Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
To jest mój drugi ulubiony album Maiden, zaraz po SIT.Bardzo rzadko słucham albumy Maiden w całości, z 2 miesiące temu powerslave w aucie, a tak to już nawet nie pamiętam kiedy.
Wieczorem sobie odpaliłem x factor bo akurat mi klimat spasował, właśnie kończę słuchać go 3 raz i możliwe, że zaraz znowu poleci.
Już przy poznawaniu Maiden wiedziałem, że jest to bdb płyta ale chyba nie pamiętałem, że aż tak.
Płyta bardzo równa, bez słabych utworów. No może poza The Unbeliever - trochę odstaje.
Solo Harrisa z Blood on the World's Hands jest zbędne, ale nawet to nie przeszkadza mi w odbiorze.
Tak jak raczej nie pamiętam utworów b side to x factor ma je świetne i do nich akurat wracam co jakiś czas
Fenomenalny album
To jest mój drugi ulubiony album Maiden, zaraz po SIT.Bardzo rzadko słucham albumy Maiden w całości, z 2 miesiące temu powerslave w aucie, a tak to już nawet nie pamiętam kiedy.
Wieczorem sobie odpaliłem x factor bo akurat mi klimat spasował, właśnie kończę słuchać go 3 raz i możliwe, że zaraz znowu poleci.
Już przy poznawaniu Maiden wiedziałem, że jest to bdb płyta ale chyba nie pamiętałem, że aż tak.
Płyta bardzo równa, bez słabych utworów. No może poza The Unbeliever - trochę odstaje.
Solo Harrisa z Blood on the World's Hands jest zbędne, ale nawet to nie przeszkadza mi w odbiorze.
Tak jak raczej nie pamiętam utworów b side to x factor ma je świetne i do nich akurat wracam co jakiś czas
Fenomenalny album
Mam jego oryginał z 95, remaster i wersję japońską
Też do niego siadłem dopiero parę lat po poznaniu Ironów, gdyż na początku dla mnie Im równało się Dickinson. Jednak dostrzegłem ten album i do tej pory jestem nim oczarowany. Szkoda, że nie popracowali bardziej na zwrotkach w The Unbeliever, bo cała reszta w tym utworze jest bardzo dobra.
To nie jest zły utwór, ale odstaje trochę od reszty.To jest mój drugi ulubiony album Maiden, zaraz po SIT.Bardzo rzadko słucham albumy Maiden w całości, z 2 miesiące temu powerslave w aucie, a tak to już nawet nie pamiętam kiedy.
Wieczorem sobie odpaliłem x factor bo akurat mi klimat spasował, właśnie kończę słuchać go 3 raz i możliwe, że zaraz znowu poleci.
Już przy poznawaniu Maiden wiedziałem, że jest to bdb płyta ale chyba nie pamiętałem, że aż tak.
Płyta bardzo równa, bez słabych utworów. No może poza The Unbeliever - trochę odstaje.
Solo Harrisa z Blood on the World's Hands jest zbędne, ale nawet to nie przeszkadza mi w odbiorze.
Tak jak raczej nie pamiętam utworów b side to x factor ma je świetne i do nich akurat wracam co jakiś czas
Fenomenalny album
Mam jego oryginał z 95, remaster i wersję japońską
Też do niego siadłem dopiero parę lat po poznaniu Ironów, gdyż na początku dla mnie Im równało się Dickinson. Jednak dostrzegłem ten album i do tej pory jestem nim oczarowany. Szkoda, że nie popracowali bardziej na zwrotkach w The Unbeliever, bo cała reszta w tym utworze jest bardzo dobra.
Melodie w środkowej części The Unbeliever są kapitalne.
Też bardzo lubię słuchać No Prayer...dla mnie ta takie drugie Killers nagrane 9 lat później.W ramach przedkoncertowego powrotu do słuchania Maiden odświeżam sobie dziś "No Prayer for the Dying", chyba po raz pierwszy od kilku lat. Cały czas zastanawiam się, dlaczego ten album jest aż tak hejtowany. To chyba faktycznie bardziej kwestia odejścia Adriana, zmiany stylu i poprzeczki wysoko zawieszonej przez "Synka", a nie samej jakości muzyki. "NPFTD" to nie tylko przyzwoita płyta jak na ówczesne, wyśrubowane standardy Maiden, ale też po prostu bardzo dobra płyta metalowa, świetnie wyprodukowana i pełna doskonałych motywów gitarowych. Dickinson śpiewał wtedy w stylu, w którym powinien śpiewać na płytach wydanych po BNW - niżej, "drapieżniej", z mniejszą ilością górek. Wiadomo - nie ma tu typowych, maidenowych "hiciorów" (nie licząc tytułowego, który jest doskonały), ale większość (nie wszystkie, ale to przecież standard w przypadku tego zespołu) kawałków trzyma równy, wysoki poziom. Skasowałbym tylko "Hooks". No i jest w tym trochę takiej dusznej, "brudnej" atmosfery jak na płytach z Di'Anno. Dobrze się ten krążek zestarzał.
Też nigdy nie rozumiałem jechania po No Prayer. Dla mnie to po prostu kolejny dobry (nie bardzo dobry) album Maiden. Ciesze się że nie próbowali na siłę ciągnąc kierunku obranego na Seventh Son i Somewhere. Moim zdaniem bardzo dobrze ta płyta weszli w lata dziewięćdziesiąteW ramach przedkoncertowego powrotu do słuchania Maiden odświeżam sobie dziś "No Prayer for the Dying", chyba po raz pierwszy od kilku lat. Cały czas zastanawiam się, dlaczego ten album jest aż tak hejtowany. To chyba faktycznie bardziej kwestia odejścia Adriana, zmiany stylu i poprzeczki wysoko zawieszonej przez "Synka", a nie samej jakości muzyki. "NPFTD" to nie tylko przyzwoita płyta jak na ówczesne, wyśrubowane standardy Maiden, ale też po prostu bardzo dobra płyta metalowa, świetnie wyprodukowana i pełna doskonałych motywów gitarowych. Dickinson śpiewał wtedy w stylu, w którym powinien śpiewać na płytach wydanych po BNW - niżej, "drapieżniej", z mniejszą ilością górek. Wiadomo - nie ma tu typowych, maidenowych "hiciorów" (nie licząc tytułowego, który jest doskonały), ale większość (nie wszystkie, ale to przecież standard w przypadku tego zespołu) kawałków trzyma równy, wysoki poziom. Skasowałbym tylko "Hooks". No i jest w tym trochę takiej dusznej, "brudnej" atmosfery jak na płytach z Di'Anno. Dobrze się ten krążek zestarzał.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości