Zrobiłbym też osobną kategorię dla wszystkich, którzy po prostu przestali słuchać muzyki i zatrzymali się z nastawieniem "nowe złe, kiedyś to było, a teraz to nie ma" - niezależnie od ulubionych zespołów.
O! to ja!
Co do Mety, to bym dodał tych, co chodzą na koncerty tylko dla Nothing Else Matters. Najlepszym przykładem było Big4 w 2010 r. To jest siła komercji jednego wałka!
A krzyczenie FOTD w 2005 w Chorzowie
aczkolwiek mając wtedy lat prawie 18, będąc na drugim koncercie tego zespołu w moim życiu, trochę należałem do tej kategorii fanów, którzy wierzą, że polska publiczność jest najlepsza i że może dla nas zrobią ten wyjątek i wyjdą na jakieś jeszcze dodatkowe bisy
To, co mnie najbardziej irytowało kiedyś, to właśnie ci wszyscy trve metale i jak nie znasz członków każdego, według nich, liczącego się zespołu, od Mety po Carpatian Forest i nie chodzisz na odpowiednią liczbę koncertów w super klubie "undergroundowej piwnicy", to wcale nie jesteś trve. Oczywiście w Warszawie należało chociaż raz w tygodniu wpaść na barbakan i najebać się tanim winem, inaczej też nie było się trve i krieg. Nie wiem czy taka postawa wyrosła razem z moimi rocznikami, czy dalej trwa wśród licealistów...