Wrocilem niedawno do Wawy. 1800 km w dwa dni autem. Niezly wynik.
Rzeczywiscie koncert pierwsza klasa. Bardzo mi sie podobalo. Naglosnienie ok. Scena niesamowita. Liczba ludzi - wow. Sa spekulacje, ze bylo okolo 100 tysiecy. Jesli to prawda to bedzie oznaczac, ze byl to najwiekszy koncert na jakim bylem w zyciu. Bylo bardzo gesto i bylo to czuc na kazdym kroku. My dojechalismy kolo 14 na miejsce i juz wtedy sznur ludzi ciagnal pod bramki, ktore otwarto o 15. Kolo 17 poszedlem na tor F1, gdzie byly otwarte trybuny i mozna bylo spokojnie usiasc i wypic piwko. Z gory widzialem morze ludzi, a bylo przeciez jeszcze ponad 4 godziny do RS. I wciaz kolejne pielgrzymki szly w kierunku bram. Ja chwile po 19 wbilem do prawego GC po 15 minutowej podrozy po morzu blota. No to mnie troche zaskoczylo. Musialo lac pewnie od piatku, ze ziema taka nasiakla... Tragedia, kurwa. Buty mialem mokre doszczetnie, bo wpadlem kilka razy po kostki w jakies glebokie kaluze. Nienawidzę tego, no ale taki urok open airów we wrzesniu.
Jednak co do RS to nie podpisalbym sie pod tym, ze ten zespol to "największy zespoł na świecie", choc ruchliwosc Jaggera i calosc jego zachowania na scenie powodowało, ze opadala mi kopara. Ale taki Watts to za tą perka ledwo siedzial. Przy Paint it Black to myslalem, ze zawalu dostanie grajac ten troche szybszy beat. No i mialem niezla beke jak Keith odpalil fajke
i lazil tak po scenie. Prawie tez umarł od tego, hehe.
Ale fakt, muzycznie, instrumentalnie klasa sama w sobie. 22 kawalki, lekko ponad 2h koncertu w wykonaniu starszych panow 70+. Szacunek. Setlista bardzo pode mnie. Zreszta sama oprawa koncertu, OGROMNA scena, 4 telebimy dla 4 RS - piekna sprawa. Dlugo nie zapomne tego wieczoru. Licze, ze w 2018 bedzie koncert RS w koncu w Wawie. I wtedy 30 min pod venue, a nie 10h
Takie tam marzenia...
Na minus oczywiscie burdel z organizacja wyjazdowa. Zobaczylismy co sie dzieje, wiec poszlismy spac bo bez sensu bylo stac w tym korku. Jeszcze o 2 w nocy samochody staly w kolejce do wyjazdu z bocznej drozki parkingu. Ale my jakos przecielismy to pole na pół i chwile pozniej bez zadnego stania bylismy juz na autostradzie, gdzie rowniez byl problem, bo pare razy trafilismy na korek. No ale tego burdelu mozna sie bylo spodziewac, skoro zrobiono koncert na 100 tysiecy ludzi na zadupiu, gdzie WSZYSCY w zasadzie musieli dojechac autami/autokarami itp.