Blaze Bayley - The Man Who Would Not Die Full-length, Metal Mind
July 7th, 2008:
1. The Man Who Would Not Die 04:35
2. Blackmailer 04:43
3. Smile Back At Death 07:38
4. While You Were Gone 05:27
5. Samurai 05:39
6. A Crack In The System 05:53
7. Robot 03:10
8. At The End Of The Day 03:39
9. Waiting For My Life To Begin 05:10
10. Voices From The Past 05:55
11. The Truth Is One 04:22
12. Serpent Hearted Man 06:15
W sumie leciutko ponad godzinke.
Blaze zaczalem sluchac jakies 4 lata temu , gdy uslyszalem koncertowke ,,As Live as It Gets'' , spodobal mi sie i wokal Blaze(Zupelnie inaczej brzmial niz w IM ) i same aranzacje jego nowych utworow.Przesluchalem 3 albumy ktore wydal , i najciekawszy wydal mi sie ,,Sillicon Messiah'' - sporo melodyjnosci polaczonych z wokalem i dosc ciezkimi riffami.Po tym juz troche gorszy ,,Tenth Dimnesion'' i ostatni na moim miejscu ,,Blood And Belief''.Po newsie jaki przeczytalem ponad rok temu , o prawie ze calkowitym rozpadzie zespolu Blaze , myslalem ze nic z tego chlopowi nie wyjdzie.Jednak calkiem niedawno , wrecz bardzo niedawno wpadl mi do kompa najnowszy album ktory zwie sie ,,The Man Who Would Not Die''.Coz moge o nim powiedziec , przesluchalem go jak narazie 2 razy podczas pisania tej recenzji leci po raz 3 i coz:
1.The Man Who Would Not Die - Pierwszy kawalek fajnie sie nawet zaczyna jednak brakuje tutaj jakiegos Intra.Jednak mysle ze pierwszy utwor dobrze zapowiada plyte - bedzie mlucka
.Co mozna o nim wiecej powiedziec?Ciezki utwor z nawet fajnym refrenem , fajnie zagrana perkusja.W srodku utworu czas na popis nowych czlonkow ekipy.I musze przyznac ze fragment solowki bardzo fajny , zwolniony i zagrany z glowa.Po solowce powrot to rerfenu powtorzonego dwa razu - a jakze !
, jednak nie jest zle.
2.Blackmailer - Drugi kawalek troszke spokojniejszy , jednak ten ciezki riff nadal jest.Czesta zmiana tempa , Blaze wyje niczym Ozzy
, jednak nienajgorzej mu wychodzi , po refrenach znow czas na solowke , zagrana rownie fajnie jak w ,,otwieraczu'' , Generalnie kawalek calkiem , calkiem mysle ze nadaje sie na koncert.
3.Smile Back At Death - Pierwszy dluzszy kawalek , ba najdluzszy na plycie.Zaczyna sie dosc interesujaco , jednak riffy i wycie skads znane
, no nic sluchamy dalej , znow slychac podobne wstawki , perkusja na dwie stopy i znow blaze cos wyje , no nic moze na solwkach bedzie cos nowego.Niestety na solowki trzeba troche poczekac , mysle ze kawalek troche na sile przedluzany , sluchajac go mialem wrazenie jakby pewien fragment byl powtarzany
, no ale dobra jest zmiana.Utwor sie uspokaja , polowa utworu za nami robi sie ciekawiej , no i jest ciekawie.Fajne zwolnienie tempa , fajny ciezki riff i solowka.Utwor sredni , mimo dlugiego czasu myslalem ze bedzie fajnie rozbudowany lecz zostal tylko na sile przedluzony.
4.While You Were Gone - Troche wolniej , i w koncu jakos inaczej poskladany ten kawalek.W polowie nastepuje madrze zagrana zmiana tempy i czas na solowki
, no prawie jak solowki
.Utwor nawet dobry , zwlaszcza ze troche rozni sie od pozostalych
5.Samurai - Ten kawalek zaczyna David Bermudez pobrzdakiwaniem na basie , i za chwile mamy kolejny mluckowy numer.Mysle ze to tez dobry material na Live , dosc szybki i nawet odrobine melodyjny , zwlaszcza refren.W srodku zmiana tempa i wszyscy krzyczymy DIE!
.Po chwili czas na solowki , i powrot do tego co slyszelismy na poczatku.
6.A Crack In The System - Srodek plyty , a leci kolejny utwor ktory juz gdzies slyszelismy.Wlasciwie nie wnoszacy nic nowego.Schematycznie tez to samo.Solowki rownierz sredniawe , generalnie jeden ze slabszych numerow.
7.Robot - O tym kawalku duzo sie nie napisze gdyz to zwykly wypelniacz , blaze prawie przez caly utwor wykrzykuje refren.Zabrzmieli tu jak jakis Power Metalowy zespol.Jestem na Nie.
8.At The End Of The Day - Po wariackim numerze jaki byl wczesniej , Blaze serwuje nam jakiegos wolnego smutasa.No ok , calkiem klimatyczna gitarka , tu Blaze troche opanowal swoje wycie ktore nienajlepiej mu wychodzi.Utwor w sumie sredni.
9.Waiting For My Life To Begin - Hmm , coz moge napisac o utworze , ktory po raz kolejny nie wprowadza nic nowego.Nie jest zly jednak czegos mu brakuje.
10.Voices From The Past - Tu chyba przyjdzie dylemat co niektorych , czy wylaczyc plyte czy przemeczyc sie do konca.Utwor znow taki przecietny , malo tego refren gwizniety z jakiegos wczesniejszego kawalka , nie pamietam juz ktorego.
11.The Truth Is One - Uhuhu alez popis na poczatek bębniarza
.A co dalej?No jasne ze bez zmian , na pochwale zasluguja solowki ktore fajnie brzmia w tempie tego kawalka.
12.Serpent Hearted Man - No i dotarlismy do konca tego LP , coz takiego oferuje nam ,,zamykacz'' , hmm no zapowiada sie troche inaczej , ale czy napewno?Alez skad po chwili mamy juz znana mlucke , no nic moze dalej sie cos zmieni.No nic , dalej wszystko podobne , czeste zmiany tempa i podobny schemat.I znow odczuwam jakby zostal na sile przedluzony.
Krotkie Podsumowanie:
No co tu mozna napisac , album jest nienajgorszy jednak meczacy.Kazdy utwor stwarza wrazenie za dlugiego.Zdecydowanie nie ma tutaj zadnego Hita , album jest ,,Heavy'' i tego chyba nikt nie zaprzeczy , lecz czasami jest za ,,Heavy'' , po wczesniejszych albumach i tego co Blaze robil w IM , spodziwalem sie bardziej rozbudowanych i melodyjnych kawalkow.Niestety wyszla metalowa młucka z paroma fajnymi refrenami i solami.
Jednak nie bede taki zly i ocena moja to 7/10.