Relacje z koncertu!

Wszystko o koncercie Maiden w Chorzowie 29 maja 2005!

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

kocian_jr
-#Trooper
-#Trooper
Posty: 311
Rejestracja: pt lis 12, 2004 9:13 pm
Skąd: Lublin

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: kocian_jr » czw cze 02, 2005 4:44 pm

No to czas, zeby w koncu wtracic swoje trzy grosze :wink: Wybaczcie wszelkie potkniecia stylistyczne itp. :wink:

Byl to moj pierwszy koncert metalowy i chyba nawet w ogole pierwszy koncert za ktory zabulilem :lol: Do dzisiaj praktycznie nie moge ochlonac. Ciagle przed oczami migaja mi obrazy z Mystic Festivalu. Wlasciwie dopiero dzisiaj jestem w stanie na trzezwo podsumowac tamtejszy dzien.

DragonForce - Praktycznie caly wystep przesiedzialem w najchlodniejszym miejscu na stadionie czyli w tunelu :) Od czasu do czasu tylko wyszedlem popatrzec na Hermana Li i innych :) Ogolnie wystep nienajgorszy aczkolwiek brzmienie jak dla mnie bylo jakies takie przebasowane i w ogole kiepskie. Cieszy fakt cieplego przyjecia zespolu przez widownie bo juz sie balem ze zostana wygwizdani czy cos. Na szczescie mylilem sie :wink:

Frontside - calusienki wystep (z krociusienka przerwa) przesiedzialem w tunelu. Muzyka jak dla mnie (nie gryzc mnie za to) koszmarna. Nie wiem dlaczego ale juz na samym poczatku zaczal dzialac mi na nerwy ich frontman. Cos mi nie podpasowalo po prostu w nim i zdecydowalem sie odpuscic ogladanie wystepu Fronside'a i udac sie w najchlodniejsze miejsce na stadionie :wink:

Primal Fear - tuz przed tym zespolem zepsul mi sie troche humor jak dowiedzialem sie o calej tej sprawie z opaskami. Przez chwile sie wscieklem ale po raz kolejny okazalo sie ze jak sie ma dobre podejscie to sie wszystko podoba :wink: Tak wiec stanalem sobie nieco za sektorem i czekalem na wystep niemieckiej kapeli.
Ogolnie muzyka Primal Feara mi sie bardzo podoba aczkolwiek nie ma w niej za grosz oryginalnosci. Po prostu kopia Judasow i tyle. Nawet frontman swoim glosem i stylem ubierania bardzo przypomina Roba :lol:
Z kawalkow, ktore zagrali znalem jedynie Metal Is Forever i przy tym utworze najlepiej sie bawilem (przy innych wlasciwie tylko stalem i klaskalem albo wymachiwalem prawa lapa :D ). Tutaj dodatkowo troszeczke poskakalem i odspiewalem razem z innymi refren oraz "oooo". Po wystepie Primal Feara publicznosc podziekowala zespolowi za, moim zdaniem, udany wystep. Postanowilem nie wracac juz do tunelu i razem z bratem, kuzynkiem oraz Rynkiem (pozdro :beer) rozlozylismy sie na plycie i wygodnie czekalismy na wystep Behemotha.

Behemoth - no coz... nie przepadam za death metalem (chociaz moje podejscie do tej muzyki jest duzo lepsze niz jeszcze np. rok temu) wiec kapela ta niezbyt mi podpasowala. Podczas ich wystepu odpoczywalem z tylu plyty przygladajac sie ich poczynaniom. Co dalo sie zauwazyc to bardzo duza energia jaka prezentuja na scenie. Naprawde zespol daje niezlego kopa tyle ze na stadionie (i w dodatku za dnia) na pewno nie ma takiego klimatu jaki jest w malym klubie. Z samej muzyki Behemotha to podoba mi sie gra Nergala oraz perkusisty (nie wiem jak sie zwie
:oops: ) Jednakze darowalem sobie zabawe na tym zespole gdyz jako ze jestem osoba dosc watla, wolalem zostawic sily na pozniej.

Kreator - zespol ten podoba mi sie bardziej niz Behemoth aczkolwiek nie jestem na pewno jego fanem. Przed koncertem znalem jedynie dwa jego utwory: Phobia i Violent Revolution i przy tych utworach troche poklaskalem i pospiewalem. Z pozostalych piosenek, ktore uslyszalem po raz pierwszy na tym koncercie, spodobaly mi sie Enemy Of God i Extreme Agression. Niestety, brzmienie zepsulo troche wystep niemieckiej grupy aczkolwiek jak dla mnie nie bylo az tak tragiczne. Ogolnie wystep Kreatora spodobal mi sie i nie omieszkalem podziekowac muzykom dlugimi brawami.

Nightwish - jeden z tych dwoch zespolow na ktore oszczedzalem sily :D Razem z bratem przepchalismy sie niedaleko barierek oddzielajacych sektor od reszty plyty. Tam z niecierpliwoscia czekalem na finskiej kapeli. Oczekiwanie ciagnelo sie niemilosiernie ale w koncu rozleglo sie intro i zaczelo sie... Naprawde, to bylo cos wspanialego! Wyszalalem sie jak nigdy dotad! Atmosfera byla pierwszorzedna. Ludzie wokol skakali, bili brawa, spiewali refreny piosenek. W ferworze szalenstwa nie zauwazylem zadnych niedorobek ani tego rzekomego grania z playbacku. Bawilem sie swietnie przy Kinslayerze, fenomenalnym Wishmasterze, rownie genialnym Ghost Love Score jak rowniez Nemo, Wish I Had An Angel (skad moj brat znal refren to ja nie wiem :lol:). Inne utwory, mimo ze ich wczesniej nie znalem, rowniez pozwolily mi na swietna zabawe. Cover High Hopes bardzo mi sie spodobal i mimo ze mozna uznac to za "lekkie" bluznierstwo :D to ciesze sie, ze finowie go zagrali. Podsumowajac: naprawde swietny wystep i z pewnoscia nigdy go nie zapomne.

Po wystepie Nightwisha udalem sie na tyl plyty, aby zregenerowac sily i zmoczyc usta woda mineralna :) Usiadlem sobie na trawie i patrzylem jak ludzie zaczynaja sie gromadzic na wystep gwiazdy wieczoru. Tuz przed rozpoczeciem wystepu IM cala grupka w ktorej sklad wchodzilem ja, moj starszy brat, kuzynek, moja kolezanka i dwoch kolegow mojego brejdaka, (pozdro dla nich wszystkich :beer) poszlismy przepchnac sie nieco blizej sceny. W trakcie tej wedrowki zgasly swiatla i zaczelo sie...

IRON MAIDEN - Zabrzmialy pierwsze dzwieki Ides Of March. Wtedy serce zaczelo mi szybko bic. Napiecie roslo. Zajety szukaniem dogodnego miejsca wsluchiwalem sie w kazdy dziek intra. Wiedzialem ze oto zaczyna sie cos niezwyklego: wystep ubostwianego przeze mnie zespolu i w dodatku moj pierwszy ich koncert. Napiecie caly czas roslo az w koncu skonczylo sie intro i Nicko uderzeniami na bebnach rozpoczal pierwszy utwor - Murders In The Rue Morgue... Euforia jaka sie we mnie wzmogla byla nie do opisania. Za kazdym razem kiedy podskoczylem wysoko i widzialem Ironow biegajacych po scenie mialem ochote oszalec do granic mozliwosci. Zaspiewalem cala pierwsza zwrotke i refren, a wlasciwie nie zaspiewalem tylko zawylem :D Caly utwor wypadl niesamowicie, a swietne solowki gitarzystow dodaly jeszcze smaczku. Potem przyszedl czas na Another Life. Odspiewalem calusienki tekst utworu, skaczac przy tym i klaszczac. Gdy zaczal sie szybszy fragment, wpadlem w amok :) Cos wspanialego! Po Another Life ulokowalem sie na stale w jednym miejscu i oczekiwalem na kolejny utwor, a byl nim Prowler. Pierwsze dzwieki tego genialnego kawalka wzbudzily we mnie euforie. Naprawde rewelacja! Odspiewalem razem z innymi calusienki utwor i znowu oszalalem przy szybszym fragmencie :twisted: Juz wtedy bolaly mnie nogi ale w ogole sie tym nie przejmowalem. Jak szalec to szalec! :) Nastepnym utworem okazal sie byc The Trooper. Szalenstwo nie do opisania. Wszyscy choralnie odspiewali pierwsza zwrotke a potem to juz byla jazda bez trzymanki. I ten refren zaspiewany przez caly stadion... wspaniala rzecz! Solowki rowniez wypadly swietnie. Po Trooperze Bruce wyglosil swoja mowe podczas ktorej walnal sie z wyliczaniem albumow, ale bylo to jak najbardziej celowe, gdyz przed Powerslavem zrobil przerwe i wymienil go takim innym glosem :wink: Pod koniec przemowy Bruce oglosil Remember Tomorrow co wzbudzilo ogromne owacje. Kawalek po prostu fenomenalny a jego wykonanie na tym koncercie bylo perfekcyjne. Odspiewalem caly utwor caly czas klaszczac. A co sie dzialo przy szybszym fragmencie to juz nie musze po raz kolejny powtarzac :) Nastepny w kolejce byl Run To The Hills i wtedy zaczela sie masakra na calego :twisted: Wszyscy jak opetani szaleli od poczatku do konca, miotali sie, skakali i wykrzykiwali kolejne wersy. A refren to byl po prostu wrzask nie do opisania. Kazdy wydarl sie ile mial sil w plucach. Wspaniale to wyszlo! Potem byla solowka i "ooo" podczas ktorego rowniez nikt nie szczedzil gardla. Pod koniec jeszcze dwa razy kazdy wydarl sie z refrenem i zakonczylo sie to nieprawdopodobne szalenstwo. Kolejny utwor byl dla mnie bardzo milym zaskoczeniem - Charlotte The Harlott. Kiedy oni to ostatnio grali?? Kawalek ten nie zostal tak owacyjnie przyjety przez publicznosc jak RTTH jednakze sporo osob szalalo i przy nim. Refren zostal choralnie odspiewany a slowa "Charlotte The Harlott, show me your leg, Charlotte The Harlott, take me to bed" spiewalem z wielka werwa, z glebi swojego serca :lol:
Nastepnie przyszedl czas na Revelations ktore wywolalo naprawde wielka owacje. Slynne juz chyba "hey" po giatorym riffie w Chorzowie wypadlo naprawde swietnie! Niestety nie znam tekstu tego kawalka :oops:, wiec nie pospiewalem za wiele ale i tak swietnie sie bawilem podobnie jak osoby znajdujace sie obok mnie. Kolejny utwor - Where Eagles Dare rowniez zostal przyjety bardzo cieplo. Swoimi umiejetnosciami popisal sie po raz kolejny Nicko McBrain, ktory w tym utworze najpelniej ukazuje swoje mozliwosci. Maideni wykonali ten utwor naprawde swietnie. Szalenstwo znow bylo ogromne.
Potem Bruce wrzasnal: "If you gonna die?!" I wtedy juz bylo wiadomo ze nastepnym kawalkiem bedzie Die With Your Boots On, bardzo lubiany przez fanow utwor. Publicznosc choralnie odspiewala refren a czesc nie szczedzila gardel rowniez na zwrotki. Potem byla swietna solowka i wers "The die with their boots on" ktory zostal zaspiewany przez wszystkich, co zrobilo naprawde dobre wrazenie.
Po Die With Tour Boots On Bruce powiedzial ze zagraja teraz kawalek, ktorego nie grali od ponad 20 lat - Phantom Of The Opera. Jakaz zapanowala we mnie radosc gdy uslyszalem to fenomelne intro! Caly utwor to po prostu majstersztyk i czulem sie naprawde rewelacyjnie, mogac uslyszec ten kawalek. Publicznosc szalala od poczatku do konca. Chlonalem kazdy dzwiek tego kawalka, ktory wypadl w Chorzowie wprost rewelacyjnie (byla mala pomylka ale wielkiej roznicy nie zrobila :wink: ). Slowem: chyba najmocniejszy punkt tego wystepu.
Potem rozpetalo sie pieklo na ziemi - Number Of The Beast! Intro zostalo glosno wypowiedziane przez publicznosc a potem byly slynne juz dwie szostki :lol: , diablice i szalenstwo na scenie jak i poza nia. Nie bylo chyba osoby ktora nie zaspiewala tego przewspanialego refrenu :D Utwor ten mial chyba najlepsza oprawe ze wszystkich (pirotechnika i wspomniane diablice) i zrobil na mnie ogromne wrazenie. Nastepny w kolejnosci byl utwor - dzielo sztuki, czyli Hallowed Be Thy Name. Widownia odspiewala cala pierwsza zwrotke, a potem to juz bylo czyste szalenstwo. Zdecydowanie bardziej spodobala mi sie wersja HTBN z Chorzowa niz jakakolwiek inna :twisted: Pod koniec rewelacyjnie wypadlo "Yeaaah Hallowed Be Thy Name!". Koncowka utworu byla praktycznie identyczna jak na Rock In Rio (czytaj: genialna). Po skonczeniu HTBN Bruce krzyknal "Scream For Me Katowice (:wink:) " i juz bylo wiadomo o co chodzi! Hymn zespolu - Iron Maiden! Po raz kolejny szalenstwo na widowni polaczone z choralnym odspiewaniem wszystkich zwrotek i refrenu. Pod koniec z tylu sceny wyjechala nieruchoma postac Eddiego z okladki pierwszej plyty zespolu. Po zakonczeniu Iron Maiden rozlegla sie ogromna owacja. Publicznosc krzyczala "Maiden, Maiden", "Iron Maiden!", "Maiden, klap, klap, klap" no i to nieszczesne "Fear Of The Dark". Od razu przyznaje sie ja rowniez darlem sie zeby zagrali ten utwor :oops: Po prostu dalem sie poniesc i nie do konca swiadomy wydzieralem sie. Teraz jest mi okropnie glupio i na pewno nie zaluje ze nie zagrali tego utworu gdy popsulby on klimat koncertu...
Gdy zespol wyszedl na bisy, Bruce zaczal swoja dluga przemowe, w ktorej wspomnial o tym jak to byli pierwszy raz w Polsce oraz napomknal o "fucking MTV" co spotkalo sie z owacja widowni. Pod koniec przemowy Bruce wyglosil pamietne juz slowa: "Poland, We Salute You!". Owacjom nie bylo konca. Potem zespol zagral Running Free. Odspiewalem ten utwor w calosci, wydobywajac z siebie resztki mojego glosu. Utwor ten podobnie jak na Live After Death polaczony zostal z singing competion, ktore wypadlo fenomenalnie! Nikt nie szczedzil sil, wrzeszczac "Im Running Free, yeaah!!!". Po Running Free przyszla kolej na Driftera (bez yoyoyo ale i tak swietnego) oraz konczace wystep zespolu Sanctuary. Po koncercie Bruce podziekowal publicznosci za wspaniale przyjecie, a na widowni rozlegla sie owacja. Gdy zgasly swiatla na scenie i zapalily sie jupitery na stadionie, z glosnikow rozleglo sie "Always Look On Bright Side Of The Life" co zakonczylo caly Mystic Festival.

Podsumowuja wystep Ironow jak i caly festiwal: przezylem w niedziele cos czego nigdy nie zapomne. Mimo tych wszystkich czynnikow negatywnych (niemilosierny skwar, problemy z opaskami, nienajlepsze naglosnienie) festiwal uzaje za naprawde bardzo dobry a wystep Ironow to po prostu cudo! :twisted: Na pewno bylo troche niedociagniec ale jako, ze byl to moj pierwszy koncert Zelaznej Dziewicy, nie zwracalem na nie uwagi i chlonalem to co sie dzialo na moich oczach. Na pewno nigdy nie zapomne tego dnia!

Up The Irons!!!!!! :rocx :solo
Ostatnio zmieniony czw cze 02, 2005 4:55 pm przez kocian_jr, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Proboszcz_Dobrodziej
-#Wrathchild
-#Wrathchild
Posty: 90
Rejestracja: wt maja 31, 2005 3:59 pm
Skąd: Plebania w Tulczynie

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Proboszcz_Dobrodziej » czw cze 02, 2005 4:45 pm

Szczęść Boże
Moja króka relacja :
dzien wczesniej (28.05) jecsze do wieczora ogladałem GP na zuzlu z Krsko w knajpie, zaraz po zuzlu wrócilem do domu właczylem kompa i przeczytalem set liste. Z set listy bardzo sie ucieszyłem gdyż kawałki typu :
Murders in the Rue Morgue, Another Live czy Phantom of the Opera nigdy w życiu na słyszałem na koncercie. Więc, położyłem sie spać okolo 0:30, spałem niewiele bo o 3:40 wstałem, zjadłem śniadańko modląc sie przez posiłkiem :rocx ,gospodyni zrobiła mi 7 kanapek, wziołem 5 litrowych soczków i 3 małe z rureczką. Z parafii wyszłem 4:10, poszlem po kumpla i udaliśmy sie na autobus. Autobus linii nr 9 o godiznie 4:55 zawiózł nas na dworzec PKP gdzie ku uciesze napotkaliśmy dwóch naszych przyjaciół, z którymi byliśmy umówieni. Udaliśmy od razu na peron ,bodaj 2, bilety mielismy zakupione wcześniej.Ku zdziwieniu nie napotkalismy nikogo na dworcu w Tarnowie kto by jechał na koncert. O godz. 5:20 ruszylismy osóbówką do Krakowa Głównego. W pociagu bylo kilka fanów metalu ale oni bardziej jechali do Krakowa do szkoły aniżeli na koncert gdyż dopytywali sie kto dzis gra :P. W Krakowie zameldowalismy sie o 7, poczym od rau napotkaliśmy tłumy miłośników Iron Maiden. Kila uśmieszków, przywitan dłonią, pobłogsławieństw udaliśmy sie do pociagu do Katowic, który odjechał o 7:10. W Katowiacach zameldowalismy sie o 8:40 (cos takiego). skąd zaraz poszlimy na tramwaj jadący do Chorzowa, gdzie jechala duza grupka fanów. Pod stadionem zameldowalismy sie po 9 rano, wyknałem telefon do parafii oznajmując iż jestem cały i zdrowy wikaremu i po posileniu sie kanapką z serem stanelismy pod bramką nr 7.
Staliśmy w niesamowitym skwarze, troszke sie opaliłem, pijąc co chwile soczki i wode mineralną. Cos po 12 po przepychankach z ochroną w niesamowitym ścisku przeszłem przez wejście, ochroniarz mnie wymacował, żegnając sie pobiegłem w strone wejścia na płytę. Po dostaniu opaski pobiegłem w strone sceny. Miejsca przy barierce byly zajete ale ja stałem za gościem trzymając sie barierki jedna reką. Po długotrwałym staniu w niesamowitym upale pijąc co chwile soczki czekalem na rozpoczecie Mystic Festival. Ochorna cały czas lała woda publike za co im sczere Bóg Zapłać.
Po godz. 14 w koncu weszedł zespól DragoForce, zespół oczywiście mało znany, który wydał na chwile dzisiejsza bodaj 2 płyty. Zespół zagrał całkiem przyzwoicie chodź za krótko. Znałem ich plytki i brakowalo mi kawalka Valley Of The Damned, gdyż chciałem zobaczyc Mongoła wymiatającego solówke na gitarze w tym numerze. Tak czy owak publika ciepło przyjeła te kapelkę.
Po kwadransie przerwy zobaczylismy zespól Frontside, niesłucham tego zespołu, więc jakoś mało entuzjastycznie do tego podeszłem gdy grali, ale wypadli całkiem dobrze.
Znów po kwadransie przerwy na scene wybiegli chłopaki z Primal Fear, support super pasujący pod Maiden. Wystep ich śledzilem z niezwkłą uwagą, gdyz bardzo polubiłem ten zespoł, gdy sie dowiedziałem iż wystapi na Mystic. Kawałki "Final Embrace" czy "Metal Is Forever" odśpiewałem (tylko refren gdyż calosci nieumiem) razem z publiką, stojąc cały czas za kolesiem, ktory sie przyczepił do barierki.
Po kilkunastu minutach przerwy na scene wybiegli chłopcy z Behemotha. Nie jestem fanem tej kapeli, ale z uwagą śledzil ich występ, nawet niewiem co śpiewali gdyż nie rouzmiałem słów :rocx :P. Ale zaniepokoily mnie słowa Negrala że "wymierzają pięscią twarz w Boga", od razu mu przebaczyłem te słowa i skupiłem sie na ich występie. Po wystepie Behemotha pomodlilem sie przed posileniem kanapaczek, jakis chłopak( w czerwonej husćie) powiedzial mi "smacznego", który caly czas stał kolo mnie. Moi znajomy ciągle stali za mną a jeden kolega był na sektorze.
Wiec przerwa mineła szybko i na scene wybigli chłopcy z Kreatora. NNigdy ich nie widziałem na zywo totez zacierałem rece na ich występ. Zaczoł sie robic scisk, przedemną stojacy kolega, który solidnie od 13 trzymający sie barierek musiał odejśc z tego miejsca. W jego miejsca weszła mała fanka, bardzo niska, którą cały czas pezygniatałem do barierek, cały czas sie płuła, że ją przyciskam ale to niemoja wina tłumaczyłem jej. Po 30 minutach owa dziewczynka poległa i ochrona ją wyniosła toteż przejełem stery i chwycilem sie barierki na wprost głosników na srodku sceny. Jeden kolega zrezygnował by mnie doganiac wiec odszedł w spokoju na tyły, natomiast drugi solidnie sie pchał przez cały występ Kreatora i dopadł barierki tuż kolo mnie (jescze mu miejce zrobilem). Kreator zagrał bardzo dobry koncert, kawałki typu Enemy Of God czy Violent Revolution powalały na kolana, niesamowicie byłem zadoowolony stalem przy barierce na ich występie widząc wszytsko dobrze.
Potem nastąpila przerwa wielu ludzi wynosiła ochrona i robił sie co raz wiekszy ścisk. Resztkami sił siegnołem do plecaka kolegi, który miałem pod nogmi i wyciagalem sok, by móc sie napoić, oczywiscie dzielilem sie z innymi spragnionmi fanami jak przystalo na chrześcijanina. Po dość długiej przerwie na scenie pojawił sie "Nightwish", który lubie w miare. Poczatkowe utwory słuchałem z uwagą ( The Siren czy Cover Pink Floyd). po Coverze zaczał sie niesamowity ścisk, ja trzymałem sie barierek jescze tuż pod sceną, ale co chwilka przesuwalismy sie w prawo gdyż ludzie sie strasznie pchali, ci którzy przybyli niedawno by zobaczyc zapewne tylko Iron Maiden. Była ty heroiczna walka o miejsce pod barierką, ale niestety wszyscy Ci którzy stali (w tym ja) zostali wypchani na prawo. Kto tam byl ten wie, że była to bardziej walka niż słuchanie Nightwisha. W miare tego przepychania w prawo zgubiłem kontrole nad plecakiem kolegi, który o dziwo zgubił sie, ale raczek ktos go ukradł bo pozniej sprawdzalismy go i ne bylo (Panie odpuśc złodziejowi grzechy)Na szczescie w plecaku byly tylko picie i kilka kanapek .W powornym ścisku gdzie niebylo powietrza staliśmy po prawej stronie, chcialem wyjsc gdyz niemialem juz sił tam stac ( stałem od 9:30 rano), wiec poprosilem ochrone by mnie wyjeła stamtad, bylem blisko brierki po prawej stronie wiec szybko mnie wyciagneli, gdyż samemu wycofac sie nie dalo rady, nawet reki do kieszeni nie moglem wlozyc. Ochrona mnie wyciagla tak jak kilkadziesiat innych osob które widzialem jak stali po lewej i prawej stronie sceny. Kolege z którym pojechalem tez wyciagneli gdyz niemielismy sił tam stac, gydbysmy stali tam od np. 18 napewno bysmy wytrzymali, do tego ten upał dawał okropnie i brak picia. Po przebiegnieciu resztkami sił w prawo od sceny weszlem na prawą czesc płyty i na konócwe Nightwisha w koncu po 11 godzinach stania usiadłem na chwilke. NIghtwish skonczył, wziołem butelke wody, którą ochroniarze podawali w przerwie i ruszylem pod scene po prawe czesci płytki. Po heroicznej walce udalo mi sie dostac w miare blisko. Solidarnie poczestowałem butelka wody spragnionych fanów i zaczelo sie.
Najpierw "Ides Of March" szkoda ze z tasmy ale i tak super bylo, potem identycznie jak na trasie "The Numbear Of The Beast Tour " zaczeli grac "Murders In The Rue Morgue ", kawałek bardzo szybki, idealnie pasujacy na koncert, potem troche zapomniany "Another Live". Jescze jedno życie wyszlo kapitalnie i bardzo szybko sie skonczylo. Nastepnie "Prowler", utwór, który uwielbiam.. i ta gitara przez caly numer Dave. Po tym numrze Bruce sie przebrał i od razu weszło "The Trooper", utwór jak zawsze zagrany na żywo świetnie, sczególnie solo razem Adriana i Janicka wypadło okazale. Nastepnie Bruce cos tam mówił i zapowiedział "Remember Tomorrow", kilka zaplniczek w górze i zaczelo sie najpierw spokojnie "Unchain the colours before my eyes... potem szybciej, utwór zagrany po mistrzowsku. Po sekundzie przerwy od razu weszło "Run To The Hills", utwór grany w ostatwnich trasach na końcu, tutaj zagrany w srodku set isty, mi to nie przeszkadzalo poskakalem i odspiewalem całe pisoenke i jak pozostali fani. "Charlotte The Harlot" były nastepną piosnka, sczerze to sie jej niespodziewalbym nigdy, troche zapomniana "szarlotka" wypadla bardzo dobrze. No i potem "Revelation", i od razu wszystkie rece klaszczą, a potem dynamiczna czesc utworu... kapitalnie. Nastepnie "Where Eagles Dare", oczekiwalem tego utworu, uwielbiam te szybkosc tego utworu, wyszlo znakomicie, byłem pod wrazeniem, poraz pierwszy widzialem ten utwór na real. Po chwilce przerwy i gadaniu Bruca nastapiła chwila na która czekalem tyle lat :"Phantom Of The Opera", niesamowity utwór, powienien byc grany zawsze ze wzgledu na te solo, to jest coś niesamowitego, tylko dziekowac Bogu ze to stworzył. Po tym kawałku troszke sie wycofałem a Bruce krzyczy :"If you're gonna die..... "Die with your boots on" utwór wypadl lepiej niż w Spodku, odśpiewałem cała piosnke wraz z refrenem, czekajac co sie pojawina scenie podczas kawałka "The Numbear Of The Beast", diabałek był przez cały czas, troche ognia, tylko 2 szóstki ?? oraz diablice kąsające członków zespołu.Po sekundzie przerwu nastala ta chwila: "Hallowed be thy name" -- utwór mistrzostwo świata, co tu pisac... wyszedł jak zawsze mega super extra :rocx . POtem tradycyjnie :"Iron Maiden" konczył występ Maidenówi po pokazaniu sie Eddiego zespól uciekł ze sceny. Ludzie w miedzyczasie krzyczeli Fear of te Dark, no bo malo ludzi znalo set liste wiec nikt nie przypuszczał ze tego nie zagraja, dla mnie dopbrze ze nie grali Fear, gdyz wolałem posluchac czegoś "starszego". Po kilkuminutowej przerwie zagrali "Running Free", po zabawie z publiką i odśpiewaniu całej piosnki czas na "Drifter", utwór krótki i nie bylo starego dobrego.. Ijo Ijo , YOO, itp. Na tym kawałku wyszedł stary dobry Eddie raczej ten sam co z teledysku The Number of the beast. I na koniec zagrali nam "Sanctuary" dalem z siebie wszytsko bo wiedzialem ze to koniec, poczym gdy zespoł zegnal sie z fanami poszlem do wc oddajac mocz po raz pierwszy od 15 godzin :twisted: .
Doszłem do bramki nr 7 gdzie sie umwilem z pozostalym kolegami i udalismy na tramwaj, po bładzeniu w koncu wsiadlismy i dojechalismy pod dworzec PKP w Katowicach.
po godiznie 1 w nocy pociag ruszył w strone Krakowa, Tarnowa,Rzeszowa biletu niemieslimy gdyż mało bylo realne zeby kanar próbował sie przeciskac po przedzialach gdzie bylo tlum ludzi. Więc cała droge z Katowic do Krakowa przespałem w kiblu siedzia na muszli (moze mnie kto pamieta). Po dojedzie do Krakowa zrobilo sie luzno kupilmy bilety do Tarnowa u kanara i spokoinie wróiclismy. W Tarnowie zameldowalismy sie przed 4 rano. Poczym udalismy do restauracji gdzie u niemiajace humoru barmana wraz z innymi fanami zamówilismy obiad( kotlet, frytki i surówka plus barszcz czerwony), zaraz po posileniu sie udalismy do TAXI , która nas zawiozła do domku, gdzie spokojnie mogłem pujsc do wanny i do spania. to tyle
AMEN

jes'tem
-#Prowler
-#Prowler
Posty: 4
Rejestracja: pn maja 30, 2005 4:33 pm
Skąd: Katowice

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: jes'tem » czw cze 02, 2005 6:28 pm

ja opowiem tylko jedno ciekawe zdarzenie: siedzieliśmy z ekipa na trawce i podeszlo do nas 2 nieznanych gosci... chyba picia z% szukali ale u nas juz nie bylo:] .... anyway, podeszli i siedzieli jakies pol godziny a jeden zaczal opowiadac historie swojego zycia:D:D ale to bez kitu!! taka serious historia: urodzilem sie tam, moja matka tam itede:D fajny zlew mielismy:)

Awatar użytkownika
real_alien
-#Long distance runner
-#Long distance runner
Posty: 836
Rejestracja: sob lis 27, 2004 7:33 pm
Skąd: Rapture

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: real_alien » czw cze 02, 2005 9:28 pm

Czas na moją relację. Jest dosyć długa i SZACUN dla każdego kto dobrnie do końca ;)

W ciągu tego weekendu poznałem dużo osób, lecz nie pamiętam imion czy ksywek, wybaczcie ;) Jeżeli jesteście pewni, ze mnie znacie dajcie mi znać w ten czy inny sposób :beer

Dzień pierwszy
Z S1MONem i Zeratulem byłem umówiony na PKSie w Katach koło 1900, jednak byłem tam wcześniej, więc postanowiłem wejść do Empiku. Gdy stałem przy kasach dorwali mnie moi przyszli towarzysze. PKS odjechał o 1940, w Cieszynie był po 2100 – podczas tej trasy niewiele się działo, więc nie ma o czym pisać. Do pociągu do Pragi mieliśmy ponad 3 godziny, więc postanowiliśmy zaszyć się w jakimś pubie w Czeskim Cieszynie. Po przejściu przez granicę byliśmy świadkami koncertu który odbywał się na rzece oddzielającej obydwa Cieszyny. Moim zdaniem była to muzyka bardziej do relaksu niż do zabawy, ale nie można o niej powiedzieć niczego złego. Postanowiliśmy zrobić sobie zdjęcie – zaczepiłem parę starszych ludzi, którzy okazali się być Niemcami i przez 5 minut tłumaczyłem kobiecie gdzi ema patrzeć i co nacisnąć żeby zrobić zdjęcie ;) Dotarliśmy na dworzec kolejowy z zamiarem kupna biletu, na szczęście odbyło się bez problemów, gdyż kasjerka mówiła po polsku; za powrotny dla 3 osób w obydwie strony zapłaciliśmy 1250 koron. Udaliśmy się na poszukiwania sklepu nocnego (bo jak to tak, do pociągu bez browarów?;)), ale żadnego nie znaleźliśmy. Wróciliśmy do Ojczyzny na zakupy, znaleźliśmy najładniejszą Żabkę na Śląsku i z czteropakami w plecakach ponownie zawitaliśmy w Czechach. Teraz pozostało tylko znaleźć knajpę i poczekać do 0100, jednak jak się okazało również to nie było takie łatwe, gdyż ledmo weszliśmy pierwszej lepszej pizzerii jakaś panienka zaczęła wymachiwać rękoma mówiąc „końcimy, końcimy”. Niezadowoleni z obrotu sprawy znaleźliśmy jakieś miejsce w którym byliśmy jedynymi klientami i przy piwach toczyliśmy swoje dysputy na temety okołomejdenowe (typu „jakie będą pewniaki na koncercie”). O 0030 udaliśmy się na dworzec na którym wypiliśmy jeszcze po dobrym bo rodzimym piwie i wpakowaliśmy się do pociągu. Znaleźliśmy wolny przedział, więc się w nim rozgościliśmy i zabraliśmy się za pozostałe „baterie”. przy rozmowach czas płynie szybko, z 0100 zrobiła się 0300 i postanowiliśmy przespać się chociaż te 3 godziny. Nastawiliśmy komórki i „wygodnie” się rozłożyliśmy. Dziękuję Likiemu za pozdrowienia ;)

Dzień drugi
W Pradze wylądowaliśmy około 0700. Po szybkim dojściu do siebie w dworcowej toalecie (można nawet wziąć prysznic) postanowiliśmy, że udamy się na most Karola, gdyż Zeratul stwierdził, że w jego pobliżu jest niezła (czytaj – tania :P) jadłodajnia, więc z mapą w dłoni ruszyliśmy w jego kierunku. Pierwszy sklep przy którym się zatrzymaliśmy był sklepem... monopolowym :P Niestety o tej godzinie był jeszcze zamknięty więc skończyło się na podziwianiu ekspozycji ;). Do mostu dotarliśmy dosyć szybko, bacznie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu plakatów Ironów, jednak żadnego nie dostrzegliśmy. Rzeczonej jadłodajni nie odnaleźliśmy więc wbiliśmy się do McDonalda abo zastanowić się nad następnym punktem naszej „wycieczki” – zdecydowaliśmy się, że pójdziemy zobaczyć Prasky hrad. Żeby się na niego dostać trzeba było wejść schodami, których może i nie było wiele, ale przez upał wejście na samą górę było męczące... respekt dla setek Japończyków, którzy ubrani jakby była co najmniej jesień nie okazywali żadnych oznak zmęczenia. Po pobieżnym zwiedzaniu okolicy nadzedł czas na kolejny odpoczynek po którym podjęta została decyzja, iż nie wracamy na miasto lecz idziemy pod T-mobile Arena. Była mniej więcej godzina 1100 i było już naprawdę gorąco. Po półgodzinnym „spacerku” zaczęliśmy mieć podejrzenia, gdyż rzeczywistość nie zgadzała nam się z tym, co widzimy na mapie. Chwila skupienia i okazało się, że poszliśmy w dokładnie przeciwnym kierunku :P Po siarczystych przekleństwach (wiedzieliście, że k***a po czesku to też k***a?) zrobiliśmy zwrot o 180 stopni i podreptaliśmy przed siebie, tym razem nie odkładając mapy nawet na moment. Po jakimś czasie jeden z moich towarzyszy (zdaje się, że S1MON) wypatrzył na słupie plakat zapowiadający koncert Black Sabbath... i na kolejnym słupie też... i jeszcze na następnym, więc wszyscy zabrali się za odklejanie, jednak klej trzymał bardzo mocno i okazało się, że nic z tego :cry:. Na słupach wisiały również plakaty Avril, jednak odkleić je było równie ciężko jak Sabbathów. Oblani potem zrobiliśmy sobie przerwę w kolejnym McDonaldzie, tym razem koło stadionu Sparty Praha na którym akurat miał odbyć się mecz, więc fastfood wypełniony był kibicami i policją. Po przejściu ostatniego odcinka około godziny 1300 wylądowaliśmy wreszcie pod areną , lecz nie spotkaliśmy żadnego Sanktuarianina... wstąpiliśmy do restauracji obok w której siedzieli już metale różnych narodowości – oprócz Czechów zauważyliśmy jeszcze Chorwatów i Brytyjczyków. W ubikacji lekko się odświeżyłem i przebrałem (i w końcu ubrałem glany, S1MON za to wziął regularną kąpiel Po godzinie pojawili się Sim0n, Caleb i ironpacy, którym jako pierwszym z ekipy znudziło się zwiedzanie ;) Po kolejnej godzinie (w czasie której rozegrała się pierwsza połowa meczu. Sparta przegrywała, hehe :P) zjawili się MaYer, Wicker i resza ekipy (aczkolwiek nie cała) którzy mieli dla nas koleją niespodziankę: jeden z biletów mieli na „stani u podia” czyli na sektor pod sceną. Uznaliśmy, że najuczciwiej będzie przeprowadzić losowanie – Sim0n połamał dwie wykałaczki, jadną zostawił całą – ten, kto ją wyciągnął wygrał. A był to Zeratul... chociaż właściwie nie wylosował jej, ona po prostu została (trzeba było wyciągnąć środkową, co S1MON? ;)). Do koncertu było jeszcze kilka godzin, udaliśmy się do busów, żeby zostawić nasze plecaki, na co kierowcy zgodzili się bez problemu (a czy mogło być inaczej, skoro to hanysy? :P). Poznałem kilka osób (Eddia, fajne spodnie... i gabki w glanach :P) w tym Kaśkę i Marcina którzy mieli z nami wracać do Katowic oraz dwóch Amerykanów którymi „opiekował się” Wicker. Całą ekipa udała się pod bramy areny – Czesi gdy nas zobaczyli zmienili pozycję z siedzącej na stojącą. Mnie osobiście czas do otwarcia bram strasznie się dłużył, ale było kilka momentów, które przerywały nudę ;) Rozbawili mnie Czesi, którzy zobaczywszy koszulkę „Murray the great” Negrity zaczęli na nią wskazywać i coś trajkotać po swojemu ;) Po jakimś czasie bramy zostały otwarte i zaczęliśmy napierać do środka, na co jeden z ochroniarzy bardzo się wkurzył i zaczął wrzeszczeć coś w stylu „trzy kroki do tyłu bo zamkniemy”. W środku ja i S1MON popędziliśmy na zwykłą część płyty, gdyż jako jedyni nie mieliśmy biletu na „stani u podia” . Po ok. 40 minutach stania byłem strasznie spragniony, ale nie chciałem iść się napić, gdyż po pierwsze miejscówka całkiem dobra a po drugie koncert mógł się zacząć w każdej chwili, jednak zaświtało mi w głowie, że jeżeli nie pójdę teraz to suche gardło sprawi, ze nie będę mógł drzeć się podczas piosenek. Pobiegłem więc do kibla, napiłem się czeskiej kranówy, która dziwnie zajeżdżała i wróciłem na płytę, jednak o powrocie na poprzednie miejsce nie było mowy. Poprzeciskałem się trochę do przodu, do środka i oczekiwałem na „Doctor doctor”, jednak w pewnym momencie zgasły światła i zaczęło się...

The Ides Of March – świetnie sprawdza się jako intro. W ułamku sekundy przybyło mi adrenaliny na cały koncert i zacząłem klaskać do rytmu, jednak Czesi pozostali bierni, przyglądali się jedynie z zaciekawieniem. Intro się skończyło i...

...Murders In The Rue Morgue, bez wstępu dzięki czemu wejście na scenę (czy może raczej jej zaatakowanie) zespołu było bardziej płynne. Zacząłem śpiewać, pogować, ogólnie dawałem z siebie wszystko, Czesi tylko patrzeli na mnie jakbym był jakimś barbarzyńcą :/ Postanowłem przebić się do przodu, gdyż tam było bardziej „ruchawe” towarzystwo.

Another Life – gdy zaczęli go grać, niektórzy ludzie wokół mnie spojrzeli na siebie pytająco. Ogólnie nie przepadam za tym kawałkiem, ale to nie znaczy, że stałem jak kołek ;)

Prowler! Skakałem jeszcze wyżej i darłem się jeszcze głośniej. Na początku gitary trochę się ze sobą zlewały, później było już lepiej

The Trooper – tu wreszcie Czesi się obudzili, z tego co widziałem szalała cała płyta. Bruce ubrany jak kawalerzysta wymachiwał brytyjską flagą jak to ma miejsce od BNW tour.

Remember Tomorrow - chwila wytchnienia. Niesamowicie klimatyczny kawałek we wspaniałym wykonaniu Bruce'a. I do tego te światła...

Run To The Hills – kolejne przebudzenie Czechów. Jeden z moich ulubionych kawałków, z całego koncertu właśnie podczas tej piosneki najostrzej headbangowałem ;)

Gdy Bruce zaczął gadać coś o Acacia avenue wpadło mi do głowy, że to nie będzie numer z TNOTB lecz Charlote the Harlot – i nie pomyliłem się. Podczas utworu zastanawiałem się w którym momencie na scenę wyjdą dziewczyny i jak będą ubrane. Jednak nic takiego się nie stało, żadna „holka” na scenie się nie pojawiła. Zacząłem przesuwać się do tyłu z zamiarem udania się na sektor aby zobaczyć, jak to wszystko wygląda stamtąd. Gdy tam dotarłem okazało się, że wszyscy PODKREŚLIĆ siedzą, popijają sobie piwo i kiwają głowali jakby komuś przytakiwali... szok. Spodziewałem się, że będzie trochę inaczej niż we Wrocku, gdzie też byłem na sektorze, ale na to, co zobczyłem przebiło moje najśmielsze oczekiwania...

Dotarłem do najniższego rzędu sektora i w tym momencie Bruce zaczął zapowiadać następną piosenkę. Ktoś przy scenie musiał krzyknąć „Revelations” gdyż Bruce powiedział „That’s right! How do you know? You’ve read the script, didn’t you? Revelations!” Ponownie ze skróconym intrem i wiecie co? Ta wersja bardziej mi się podoba od oryginalnej.

Bruce powtórzył dwukrotnie jakiś tekst (nie zrozumiałem co – „... calling ...”) i odezwała się perka Nicka. Where Eagles Dare! Gdy to usłyszałem strwierdziłem, że to najmocniejszy punkt wieczoru... jednak niewiele później okazało się, ze się myliłem. Dopiero podczas tego utworu zobaczyłem, jak się bawi płyta... a raczej jak się nie bawi. Nie licząc kilku rzędów od sceny (czyli min. Sanktuarian) oraz kilku „punktów zapalnych” ludzie na płycie w ogóle się nie ruszali. Jesteśmy sąsiadami, ale na koncertach zachowujemy się zupełnie inaczej.


Die With Your Boots On – do tego utworu podszedłem z entuzjazmem podobnym jak podczas „Another life” , tj.wolałbym usłyszeć coś innego, zwłaszcza, że grali go w Katach w 2003.

Phantom Of The Opera! Gdy popłynęły pierwsze dźwięki ciarki przebiegły mi po plecach. Chwilę wcześniej Bruce zapowiedział ten utwór jako „utwór. którego nie grali od bardzo dawna”, więc nie wpadłem, że to Upiór gdyż grali go na Ed Hunter tour. W jednej chwili „Where Eagles Dare” spadło na drugie miejsce ;).


Woe to you, on Earth and Sea...
Zdziwiłbym się, tego zabrakło. Tu Czesi od Polaków niewiele się różnią – ten tekst każdy wyrecytował bezbłędnie ;) Nie było by nic nadzwyczajnego w tegorocznym wykonaniu tego utworu, gdzyby nie to, co stało się po drugiej zwrotce... Na scenie pojawiły się cztery „diablice”. Ale przez to jak wyglądały i co miały na sobie niejeden facet poszedłby za nimi do piekła :D Stało się jasne, co będą robić nasze dziewczyny w Chorzowie (przynajmniej co miały robić).

Hallowed Be Thy Name – wiedziałem, że będzie ten kawałek, gdyż podczas soundchecku ktoś dwa razy uderzyłw dzwon... czy raczej w klawisz z odpowiednim brzmieniem ;) Podobała mi się zabawa Bruce’a z publicznością, tak jak na RIR.

Iron Maiden – zawiodłem się trochę, że to już... że jeszcze bisy i koniec. Jak zwykle za sceną duży Eddie – dmuchany, jak z okładki pierwszego albumu.

Nie jestem pewny, czy to było teraz, czy wcześniej – speech Bruce’a po powrocie na scenę. Określił Pragę jako „stolicę heavy metalu we wschodniej Europie” co wywołało drwiący uśmieszek na mojej twarzy, powiedział, że jutro grają w innym kraju, w Polsce i czy jest ktoś z Polski, na co zareagowała ekipa Sanktuarium spod sceny – na sektorze było Was słychać bez problemu ;) Powiedział coś jeszcze i...
Running Free! Odkąd pamiętam zawsze chciałem go usłyszeć – kultowa zabawa z publicznością, „I’m running free, yeah!”.

Drifter – w tym momencie Czesi zaczęli opuszczać halę, nie rozumiem dlaczego. Kawałek – perełka, nie grany od bardzo, bardzo dawna (szkoda tylko, że bez „yo yo”)


Sanctuary – po raz ostatni zabawa Bruce’a z publicznością. Wszystko co dobre szybko się kończy... ale nie dla wszystkich ;)

Pod busem byłem jako pierwszy, pogadałem sobie trochę z kierowcą, zjawiła się reszta Sanktuarium, Amerykanie pytali się o Roberta oraz czy mogą się zabrać busem. Kasia, Marcin, S1MON, Zeratul i ja zabraliśmy plecaki i udaliśmy się w stronę stacji metra. W ciągu 7 minut byliśmy na dworcu, do pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc niektórzy conieco przekąsili. Kasia i Marcin nie mieli biletu więc poszliśmy go kupić. I tu pojawił się mały problem – starszy gościu, nie gada po angielsku... ale jakoś się udało, bo umiał powiedzieć „Poznań” i „silnik spalinowy” :P:P. Gdy doszliśmy na peron pociąg już stał, przedziały były zajęte. Nastawiliśmy budziki na 0630 i rozdzieliliśmy się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Z S1MONem i Zeratulem znaleźliśmy przedział, w którym spały dwie osoby – podstarzała kobieta i starszy facet. Kobieta okazała się werdną babą, przyjęła minę buldoga i w każdego z nas wgapiała się z zamiarem wyczytania naszych myśli. ułożyliśmy się do snu, ale nie było nam to dane – ów baba zaczęła palić, ale to nie było problemem. Problemem było to, że po zgaszeniu papierosa przez 10 minut kaszlała jakby miała płuca wypluć. Jakoś udało jej się usnąć, ale wtedy swoje harce zaczynał facet obok – wiercił się, otwierał okno, zamykał, otwierzał, zamykał... pół biedy jakby robił to cicho, ale przy każdej czynności gadal do siebie. Gdy on się uciszył, baba zaczęła chrapać gorzej jak mój fater po 48h w pracy, więc gościu zaczął klaskać w dłonie, żeby przestała.... No i przestawała, na 5 minut, facet klaskał i tak w koło macieju :/ W ten sposób planowane 5 godzin snu zamieniło się w niecałe 3 z przebudzeniami co 15 minut.

Dzień trzeci
Do Czeskiego Cieszyna dojechaliśmy około 0730, PKS z Cieszyna do Katowic mieliśmy o 0810, więc leniwie ruszliśmy do Polski. W autokarze cześć spała, część przycinała komara (ja). Około 0945 byliśmy w Katowicach, gdzie czekał samochodem mój fater. S1MON i ja pojechaliśmy do mnei do domu żeby wziąć szybki prysznic i pojechaliśmy spowrotem do Chorzowa. Szukając miejsca zbiórki spotkaliśmy Czara i wspólnie udało się zlokalizować resztę Sanktuarian. Poza praską ekipą nie znałem nikogo, więc wolałem zostać w pobliżu MaYera ;) Po chwili zjawiła się Kea – nigy jej nie widziałem ale rozpoznałem ją bez problemu, gdyż miała na sobie strój sędziego głównego i trzymając żółte i czerwone kartki rozglądała się bacznie dookoła :P :P ;) Po otrzymaniu instrukcji dotyczących odbioru opasek S1MON i ja poszliśmy do pobliskiego Carrefoura, który w ten dzień zarobił fortunę na napojach ;) Zdecydowaliśmymy, że wejdziemy na stadion przez bramę nr.7, która notabene była najbardziej oblegana. Dostaliśmy się do środka, z tego co widziałem ochrona napojów wnosić nie pozwalała, możliwe, że to się później zmieniło. Udaliśmy się po opaski, które rozdawał MaYer; poroznosiliśmy trochę ulotek i wróciliśmy pod drzewo, przy którym zbierali się klubowicze (pozdro dla ekipy spod drzewa :P). W tłumie rozpoznałem amaZonę (nice glasses 8);)>, poznałem Andzię i Karolcię (które były laureatkami konkursu) oraz wiele innych ludzi – wybaczcie mi, ale nie pamiętam Waszych nicków ale na ulicy bez problemu poznam ;). Nie będę rozpisywał się o poszczególnych zespołach, bo większość czasu gdy grali przesiedziałem ;) Tyłek ruszyłem dopiero na Behemotha mino, iż nie lubię blacku, ale chciałem zobaczyć jak sobie dadzą radę na stadionie. Respekt dla Nergala i spółki za to, że w taki upał wytrzymali w skórach i mejkapie ostro headbangując ;) Primala przesiedziałem, na Kreatorze poszedłem na płytę na kilka kawałków. Słucham ich bardzo sporadycznie, więc myślę, gdybym bardziej znał ich dorobek nieźle bym się bawił. Po Kreatorze wreszcie nadszedł czas na coś dla mnie – Nightwish. Dopchanie się do przodu nie było zbyt trudne, w niedługim czasie Andzia, kolega w koszulce No More Lies i ja znaleźliśmy się w czwartym czy piątym rzędzie naprzeciw miejsca w którym zawsze gra Dave. Zaczęło się gdy było jeszcze jasno, moim zdaniem to odjęło wiele uroku temu występowi, gdyż na koncertach zawsze mają wspaniałe oświetlenie a było jeszcze zbyt jasno żeby stwarzało ono odpowiedni klimat. Przez pierwszą połowę występu wyśmienicie się bawiłem.
Po delikatnie mówiąc kontrowersyjnym wykonianiu „High hopes” Floydów wyszedłem z sektora, żeby się czegoś napić. W drodze powrotnej spotkałem A.S.F.Ę, Negritę oraz jeszcze jedną dziewczynę (Natalię?) i razem oglądaliśmy resztę występu (w międzyczasie zauważyłem EeBe i Slayera z flagą – fajna była ;)). Gdy Nightwish zszedł ze sceny ja i trzy towarzyszki zaczęliśmy się przedzierać pod miejsce w którym gra Dave, dzięki czemu byłem w tym samym miejscu co na Nightwishu. W tłumie zgubliśmy gdzieś A.S.F.Ę, za to spotkaliśmy innego Sanktuarianina (stałeś obok mnie, po lewej, będziesz pewny, że to Ty to mi powiedz ;)). Przy barierkach zauważyłem Sim0na i MiKiego (MiKi - nie znam Cię, ale tak mi się przynajmniej wydaje, że to byłeś Ty – dżinsowa kamizelka i luźno spięte włosy?). Oczekiwanie na Maiden było krótsze niż w Pradze, byliśmy też świadkami jak powstaje cała scenografia. Natalii dziękuję za wodę ;) Zgasły światła...
Tym razem byłem świadomy tego co mnie czeka ;) Może nie do końca... w czasie „Murders” w ciągu 20 sekund znalazłem się 10 metrów dalej od miejsca w którym stałem na początku i tam już pozostałem do samego końca :). Setlistę opisałem już wcześniej, więc nie chcę się powtarzać, aczkolwiek są momenty warte wspomnienia. Podczas „Run To The Hills” zauważyłem jakiegoś technicznego Ironów (na pewno nie Polaka) który w słuchawkach na uszach i ze strachem w oczach przeciskał się w kierunku sceny, lecz nie dawał sobie rady, gdyż fani napierali na niego ze wszystkich stron. Ciekawe jakie będzie miał wspomnienia z Polski... ;)
Podczas „The Number Of The Beast” czekałem na pojawienie się naszych dziewczyn. I pojawiły się... dziewczyny, ale nie nasze... Mystic niestety dał dupy.
Wejście zespołu na bis, „Poland, we salute you”, skandowanie „Fear of the dark” i „dziękujemy” – wszystko jest w innym topicu ;) Dodam tylko, że na początku gdy ludzie krzyczeli „Fear...” myślałem, że krzyczą „Dickinson” (how stupid of me). Potwierdzam natomiast, że lewa strona krzyczała „dziękujemy” ;)
Tak naprawdę dopiero teraz, po koncercie poczułem zmęczenie, a tu jeszcze zlot. Pobiegłem do samochodu zmienić koszulkę i wziąć plecak S1MONa i wróciłem pod bramy skansenu, gdzie było tak ciemno, że nie wiedziałem kto jest kto, ale po chwili wyłonił się Liki ze swoją zajebistą latarką ;) Zanim wszyscy się zebrali upłynęło trochę czasu i nastał

Dzień czwarty
Szefostwo zadecydowało, że najwyższy czas udać się do leśniczówki. Pojawił się problem – nikt nie wiedział jak tam dojść a amaZony nie było w pobliżu. Ale dzięki niebieskiej latarce jakoś udało się dojść do klubu. Po zajęciu miejsc (miałem zaszczyt siedzieć przy stole z administracją – zaszczyt mnie kopnął ;)). Odebrałem darmowe piwo, które natychmiast wypiłem... i poczułem jak oczy same mi się kleją – oznaczało to, że dla mnie zlot się zakończył zanim się na dobre zaczął. Próbowałem się poratować zapiekanką, na którą czekałem 40 minut i która okazała się obrzydliwa, w międzyczasie pogadałem sobie z jednym Chorwatem:
- <nadaje_po_chorwacku>
- <real_alien_robi_wielkie_oczy>
- do you speak english?
- yes
- we’ve been trying to find this fuckin’ p lace for about an hour but we couldn’t so we had to tak a taxi
- I understand you, it’s fuckin’ dark out there
(...)
Zapiekanka jednak mnie nie uratowała i postanowiłem się zdrzemnąć (wcześniej oczywiście kibicowałem paru osobom podczas karaoke i byłem świadkiem jak Liki ulepsza piwo – coś jak zamiana wody w wino przez Jezusa :P). Gy już czasami się ocknąłem jedyne co widziałem to śpiewającego S1MONa (trochę Ci się słowa myliły, ale co tam :P Po tylu piwach...) i Caleba wznoszącego toast – „Za Kata!”. Ostatecznie wyszedłem z knajpy koło 0400 i przez pół godziny błąkałem się po parku bo nie potrafiłem z niego wyjść :P W domu byłem przed 0600, wziąłem prysznic i od razu poszedłem do łóżka. Tak się skończył najdłuższy dzień w moim życiu – 70 godzin na nogach, jedynie ok. 6 godzin snu w pociągach.
Żałuję, że nie mogłem aktywnie uczestniczyć w zlocie ale już nie dałem rady – SZACUN dla S1MONa i Zeratula za to, że wytrzymali dłużej niż ja
:beer :beer
To na koniec podziękowania:
MaYer – za założenie Sanktuarium
Fanklubowiczom – za świetną zabawę w Pradze i w Chorzowie
S1MONowi i Zeratulowi – samemu do Pragi bym nie pojechał
Likiemu – za niebieską latarkę i pozdrowienia ;)
Calebowi – za Kata! :lol:
i innym osobom, bez których ten weekend byłby mniej przyjemny
Ostatnio zmieniony czw cze 02, 2005 10:48 pm przez real_alien, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
mefistofeles
-#Charlotte
-#Charlotte
Posty: 5
Rejestracja: czw gru 04, 2003 9:34 pm
Skąd: Inowrocław/Toruń

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: mefistofeles » czw cze 02, 2005 10:35 pm

relacja pisana na inne forum, ale tu też sie nadaje:


Mystic Festival 2005

Dla mnie impreza zaczęła się zgrzytem - ludzie z obsługi odesłali nasz autokar gdzieś w las kasując jeszcze 40 zeta mimo, ze pod samym stadionem byly wolne miejsca. Jednak około 13 przeszedłem pomyślnie kontrolę i trafiem na płytę. Gorąco jak w piekle, ale w tunelu pod trybunami był i cień i przeciąg. Spotkaliśmy Pawła (44) - więc 75% Soul Possessed bawiło się razem. Około 14 zaczął grać DragonForce. Fajna, przyjemna kapelka - coś pomiędzy Helloween a Rhapsody. Po króteij przerwie zaczął Frontside - jeden z flagowych zespołów Mystic Production wpychany gdzie tylk się da nawetjak nie pasuje do reszty kapel - mimo zachęt wokalisty Chorzów nie napierdalał w stopniu wystarczajaćym. Dla mnie właściwe uczestnictwo w imprezie zaczęło się od Primal Fear - żałuję, że nie poznałem tego zespołu wcześniej. Świetna muzyka i doskonały wokalista - chyba najlepszy na festiwalu (nie licząc pani z Nightwisha, bo to inna kategoria). Niestety grali krótko, gdyż w kolejce na scenę już czekał Behemoth - dyżurna gwiazda MP. Tutaj jednak nie wzbudziła aż takiego zainteresowania - cóż - kręgi słuchające Maidenó na słowa "jesteście pięścia wymierzoną w tron Boga" w wikększości uśmiechały się z politowaniem. Sam występ był oczywiście doskonały, choć makijaż muzyków srenio paował do pełnego słońca padającego na scenę. W prerwie między Behemothem a Kreatorem dostałem telefon od MiGa* i w kilka minut znaleźliśmy się wśród wielotysięcznego tłumu. Kreator dał czadu - i to dosłownie występowi towarzyszyły kłęby kolorowego dymu. Legenda trashu postarała się mocno, czego nie można powiedzieć o ich akustyku, który zdaniem wielu ludzi schrzanił brzmienie. Po Kreatorze zaczęliśmyu się wszyscy przesuwać do przodu by mieć doskonały widok na Nightwisha. A było na co popatrzeć... Tarja Turunen (na boku śpiewaczka operowa o takim głosie, że nagłośnienie nie wyrabiało czasem jej skali) momentalnie porwała publikę, nawet tych, którzy na codzień za taką muzyką nie przepadają. Ukłonem dla nich było wplecenie w końcówkę Wishmastera riffu z maidenowskiego "Troopera". Basista zaś wyraził długą pochwałę polskiej wódki. Zespół zakończył przebojem "I wish I had an angel" wprowadzając tłum w stan bliski ektazy ;-). Rzadko sie zdarza, ze bezpośredni support Maidenów jest taka gorąco przyjmowany - tu jednak tłum długo skandował nazwę Nightwish. Słońce schowało ięza koronę stadionu, zaczęło się ściemniać a czas do występu głównej gwiazdy festiwalu upływał na próbach zdobycia jak najlepszej pozycji pod barierką. Niestety - nie barierka pod sceną, gdyż to szczęscie mieli tylo Ci, którzy przybyli na samym początku - dla nich był wydzielony sektor. Zwykli śmiertelnicymogli się zblizyc do sceny najwyżej na 50 metrów. Światła zagasły by po chwili zapalić się i dając po oczach publiczności dać czas technikom na odsłonięcie dekoracji. Po chwili na scene wyszło IRON MAIDEN.
Zgodnie z zapowiedziami zagrali tyklo utwory z pierwszych 4 płyt - przez niektórych zapomniane, ale pełne czadui młodzieńczego wigoru. Jak zwykle Bruce latałpo całej scenie. Publika zas niemiłosiernie się kotłowała - w połowie mojego ulbionego Troopera musiałem przesunąć się na tyły. MiG wytrzymał trochę dłużej, ale po kilkunastu minutach zobaczyłemgo obok siebie. Scenografia nie była tym razem tak imponująca jak 1,5 roku temu za to okraszona efektami pirotechnicznymi. Małym zgrzytem było niezapaleniesię jednej szóstki przy wstępie do The Number of The Beast. Nie zawiódł natomiast wielki diabeł z niebieskimi oczyma i kilka dziewczyn (wytypowanych wśród fanek członkiń polskeigo fanklubu),które przebrane za mniejsze diabełki podkłuwały widłami muzyków. Po około 80minutach zespoół zszedł ze sceny zmuszając tłum do skandowania na zmiane Maiden, Iron Maiden i "ku*wa mać - zespół grać". Kiedy gardła i ręce zaczęły nam wysiadać zespół wrócił. Nie posłuchał jednak vox populi wzywająegodo zagrania Fear of the Dark tylko zagrał Running Free i dwa inne stre utwory. Kiedy zespół ukłonił się, zszedł ze sceny i zapaliły ię światła stadionu jasnym sie staó, że to już oniec. Na pociesenie z głsników puszczono pioenkę Monty Pythonów "always look on the bright side of life"
Co mi się podobało: doskonały dobór kapel, brak poślizgów i darmowe toalety (ładne i czyste). Co mi sie nie podobał: zabieranie wody na bramce, by potem sprzedawać 1,5l cisowianki po 10 a nawet 15 złotych. Nie podobał mi się sektor dla wybranych, bo skoro zapłaciłem tyle samo co oni to chciałbym miec chociaż szansę podejcia bliżej.
Generalnie jednak bawiłem się doskonale i trzeci raz równiez na Iron Maiden pojadę.


*znajomy z forum http://www.tatry.prv.pl

Dodam jeszcze, zejechałem wesołym autokarem z Torunia, a w drodze powrotnej się zaziębiłem. Jęsli ktos widział po koncercie gościa z latarką na czole to pewnie byłem ja :-)

Nomad
-#Weekend Warrior
-#Weekend Warrior
Posty: 2663
Rejestracja: pn maja 09, 2005 10:54 pm

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Nomad » czw cze 02, 2005 10:38 pm

Moją relacje moge zacząc od tego że szłem na dworzec we Wrocku PKP o 1 w nocy i wypatruje jakiś fanów , tak sie składa że miałem tam czekać i podpatrywać którym pociągiem jedzie wiecej fanów to tym jade , spotkałem dwóch kolesi i namówili mnie by jechac o 2 :05 ,w sumie to teraz żałuje bo pewnie pózniejszymi pociągami jechało wiecej osób z Wrocka ale cóż ,z drugiej strony chciałem już wsiąśc w pociąg , jeden z tych kolesi to był naprawde psychol ,pijany w podwójnej skórze , bez biletu , pociągu śpiewał Prisonera ,aż sie zdziwiłem że znał tekst , w pociągu zaczepiał ludzi i bełkotliwym głosem gadał o tym ze chce piwa.
Spotkałem w pociągu ludzi ze Stargardu Szczecińskiego ,Szczecina i Żar no i Wrocka ale ci ostatni akurat nie byli rozmowni.
W Katowicach byłem o godz. 5 a w Chorzowie o 5 30 ,poszłem kupić jakieś bułki i wode. W sumie to bałem sie ze zasne ale czas jakoś leciał .
Tak to wszystko zleciało do 12 ,było mi gorąco bo byłem ubrany w katane i koszulke Edward the Great ale cóż . O 12 usadowiłem sie koło barierek by mieć dobra pozycje w boju o opaski. Polewałem sie wodą ,co wzbudzało zdziwienie niektórych ludzi przed stadionem .Gdy już ludzie nieźle sie ścisneli to byłem jednym z niewielu pokrzykiwującech ,krzyczałem np. Mystic Pedałe albo otwierać sku...syny itd ,koło mnie stało pare osób z kuszulkami Iron Maiden Chorzów and Praga takie szare ,chyba byli z Sanktuarium ale pewności nie mam ,a także z koszulkami Adrian,Dave,Steve ,Bruce,Nicko,Janick Welcome in Poland. Gdy już wpuślili nas na płyte dostałem opaske . Wiedziałem już że jestem na płycie . Nie ucieszyło mnie to za bardzo bo byłem wkurzony faktem ze mogłem przyjśc godzine pózniej i też bym miał opaske ...ech tam to jest.
O 14 zaczął grać Dragonforce ,ich muzyka mnie wręcz obrzydziła ,prawie jak techno ,szybkie i bezroffowe ,gdy grali nuciłem sobie ulubione utwory Ironów i Judasów by jakoś przeżyć ten jazgot, na Frontside byłem zdziwony zmianą wokalisty ,i troche zasmucony że nie ma tamtego co był w Wrocku. Primal Fear mnie z letsze zawiódł ot taki Heavy Metal niskich lotów , a wygląd pana Ralfa Sheppersa troche wręcz przeraził , (jak można tak wyglądać ,wogóle) ale cóż widać ze chce być taki jak Rob (moze sobie chciec....,Rob zjada go na śniadanko hehe) ,po Primal przyszedł behemoth ,pamietam ze paru gostków biło sie na Behemothie z ochorną i to pamietam z ich występu tylko ,ot tacy True-Blackowcy :lol:
Na Kreatorze było już dużo lepiej , co prawda głową nie machałem bo było za ciepło jeszcze ale muzyka naprawde niezła .
Po Kreatorze wyszłem ze stadionu i spotkałem znajomych ale oni niestety oznajmili mi że idą na sektor więc sie mineliśmy. Na NIghtwishu stałem sobie z lewej strony płyty, po lewej stronie i byłem jedyna osobą stojącą na koncercie ich ,ludzi sie bawili ,klaskali a ja sobie przechodziłem po scenie i nerwowo wyczekiwałem Maiden. Co do muzyki Nightwisha moge powiedzieć że nawet fajnie grali ,lepiej niż Primal Fear,co mnie zdziwiło.
Skończyli ,teraz trzeba zając dobre miejsce ,...czas mija jest godzina ok. 21 10 ,wdałem sie w dyskusje z paroma osobami ,jeden gostek był chyba z Sosnowca ,drugi z Kalwarii ,krzyczałem nerwowo potem Maiden albo Bruce ,niektózy patrzyli na mnie jak na idiote inni powtrzali Maiden ( Bruce nikt nie powótrzył ,ciekawe dlaczego )
Potem zaczeła dudnić perka i krzykłem Prisoner myslałem ze to zagrają jako otwieracz i częśc ludzi obok mnie też tak chyba pomyślała ,jednak to był falstart .Potem pan od dzwieku zaczął krzyczęć coś w stylu no wait ,yes yes co było straszne ,ale .....nagle przywitały nas dzwieki Idees... byłem na 10000% przekonany ze zaraz pojawi sie Wratchild,ale tak sie niestało. Zaczął sie koncert

1) Murders -mocny wstęp ,świetny utwór ,do 20 sekndy miałem złudzenie że to Wratchild ale nie, ludzie naprawde na tym utworze zrobili show pierwszego zobaczyłem Dave ,potem Adriana i reszte załogi ,to było super ,ja wrzeszczałem zwrotki i refren jak najgłośniej , nawet zrobił sie mały młyn , Bruce szalał na scenie ostro ,na jego widok miałem prawie łzy w oczach ,ale jednak we Wrocku opener bardziej mną wsztrząsnął
2)Another Life- kolejny Killers , utworu tego pierwszy raz posłuchałem w werji Bruca i dlatego kojarzyć od 29 maja będzie on mi sie własnie z tym koncertem , ludzi troche gubili sie w tekscie ale spoko nawet było
3)Prowler-ten utwór swym riffem porwał widownie ,dużo sie działo naprawde ,ludzie szaleli zaczełem patrzeć na twarze fanów i widac było podniecenie i zadowolenie ,jeden z lepszych fragmentów koncertu ,Adrian super szalał na gitarze :rocx
4)Trooper-gdy tylko Bruce powiedział te słowo ,zrobił sie nieżły młyn ,zaczełem biec,skakać ,krzyczęc ,i przeniosłem sie w prawo troche ,utwór zleciał szybko aż nie pamiętam jakiś szczególnym wydarzeń ,ot standard ,darcie ryja na całego ,publika tutaj nie zawiodła,ludzi mieli wesołe ryjki
5)Remember Tomorrow -chwila uspojenia ,że tak powiem ,spotkałem na tym numerze kolege z Stargardu którego spotkałem w pociągu widać było ze mocno przęzywa koncert ,Bruce moim skromnym zdaniem śpiewa ten utwór gorzej niż Di Anno i nie zachowuje tego mrocznego kliamtu ,ale to tylko moje zdanie ,jak chłopaki zaczeli solówke to od razu sie przesunełem w prawą strone i zaczełem skakać ,ludzie troszke nie podłapali klimatu ,ogólnie utwór wypadł całkiem dobrze
6)Run to the Hills -gdy tylko zespół zaczął grać pierwsze takty zobaczyłem kontem oka jak ludzie śpiewają tekst ,podbudowało mnie to i przyłączyłem sie do zabawy , podobnie jak przy Troopku standardowo odśpiewałem cąły tekst i bawiłem sie super ,ten utwór naprawde niszczy gardło :rocx
7)Charlotte the Harlot -szok lekki że to zagrali ,pomyśłałem sobie gdy usłyszałem takty tego utworu ,przez cały utwór patrzyłem na scenografie i czekałem na wyjscie forumowiczek bo tak pisaliście na forum że będą robić za Charlotte ale nikt nie wyszedł ,a zespół zagrał całkiem fajnie ten utwór .
8)Revelations- gdy rozpoczeli to grać zobaczyełm jak jakaś dziewczyna ,na oko 13 lat dostaje lekkiego szoku gdy słyszy pierwsze takty utworu ,heh mysle sobie ludzie lubie ten utwór , starsi fani też żywiołowo reagują , ludzie przerywają mocnym wejściom gitar ,głośnym Hey co brzmi naprawde super ,sam utwór wychodzi bardzo dobrze i sprawia że ledwo trzymam sie na nogach
9)Where Eagled Dare -Bruce mówi jakąs śmieszną gadke i rozpoczynają sie Orły ,tak sie składa że ten utwór jakoś publiki nie ruszył ,nie wiem dlaczego ,praktycznie obok mnie nikt go nie śmiewał ,troche dziwne ,utworu dobrze nie pamiętam bo gdy go grali to poprosiłem jakiegoś kolesia o łyk wody gdy mi dał to napełniłem płyny oddałem mu wode, i utwór jakoś zleciał
10)Die With the Boots On -szał ,szał ,szał ,geniusz ,jeden z najlepszych na koncercie ,przyćmił nawet Troopera ,zmieniłem po raz 3 miesjce usadowienia i stanełem obok grupki fanów , darłem sie w niebogłosy ,próbowałem porwać ludzi do zabawy co nawet mi sie udawało , widziałem jak niektórzy uśmiechali sie do mnie gdy widzieli jak głośno sie dre .
11)Phantom-gdy Bruce wygłosił mowe swą ,to mówiłem ludziom co stali obok mnie ze będzie Prodigal Son a oni sie dziwnie patrzyli ,w sumie wyszłem na debila bo zagrali Phantoma ale cóż ,utwór wyszedł świetnie ,a najlepsze było to zwolnienie i podniesienie rąk przez Bruca, publika mocno sie ożywiła ,bodajże na tym kawałku Janick bawił sie gitarą ,ale nie jestem pewien.
12) Number -ten utwór zawsze super wychodzi ,i tak było teraz ludzie uśmiechali sie do mnie zaś ,jak pokazywałem \m/ zresztą oni też to pokazywali , mimo tego ze jako jedyny miałem katane ,skakałem i niebyło mi gorąco ,po chwile weszły diablice i ludzie powitali to euforią ,szkoda że Adrian miał wśród nich najmiejsze powodzenie :lol:
13)Halloweed Be thy Name -po raz kolejny zmieniłem miejsce , utwór wywołał dużą wrzawe i uciszył krzyki Fear of the Dark , obok mnie stał gośc który miał dużą podniete tym utworem,widziałem to po jego oczach a także jakiś olbrzym ,gośc dwumetrowy który jakby dyrygował publicznościa ,gestykulował coś nie wiem tak to wyglądało , jak weszły solówki to ja swoim zwyczajem kręciłem się dookoła i machałem łapami ,darłem sie też oczywiście
14) Iron Maiden -ten utwór jak zwykle rozruszał widzów ,jakaś dziewczyna co stała obok mnie odprawiała niezły headbangind na płycie , fani ośpiewali pięknie cały utwór i niebawem chłopcy opuścili nas
15)Nie trwało to długo bo niebawem Bruce przyszedł i zaczął coś gadać ,ludzie darli sie najpierw Maiden ,Maiden i myslałem że wyjdzie nasza akcja ale nic z tego bo zaraz zaczeli sie drzeć Fear of the Dark ,już byłem pewny ze Bruce zaśpiewa to ,ale zaczął Running Free ,utwór wyszedł super ,to było coś niesamowitego ,najlepsze było jak po serii nieudanych naszych okrzykach ,nam w końcu wyszło i Bruce zrobił coś takiego uhuhu ,to było super
16)Drifter ,najlepszy utwór pod względem wizulanym ,wyszedł Eddie ,w skórzanej kurtce co wyglądało old-schollowo ,jakaś gościówka dopiero po 2 minutach dojrzała Eddiego co było nieco zabawne ,niektórzy nie złapali troche klimatu piosenki ,ale Eddie na scenie sprawił że bawili sie dobrze
17)Sanctuary ,znowu była niezła rzeż ,tym razem z tego powodu że Bruce przedstawił skład ,gdy przedstawił Adriana spowodowało to euforyczną moją reakcja ,naprawde wtedy zapiszczałem jak jakaś 12 nastolatka ale cóż ,tak to jest.
Po Sanctuaty ,wokalista Pussy Busters którego dojrzałem obok mnie namówił mnie byśmy zaczeli śpiewać Feara to moze przyjdą ,no to zaczełem śpiewać tekst piosenki co wywołało konsternacje na trybunach ,nic to jednak nie dało bo zaraz weszło Always Look on ,wiedziałem ze to koniec.
Tak oto skończył sie ten koncert .
Potem jakieś godzine szukałem drogi do Leśniczówki .
Ale tego już nie będe opisywał co było dalej bo juz tak tego nie pamietam ,wiem ze zamieniłem pare słów z Żelaznym ,Greddem ,jego kolegą ,którego ksywki nie pamiętam ,z Levym 88 i jego kumplem (...albo bratem nie mam pewności) .

Oto moja relacja ,hehe chyba najdłuższa :D .

Awatar użytkownika
Abstract
-#Clansman
-#Clansman
Posty: 4416
Rejestracja: pt cze 03, 2005 10:16 am
Skąd: Sosnowiec

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Abstract » pt cze 03, 2005 11:10 am

hej!
Moj koncert ( ta, prywatny :) ) wyglądał następująco.
Jako ,że nie byłem jeszcze na wielu koncertach (1 Maiden)
doszedłem do wniosku ,że nie wytrzymam całego festivalui przyjechałem dopiero na 17 (sic!) wpadłem na Kreatora. Byłem z koleżanką i jej rodzicami:)
Koleżanka jako fanka Nightwish..... wiadomo:)
ja sie rozruszałem dopiero jak weszli NASI Idole. Wymieniać co i jak nie ma sensu bo wpadłem w taki szał ,że mam tzw. flashack:)
wróciłem do domu i poszedłem grrzecznie spać:)
ot taki opis:)
PS. To mój pierwszy post na forum:)
WITAM WSZYSTKICH!

Deleted User 357

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Deleted User 357 » pt cze 03, 2005 12:24 pm

W tłumie zgubliśmy gdzieś A.S.F.Ę, za to spotkaliśmy innego Sanktuarianina (stałeś obok mnie, po lewej, będziesz pewny, że to Ty to mi powiedz ;)).
To CHYBA byłem ja,jeśli stałeś cały czas przed Negritą :)

Awatar użytkownika
real_alien
-#Long distance runner
-#Long distance runner
Posty: 836
Rejestracja: sob lis 27, 2004 7:33 pm
Skąd: Rapture

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: real_alien » pt cze 03, 2005 12:40 pm

W tłumie zgubliśmy gdzieś A.S.F.Ę, za to spotkaliśmy innego Sanktuarianina (stałeś obok mnie, po lewej, będziesz pewny, że to Ty to mi powiedz ;)).
To CHYBA byłem ja,jeśli stałeś cały czas przed Negritą :)
Zgadza się ;)

Deleted User 357

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Deleted User 357 » pt cze 03, 2005 1:07 pm

No to na pewno ja,pamiętam że mi się przedstawiałes,ale za cholere nie dosłyszałem ksywki :lol:

EddTheHead
-#Prodigal son
-#Prodigal son
Posty: 26
Rejestracja: pt kwie 08, 2005 6:41 pm

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: EddTheHead » pt cze 03, 2005 11:43 pm

No wiec i ja polecam swoja relacje, ktora znajduje sie na glownej stronie fanklubu, pod linkiem w newsach lub w dziale opisy ;) pozdrawiam

Fender
-#Prisoner
-#Prisoner
Posty: 118
Rejestracja: pn cze 06, 2005 3:44 pm
Skąd: z Łodzi

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Fender » pn cze 06, 2005 8:40 pm

zeby nie pisac po raz kolejny dam linka do forum dzemu, w ktorym na pisalem relacje http://fanclub.dzem.com.pl/fanclub/foru ... sc&start=0 (jakby co ja to Fenderek(bo jakis Fender juz jest))

Awatar użytkownika
amaZona
-#Invader
-#Invader
Posty: 209
Rejestracja: czw paź 09, 2003 7:12 pm
Skąd: Tychy / Kraków

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: amaZona » wt cze 07, 2005 1:13 pm

Szefostwo zadecydowało, że najwyższy czas udać się do leśniczówki. Pojawił się problem – nikt nie wiedział jak tam dojść a amaZony nie było w pobliżu.
:lol:

Jak to? Przecież szłam na samym początku z kumplem! :lol:

Deleted User 357

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Deleted User 357 » wt cze 07, 2005 1:19 pm

No z dotarciem do Leśniczówki to sporo osób miało problemy :lol: Ja początkowo gdzies kolo Carrefoura zabłądziłem :lol: Ale na szczęście jeszcze Policja stała to mnie jakoś doprowadzili :lol:

Szymon
-#Weekend Warrior
-#Weekend Warrior
Posty: 2591
Rejestracja: pn mar 31, 2003 7:33 pm
Skąd: Lunteren, NL

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Szymon » wt cze 07, 2005 6:11 pm

Szefostwo zadecydowało, że najwyższy czas udać się do leśniczówki. Pojawił się problem – nikt nie wiedział jak tam dojść a amaZony nie było w pobliżu.
:lol:

Jak to? Przecież szłam na samym początku z kumplem! :lol:
Amazona tak mi sie wydaje, ze powstaly 2 niezalezne grupy, ktore szly do Lesniczowki :) Ja pamietam, ze wlasnie wszyscy Cie nawolywali pod skansenem, bo nikt nie znal drogi - no i Cie nie bylo wsrod nas. :) Cala ta bande prowadzil chyba Caleb, ktory droge znal tylko z mapy jak twierdzil :)

Awatar użytkownika
amaZona
-#Invader
-#Invader
Posty: 209
Rejestracja: czw paź 09, 2003 7:12 pm
Skąd: Tychy / Kraków

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: amaZona » wt cze 07, 2005 8:30 pm

Szefostwo zadecydowało, że najwyższy czas udać się do leśniczówki. Pojawił się problem – nikt nie wiedział jak tam dojść a amaZony nie było w pobliżu.
:lol:

Jak to? Przecież szłam na samym początku z kumplem! :lol:
Amazona tak mi sie wydaje, ze powstaly 2 niezalezne grupy, ktore szly do Lesniczowki :) Ja pamietam, ze wlasnie wszyscy Cie nawolywali pod skansenem, bo nikt nie znal drogi - no i Cie nie bylo wsrod nas. :) Cala ta bande prowadzil chyba Caleb, ktory droge znal tylko z mapy jak twierdzil :)
Aha, chyba, że tak. To ja szłam chyba z tą większą grupą, bo było nas dosyć sporo, i późno się wybraliśmy, jakieś 30 min. po koncercie jak nie dłużej.
W każdym razie nie słyszałam nawoływania...

Awatar użytkownika
Powerslave
-#Prisoner
-#Prisoner
Posty: 101
Rejestracja: czw maja 26, 2005 4:39 pm
Skąd: Tychy

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Powerslave » wt cze 07, 2005 11:02 pm

moglas nie slyszec bo jak do mnie cos mowilas kolo skansenu to tez ciezko bylo slyszec :D no ale co tam ;)

byly dwie grupy, bo my dotarlismy do lesniczowki pierwsi, bylo pusto, a potem jak szedlem po piwo to nagle przybylo ludzi i musialem stac w kolejce :P
"There are more things in heaven and earth, than are dreamt of in your philosophy"

Deleted User 804

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Deleted User 804 » śr cze 08, 2005 2:27 am

Jak dla mnie koncert świetny zwłaszcza że pierwszy Ironów na którym byłem. Kto był ten wie, a kogo nie było niech żałuje. Dobrze też że w autokarze którym jechałem można było pić :beer :D

Awatar użytkownika
Gangrel
-#Prowler
-#Prowler
Posty: 4
Rejestracja: ndz lip 10, 2005 7:26 pm
Skąd: At the end of Rainbow

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Gangrel » ndz lip 10, 2005 8:00 pm

Ja tez tam bylem, niestety dosc daleko, bo bilet mialem na trybuny. I tak zszedlem na dol i stalem tuz przy barierce oddzielajacej nas od plyty. Nie bede opisywal pokolei piosenek, bo nie warto powtarzac...

Cholernie szybko minol mi ten wieczor...Najsilniejszymi odczuciami jakie zapamietalem byla dluga przemowa Bruce'a na bisach, to jak krzyczal "Scream for me Poland!" oraz Phantom of the opera...Wlasciwie bardziej niz piosenke pamietam uczucie kiedy Bruce mowil ze zagraja ja po raz pierwszy od 20 lat, specjelnia dla nas, wkoncu to specjalna noc...(Moge tu sie mylic, bo bylem dosc daleko a czasem byly problemy z glosem na wokalu, a i moj angielski nie jest biegly...). W sumie kiedy wychodzilem pod gore, rece mnie tak od klaskania bolaly ze dwa dni w szkole uchylalem sie od pisania, nogi odpadaly a nie bylo mi zal ze to koniec...Wiedzialem ze kiedy tylko wroca do Polski ja tez tam bede, i zrobie wszytko zeby byc jak najblizej.
!!!UP THE IRONS!!!METAL RULEZ!!! Va'esse deireadh aep eigean...

Hejvi Mietal Bambo
-#Invader
-#Invader
Posty: 153
Rejestracja: czw sie 11, 2005 11:12 pm
Skąd: ze złej energii z dupy...

Re: Relacje z koncertu!

Postautor: Hejvi Mietal Bambo » pt sie 12, 2005 12:09 am

Fajnie było :D


Wróć do „29/05/2005 - Eddie Rips Up Mystic Festival - Chorzów @ Stadion Śląski”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość