Ironow statystycznie sluchaja zdecydowanie ladniejsze dziewczyny niz Metalliki
True
Killing Joke - do mnie jakoś to nie trafiło. Stałem pod barierkami od początku ale jakoś zupełnie mnie nie ujęła ich muzyka.
Devin Townsend Project - moim zdaniem pokazali klasę. Nie znałem wcześniej zespołu ale bardzo pozytywnie mnie zakoczyli. Przyjemnie się tego sluchało. Jako support moim zdaniem się sprawdzili.
Volbeat - Nieźle się zaprezentowali ale co do, którejś z wcześniejszych wypowiedzi - jeśli miałbym do wyboru Sabatona i Volbeat to wybrałbym Sabatona. Jednak poza motorami i IM to chyba byli najlepsi. W przeciwieństwie do Devin'a to oprócz słuchania można jeszcze było skakać itd więc wypadli mimo wszystko lepiej. Wie ktoś może czemu nie byli pokazani na telebimie?
Mastodon - Wszyscy, nawet z małej sceny wypadli lepiej niż Mastodon. Muzyka zupełnie nie porywała. Materiał wydawał się nudny i zupełnie się nie sprawdził na koncercie. Po prostu tam nie pasowali.
Motorhead - Zastanawiam się czym była spowodowana slaba słyszalność wokalu. Nie wydaje mi się żeby to był problem z naglośnieniem. Uważam, że ich muzyka jest na jedno kopyto dlatego na koncert, na którym oni byliby gwiazdą wieczoru zapewne bym nie poszedł. Natomiast jako support spisali się rewelacyjnie. Lemmy w formie i to się liczy. Trochę niepotrzebne było to solo na perkusji. Fajnie, że dobrze się trzyma ale przy tak krótkim występie bylo to trochę bez sensu.
Hunter - tak jak lead pełnowymiarowo byłem tylko na Hunterze z występów z małej sceny. Mnie jednak zupełnie nie urzekli natomiast pasowaliby na dużą scenę bardziej niż Mastodon, wtedy trzebaby tylko zamienić kolejnością występy np. Killing Joke - Hunter - Devin - Volbeat - Motorhead - Iron Maiden. I moim zdaniem byłoby lepiej.
@lead Ja byłem po lewej stronie płyty i mogę powiedzieć, że dalo się zrozumieć wszystko co Bruce powiedział i jak dla mnie nagłośnienie było znakomite.
Iron Maiden:
Satellite 15... The Final Frontier - Trochę długie intro, szczególnie że wcześniej leciało już Doctor Doctor. Druga część utworu bardzo mnie zaskoczyła, bo jako opener sprawdziła się bardzo dobrze. Na pewno nie był to najlepszy utwór podczas koncertu ale swoją rolę myślę, że spełnił.
El Dorado - Zawiodła mnie trochę publiczność, bo utwór został wykonany świetnie ale publiczność chyba nie znała tekstu refrenu i śpiewało tylko parę osób. Przez to El Dorado wypadło dosyć słabo.
2 Minutes To Midnight - tym razem publicznośc nie zawiodła i wszystko wyszło jak marzenie. A Bruce mam wrażenie, że śpiewał lepiej niż w oryginale.
The Talisman - śmieszne było, że publika nie umiała złapać tempa klaskania. Nawet kiedy Bruce przewodził i tak każdy klaskał inaczej.
Bruce'owi świetnie wyszło intro. Tak samo jak w 23:58 uważam, że lepiej niż wersja studyjna.
Coming Home - Moim zdaniem najlepszy utwór na koncercie. Publiczność dawała radę a refren to po prostu ogień. "To Ablions Land" przynajmniej tam gdzie ja stałem wyszło rewelacyjnie, zresztą jak cały refren. Mam nadzieje, że ten utwór już nie opuści set listy.
Dance Of Death - Jedyny utwór, który mógł konkurować z Coming Home. Nie wiedziałem, że DoD tak świetnie się spisuje live. Partie do robienia "łooo" były chyba najlepszą częścią koncertu.
The Trooper - Wypadł świetnie, bo dużo osób znało tekst.
The Wickerman - miałem wrażenie, że intro było schrzanione. Ale refren to raz jeszcze pokłony dla publiczności.
Blood Brothers - z utworu chyba najlepsza była przemowa przed dotycząca religii Jedi
Co nie znaczy, że kawałek wypadł słabo. Podobnie jak w Wickermanie - dobrze, że przynajmniej refren był na tyle prosty, że publika nie miała problemu ze śpiewaniem.
When The Wild Wind Blows - Nie zorientowałem się kiedy minęło te 10 minut. Wiaterek znakomicie się spisał koncertowo. A było jeszcze fajniej jak w "realu" również zawiał wiatr, akurat na początek tego utworu
Bardzo fajną "tapetę" dali na czas tego utworu.
The Evil That Men Do - Trochę słabo wyszło. Miało kopa i w ogóle ale możliwe, że ze względu na zbyt mocny set nie miażdżyło aż tak.
Fear Of The Dark - Tutaj nawet osoby, które przyszły "bo będzie festiwal" a nie na IM sobie poradziły, bo FotD chyba znał każdy. Gdyby nie Coming Home i DoD to byłby to wczoraj najlepszy numer
Iron Maiden - Gdyby ten utwór nie nazywał się Iron Maiden to dawno by już nie był w secie no ale cóż...
Bis:
The Number Of The Beast - jak dla mnie wrzucone trochę na siłę. Jeśli miałby do wyboru dowolny utwór z TNOTB to chętniej usłyszałbym RTTH albo Prisonera.
Hallowed Be Thy Name - przy intro aż mnie ciarki przeszły. Możliwe, że to zasługa nagłośnienia ale intro było wg mnie najlepszym wykonaniem spośród tych które znam. Reszta też wypadła świetnie ale intro zdecydowanie najlepiej.
Running Free - Nie ma lepszego utworu do podsumowania koncertu także nie można mieć zastrzeżeń ale mam wrażenie, że Bruce był już mocno zmęczony.
Nie można powiedzieć, że zespół nie był w formie. Bruce wypadł rewelacyjnie. Mimo, że mikrofon miał na statywie to i tak biegał po scenie jak szalony. Trochę martwiło mnie, że Nicko był tak mało razy pokazywany na telebimie. Moim zdaniem nowy album sprawdził się rewelacyjnie jako materiał koncertowy i mam nadzieję, że przynajmniej Coming Home zostanie na stałę. Eddy był zrobiony świetnie, szczególnie ten, który wynurzył się spod sceny. Panowie poraz kolejny pokazali klasę i moim zdaniem koncert był lepszy niż ten w 2005 i 2008. Zostaje mi tylko czekać na kolejny koncert i mieć nadzieję, że nie będzie on dopiero za kolejne 3 lata i przede wszystkim, że w ogóle jeszcze będzie. W każdym razie było świetnie. Może gdyby tak chamsko nie rozstawili namiotów nagłośnieniowych i tego sklepu z koszulkami byłoby lepiej ale stałem w takim miejscu, że mi to i tak nie przeszkadzało.[/b]