Od dłuższego czasu chyba jestem fanboyem Adriana i mniej lub bardziej, ale zawsze podoba mi się to, co robi. Dla Bruce'a punkty za śpiewanie na miarę swoich aktualnych możliwości. Nicko równo gra swoje, mimo wkraczania w bardzo emerycki wiek.
Natomiast najgorszym zawodnikiem tutaj jest Harris, który moim zdaniem ponosi większość winy za brzmienie oraz niedopracowanie przede wszystkim własnych kompozycji ale też reszty albumu. Ta płyta naprawdę miała potencjał na bycie wielką. Jest tu sporo momentów, które gdyby lepiej współgrały ze sobą, to tworzyłyby wspaniałą całość. Niestety dostaliśmy mocno niedopracowane kompozycje, które dla mnie są niezłe tak samo, jak np. utwory z Virtuala. Tylko w przypadku tamtej płyty nie dałoby się zrobić nic więcej, żeby ją wyciągnąć, a w przypadku tej wystarczyłoby trochę dłużej popracować...
Z mojego punktu widzenia dobrze, że wypuścili ostatnią koncertówkę, bo jakość tamtego wydawnictwa nie pozwalała się nastawiać na album dopracowany w 100%. Gdyby nie to, to być może należałbym do grupy największych krytyków i malkontentów tego forum. A tak, tylko trochę sobie marudzę