Oddałem swój głos na Virtual XI. Nie toleruję albumów z Blaze'm, którego wokal brzmi dla mnie jak skrzyżowanie śpiewu kościelnego z odgłosem paszczowym zwierząt kopytnych. Na żywo zresztą wypadał jeszcze gorzej.
W sumie szkoda, bo obie płyty z Bayley'em, a zwłaszcza pierwsza, zawierają naprawdę dobre kompozycje i ich potencjał był bardzo duży, znacznie większy niż AMOLAD czy TFF na przykład. The X Factor to również najdojrzalszy tekstowo album Ironów. Wszystko zabił głos wokalisty i koszmarna produkcja (gdzie są gitary?!). Co można było "wyciągnąć" z tamtych utworów pokazał Bruce na koncertach.
Swoją drogą po odejściu z Maiden Blaze przestał mi przeszkadzać. Już na Silicon Messiah śpiewał zupełnie przyzwoicie. Ale prawdziwe IM tylko z Dickinsonem