem skąd ta tendencja do użalania się nad sobą i sanktuarium... nikt nikogo tu nie piętnuje, ogarnij się.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Rattlehead
-#Invader
-#Invader
Posty: 181
Rejestracja: pn mar 03, 2014 11:14 am
Skąd: Wrocław

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: Rattlehead » pt mar 14, 2014 12:08 am

I wtedy wychodzą najlepsze kompozycje, bo są szczere i prawdziwe,
Prawda! I chyba po raz pierwszy się dzisiaj z Tobą zgadzam. AC/DC czy Motory świecą przykładem ;-)

RALF
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 10216
Rejestracja: czw maja 24, 2007 11:16 pm
Skąd: Pabianice

Re: A Matter Of Life And Death - opinie

Postautor: RALF » pt mar 14, 2014 12:30 am

NO COMMENTS.

Znajomość tematu oraz odczytania ze zrozumieniem czyjejś wypowiedzi, na poziomie którego się spodziewałem.

Ale - wolno! A nawet trzeba, bo jako socjolog i psycholog wychowania ma możność 'na żywo' zaobserwowania zjawiska, którego z grzeczności - nie nazwę.

Hę, czyli najlepszy IM to "The Trooper" bo jest szczery, prosty w odbiorze i taki tru heavy metal....

"AMOLAD" według mnie ma jeden denny, beznadziejny utwór - "Different World". Kalka Thin Lizzy. Resztę odbieram jako poprawną, dobrą lub bardzo dobrą (FTGGOG). Płytą wybitną w dorobku IM nie jest, nie wpłynie raczej na rozwój gatunku ale podobać się może tej części widowni, która lubi takie granie.

A jak miałbym zdeklarować, które albumy według mnie jednoznacznie świadczą o kryzysie IM i przynoszą wstyd, to "NPFTD" i "VXI". Lepiej żeby one nigdy się nie ukazały, nasz "AMOLAD" to największe arcydzieło w historii sztuki przy tych gniotach pozbawionych oznak szczypty talentu. Tak odnajduję te płyty...

Dobra, jestem na chorobowym - śpimy. Może przyjdzie do mnie we śnie reinkarnacja Benjamin'a Breeg'a.


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości