heh dzięki,a tych wcieleń było całkiem sporoNomad (we wszelkich wcieleniach - pozdro szefie ).
Jak dla mnie Sanktuarium to głównie lata 2005/2006 i trzy duże wydarzenia wokół których forum żyło, koncert Iron Maiden w Chorzowie, zlot w Łodzi z 2006 r. oraz A Matter of Life and Death. Wtedy faktycznie każdemu wejściu na forum towarzyszyły duże emocje, zaglądało tu sporo osób i każdy post spotykał się z odpowiedzią, często szybszą niż 5 minut.
Ja na Sanktuarium natrafiłem jakoś w kwietniu/maju 2003 r. i przyznam, że często by czytać forum biegałem do kawiarenki internetowej, również pamiętam użytkowników, którzy wtedy tu pisali, ale bardziej po awatarach, była bezzębna babcia pokazująca fuck off, był Kazik w bluzie z kapturem, małpa, Chuck Schuldiner z gitarą itd.
Pamiętam dobrze dyskusje na temat setlisty z Wrocławia 2003 r. mojego pierwszego koncertu Iron Maiden i raczej nie były pozytywne. Bardzo wtedy żałowałem, że nie mam możliwości po koncercie z nikim się spotkać z forum.
Reguralnie zacząłem zaglądać tu na przełomie 2004/2005 r. a konto założyłem jakoś 2 miesiące przed koncertem w Chorzowie. Pierwsze miesiące pisania miały naprawdę klimat, może to głupie i naiwne ale wtedy faktycznie wyczuwalna była jakaś więź między fanami, nawet w internecie.
Jak dla mnie forum zupełnie "zdechło" w okolicach 2007 r. , liczba osób które rezygnowały z pisania zaczęła przewyższać "świężą krew" , forum wyraźnie traciło swój pierwotny profil. Teraz sytuacja od 2010 r. gdzieś jest trochę lepsza bo był tu moment totalnego zastoju, ale raczej o powrocie do świetności nie ma mowy.
Ja nikogo o to nie oskarżam, bo jest to dośc naturalne, dzisiaj 20-latków jest mniej niż z 7 lat temu, wiadomo ludzie dorośli, mają mniej czasu, niektórzy nie słuchają już Iron Maiden. Do tego fora nie są zbyt popularne, z roku na rok mamy coraz więcej nurtów muzycznych, coraz mniej osób interesuje typowe fanowanie danej kapeli, bardziej ludzi interesuje bycie fanem własnej osoby - popularne portale społecznościowe.
No cóż, co epoka to obyczaje.
Dodam też, że czasami sytuacje z forum doprowadzały mnie do szału, nie zawsze było fajnie, nieraz nawet spotkani ludzie z forum, którzy tu mnie wyśmiewali na żywo byli o dziwo bardzo mili ale trudno, było minęło. W pewnym momencie życia była to dla mnie duża rozrywka i sposób na komunikowanie się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. W pewnym momencie postanowiłem robić coś podobnego na własną ręke i na dużo mniejszą skalę i też mam satysfakcję, że dzięki własnemu fanclubowi poznałem około 20 osób i z większością mam szczęśliwie kontakt do dziś