To i ja coś dorzucę.
Płyta jest dobra. Ale nie rozumiem, jak zespół o takiej marce może wydawać albumy tak słabo wyprodukowane. Nic się produkcyjnie tam nie dzieje. Z jednej strony rozumiem, że Harris jest produkcyjnym purystą, ale pozwólcie, że podam przykład płyty która jest pięknie wyprodukowana i numery z niej całkowicie bronią się na żywo - '...Like Clockwork' Queens of the Stone Age. Kompozycyjnie nie jest do końca równo.
If Eternity Should Fail - solowy Bruce całą parą, ale numer bardzo dobry, świetny otwieracz, lubię te dziwne syntezatory na początku, jedyne co psuje ten numer to brak dobrej produkcji
Speed of Light - dobry i tyle, ani nie zapada w pamięć ani nie drażni
The Great Unknown - utwór powinien nazywa się 'The Great Mistake', bardzo słabo, jakoś bardzo wymuszona melodia wokalna Brucea, do jednego wora z The Alchemist, The Pilgrim, These Colours Don't Run
The Red And The Black - nie tak dobry jak When the Wild Blows ale chyba lepszy od For The Greater Good of God, przyjemny ogólnie
When the River Runs Deep - to jest Maiden na jakie czekałem, zwolnienie w refrenie jest genialne, świetny riff, szybko do przodu, zjada wszystkie szybkie rockery po reunion, i te intro i outro (lata 80 baby!!)
The Book of Souls - uwielbiam 'czajnę' Nicka w tym numerze mimo, że ona jako perkusista już niewiele pokazuje (w zasadzie chyba najlepszy perkusyjnie na płycie), ciężki epik Gersa z super przyśpieszoną partią w środku, jak najbardziej na tak, nie byłem fanem wymuszonego The Talisman, a tu Janick zaskoczył, no i ten lekko orientalny klimacik.
Death or Glory - kolejny Maidenowy klasyk, uwielbiam takie numery, morda sama się cieszy, nic na siłę, dobre melodie, dobry riff, tylko nieco gorszy od When the River Runs Deep, paradkoslanie zwrotki i pre chorus lepsze nic faktyczny refren. Kolejny raz muszę pochwalić Nicko - świetnie wychodzi w tym utworze otwarcie hi hatu
no i solo Adriana ze slidem!!
Shadows of the Valley - no niestety jestem tu na nie, jakoś nieciekawie i przeciętnie, nie ma na czym ucha zawiesić (najsłabszy obok The Great Mistake)
Tears of the Clown - całkiem dobry numer, nieźle go połamali rytmicznie, coś tekst nie zawsze leży z rytmem i melodią numeru, ale ogólnie to na plus, chyba jednak najsłabszy krótki numer na tej płycie
The Man of Sorrows - przeciętnie, po tym wolnym wstępie wchodzi niezły riff, ale Bruce się strasznie miota, refren trochę ratuje, kilka dorbych melodii około środka, klimatyczne outro, reasumując - raczej średniak
Empire of the Clouds - trochę pretensjonalny ten numer mimo wszystko, ale wstrzymam się jeszcze od osądu, bo straszliwie długi i nie miałem okazji bardzo dobrze go przestudiować.