Postautor: CzytojestNoweIM? » czw wrz 02, 2021 10:21 pm
U mnie to wygląda mniej więcej tak, debiut-fajna rozgrzewka, momentami znakomity debiut, od Killers of Seventh Son-klasa światowa, flagowe albumy dla gatunku, No Prayer i Fear-fajne hard-rockowe granie z mieliznami ale przeważają dobrze rzeczy, X Factor ciekawy kompozycyjnie, odkrywczy, Brave New World blisko poziomu lat 80, Dance of Death niżej niż BNW ale przyjemnie, z momentami naprawdę bardzo dobrymi. Trzy ostatnie mam właśnie za przeciętne dlatego, że na każdy dobry moment przypada niepotrzebny. Nie tyle same albumy są nierówne co utwory są nierówne, nie ma kompozycji doskonałych, jest kilka beznadziejnych. Od tych albumów wyżej też stawiam Virtual XI.