Drugi mój gig na tej trasie i jakże odmienne doświadczenie. Azja a Europa to dwa inne światy.
Z dźwiękiem różnie bywa, z mojej strony nagłośnienie było na poziomie, wszystko słyszałem bez problemów (prawa strona GC), aczkolwiek według kolegi, który powędrował na trybuny, odlotu nie było - buczenie, zlane i niewyraźne gitary. Bruce wydawał się na początku jakiś wkurwiony, ale jeśli nawet był w kiepskim nastroju, po 30 minutach wyglądał, jakby się zupełnie rozchmurzył. Gadał dużo, bardzo dużo, tak dużo, że nie wiem, czy tak dużo było na innych gigach
. O Czerwonym Baronie, o rekordowym koncercie Maiden w Polsce, o meczu Steve'a we Wrocku, oczywiście musiał dogryźć Islandii, która odpadła już z Euro, a która rozłożyła Anglię na łopatki. Jak ktoś już stwierdził, raczej się nie spieszyli, luz, zabawa i do przodu. Tradycyjne 100 lat dla Nicko, który świętował urodziny w dniu Wrocławskiego koncertu. Szkoda tylko, że jakiś gość wbił na scenę kilka chwil później, podbił do Nicko i zaczął coś mu mówić - cokolwiek to było, Nicko miał nietęgą minę i oddał temu kolesiowi swoje pałeczki. Cóż, mam nadzieje, że był to tylko nagrzany fan.
Zaczynam zauważać coraz większą ilość osób, które mają koncert w dupie, przede wszystkim zgraje ludzi nagrywających cały występ kamerą czy telefonem. Mnóstwo świętych krów. Jebnięte i nonszalanckie panienki (trafiłem nawet 3 obok siebie), które cały gig starały się przesiedzieć na barkach jakichś baranów lub drzeć gębę, jakby im ktoś rozgrzany do białości pręt w tyłek wsadzał - kit z tym, że przeszkadzają innym, przecież trzeba się pokazać, zwrócić na siebie uwagę. Postanowiłem, że jeśli jeszcze raz jakiś imbecyl zacznie gwizdać mi nad uchem, wsadzę mu mój łokieć w zęby.
Pogo, ściany śmierci, crowdsurfing - ani mnie grzeje, ani ziębi. Z mojej strony życzyłbym sobie jedynie, by ludzie przykładali więcej uwagi do otoczenia, tego, co robią i zważali na innych, by potrafili wyczuć granicę smaku. Raz wziąłem udział w pogo i mi starczyło, na crowdsurfing nie miałem ochoty. Maiden ma kawałki, które świetnie nadają się pod te rzeczy i gadki o tym, że nie ma dla takich rzeczy miejsca w klasycznym heavy jest dla mnie pomyłką. To tak, jakby powiedzieć, że na koncertach Mety podczas wykonywania NEM można robić młyn, bo to przecież zespół thrash-metalowy. :F Liczy się piosenka i ogólny nurt, w którym zespół się obraca. Robienie burdelu na Bloodborthers to nieporozumienie, szaleństwo na Trooperze czy TNOTB jest już dla mnie zrozumiałe. To nie opera. Deal with it. Sorry, jeśli boli kogoś, że ciasno pod barierką niech wypierdala na trybunę.