Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Stary gość ? No niech Ci będzie, chociaż jestem kilka lat starszy od Ciebie z tego co mi wiadomo.xDDDDD
nie wiem co mnie bardziej śmieszy: że stary gość pisze "Megagej", czy pisanie w stylu "chyba ty"
Ale chyba najbardziej mnie śmieszy, że można nie znać znaczenia słowa "nudny".
Ale ja też jestem juz starym koniem, dlatego nie piszę w taki sposób, bo to taka trochę żenaduwaStary gość ? No niech Ci będzie, chociaż jestem kilka lat starszy od Ciebie z tego co mi wiadomo.xDDDDD
nie wiem co mnie bardziej śmieszy: że stary gość pisze "Megagej", czy pisanie w stylu "chyba ty"
Ale chyba najbardziej mnie śmieszy, że można nie znać znaczenia słowa "nudny".
To, że mnie osobiście (co podkreślam nie raz) granie Megageja nudzi, z punktu widzenia fana tej kapeli mnie ośmiesza jest akurat normą. I mnie to nie dziwi. Od fanów Korn, System Of A Down (które też mnie nudzą) słyszałem podobne rzeczy....Z kolei na RiP każdy numer jest inny, płyta jest napakowana pomysłami, każdy kawałek ma połamaną, niestandardową budowę i tak dalej.
O ile rozumiem, że komuś może nie podobać się selektywne brzmienie, albo solówki z melodią (a nie będące w gruncie rzeczy przypadkowym napierdolem), bo wiadomo - każdy ma inny słuch i gust, o tyle pisanie o Megadeth "nudne" to po prostu ośmieszanie się.
Parafrazując: to, że coś nie jest rozbudowane aranżacyjnie i pełne wszelakich motywów, melodii i riffów nie znaczy, że jest nudne. Jak na ten przykład....hmmm....Kreator i "Pleasure To Kill"To, że coś cie nie jara nie znaczy że jest nudne.
Nie no ta płyta jest akurat dramatycznie na jedno kopyto. Gdyby pociąć taśmę i posklejać w losowy sposob, to można byłoby nie odczuć różnicy. To moglo robić wrazenie jak wychodziło, ale w 2022? Porownaj sobie z Show No Mercy, trzy pierwsze numery i każdy charakterystyczny, różnią się i tempem i sposobem śpiewu.Parafrazując: to, że coś nie jest rozbudowane aranżacyjnie i pełne wszelakich motywów, melodii i riffów nie znaczy, że jest nudne. Jak na ten przykład....hmmm....Kreator i "Pleasure To Kill"To, że coś cie nie jara nie znaczy że jest nudne.
Ta intensywna perkusja przykrywa po prostu chujowe riffy. Uwielbiałem taka muzykę jak miałem 15-18 lat i biegałem w hajtopach, ale teraz jak odpalam tego typy płyty to chce mi się śmiać, jakie to jest denne i prymitywne xD a takie Exodusy, Overkille, Slayery czy inne Testamenty dalej się bronią. Czy nawet jedynka Destruction, która ma 100 razy lepsze, bo wyraziste riffy, perkusja nie jest bezsensownym hałasem, a numery mają jakiś charakter (chociaż też się to wszystko zlewa)Jednak w tej prędkości są jeszcze teksty, są melodie, są riffy, jest intensywna perkusja i koncepcja. Koncepcja, której nie załapie ktoś kto die hardem tej muzyki nie jest, ewentualnie nie stara się wsłuchać i wczuć w temat.
Dokładnie tak, o to mi chodziło, gdy pisałem o "zlewaniu się" Akurat pojęcie "nudne" jest bardzo subiektywne, oczywistym jest że dla "die-hard" fanów ten album od zawsze na zawsze będzie miał status kultowego klasyka. "Pleasure to Kill", mimo niezłych momentów (absolutnie nie nazwałbym tej płyty denną, jednak pewien poziom trzyma), na dziś stawiam dużo niżej niż "Extreme Agression", "Coma" czy nawet - uwaga - "Violent Revolution". Mimo że w momencie wydania "Pleasure" była na pewno ważniejsza dla sceny niż ta ostatnia.Nie no ta płyta jest akurat dramatycznie na jedno kopyto. Gdyby pociąć taśmę i posklejać w losowy sposob, to można byłoby nie odczuć różnicy. To moglo robić wrazenie jak wychodziło, ale w 2022? Porownaj sobie z Show No Mercy, trzy pierwsze numery i każdy charakterystyczny, różnią się i tempem i sposobem śpiewu.Parafrazując: to, że coś nie jest rozbudowane aranżacyjnie i pełne wszelakich motywów, melodii i riffów nie znaczy, że jest nudne. Jak na ten przykład....hmmm....Kreator i "Pleasure To Kill"To, że coś cie nie jara nie znaczy że jest nudne.
Ta intensywna perkusja przykrywa po prostu chujowe riffy. Uwielbiałem taka muzykę jak miałem 15-18 lat i biegałem w hajtopach, ale teraz jak odpalam tego typy płyty to chce mi się śmiać, jakie to jest denne i prymitywne xD a takie Exodusy, Overkille, Slayery czy inne Testamenty dalej się bronią. Czy nawet jedynka Destruction, która ma 100 razy lepsze, bo wyraziste riffy, perkusja nie jest bezsensownym hałasem, a numery mają jakiś charakter (chociaż też się to wszystko zlewa)Jednak w tej prędkości są jeszcze teksty, są melodie, są riffy, jest intensywna perkusja i koncepcja. Koncepcja, której nie załapie ktoś kto die hardem tej muzyki nie jest, ewentualnie nie stara się wsłuchać i wczuć w temat.
Pisałem wczesniej, że Pestilence to jedyny wyróżniający się na plus numer. Reszta na jedno kopyto i na pewno super się tego słuchało jak wychodziło, ale po prostu nie przetrwało to próby czasu.Słabe riffy? W pestilence? W ripping corpses? W tytułowym?
Zdecydowanie masz inne uszy, nie siedzisz w ekstremalniejszym thrashu to i inaczej to odbierasz. Finezji i wybitnej produkcji doszukiwać się możesz w bogatszych zespołach z ameryki lub pudlowatych hair/glamach. Agresywny thrash był po przeciwnej stronie barykady.
"You sold your soul to money, thrash is what we'll play"
I tyle.
Pominę fakt jak bardzo scena amerykańska w tym sama Bay Area się różni od europejskiej
Od siebie dodam tylko tylko że nudzą mnie strasznie ultra techniczny, brutalne death metalowe kapele które mają na jednym albumie wiecej riffów niż Megadeth i System Of A Down w całej dyskografii a mimo to ostatnio podczas słuchania jakiejś kapeli z Francji głowa kiwała mi się na boki. Autentycznie mnie to usypiało, tak było nudne. I mimo ze kiedyś słuchałem dosc często zespołów takich jak Deeds Of Flesh, Necrophagist czy Decrepit Birth to te nowsze kapele są strasznie nudne.To, że coś cie nie jara nie znaczy że jest nudne.
Korna nie słyszałem ani jednego numeru, także się nie wypowiem. SOAD z kolei na ile pamiętam, miał całkiem zróżnicowane także możesz nazywać ich chujowymi, ale raczej słowo nudny do tego nie pasuje. I tyle.
Mnie nie jara Meszuga, nie jestem w stanie tego słuchac dluzej (zwlaszcza na żywo), ale w życiu bym nie powiedzial, że są nudni bo mi się nie podobają .
No i gdzie Shown No Mercy a Pleasure To Kill? Wystarczy porównać Show No Mercy osadzony jeszcze w heavy metalowym klimacie i klasycznych rozwiązaniach a Reign In Blood w którym niepodważalnie widoczne już było napierdalanie pod kapela HC/Punk. Czyli jednolity łomot w stylu którym niegdyś mistrzem był stary dobry Discharge. Show No Mercy i Pleasure To Kill to kompletnie rózne szkoły grania podejście do tematu. Bo tak jak przy ogrywaniu numerów na Show No Mercy chodziło jeszcze o melodie tak w przypadku Pleasure To Kill chodziło o to żeby bez zbędnego kombinowania przypierdolić brutalnie w łebNie no ta płyta jest akurat dramatycznie na jedno kopyto. Gdyby pociąć taśmę i posklejać w losowy sposob, to można byłoby nie odczuć różnicy. To moglo robić wrazenie jak wychodziło, ale w 2022? Porownaj sobie z Show No Mercy, trzy pierwsze numery i każdy charakterystyczny, różnią się i tempem i sposobem śpiewu.
Użytkownicy przeglądający to forum: johnny_o i 0 gości