Wykonawcy z najgorszymi fanami

[gumbyy]

Masakra z tym "nap.....". Muzyk za sceny coś tam opowiada, a tu ktoś drze ryja. Kilku podłapie i jadą razem. Na scenie konsternacja, bo muzycy nie z Polski i za ciula nie wiedzą o co chodzi...

Mnie zastanawia czy taki typo myśli sobie, że jest zabawny? Czy co?

[Saimon1995]

Najgorsi to typy drące mordę "napie***ać", "slejer k***a" itp.

Zdecydowanie tak. Na Slashu było słychać. Niestety, tacy jegomoście stali przede mną. Niektórym, popijana w czasie koncertu setka Soplicy, nie służy zbyt dobrze.

[pz]

Jest jeszcze podobny typ, o którym rozmawialiśmy w "ogólnie o koncertach", czyli tacy, których koncert nie interesuje i cały czas gadają. Oczywiście muszą stać przy tym w tłumie, zamiast iść do baru.

[cloud]

Jebałem po Ghoscie zanim to było modne <cool> <czesc>

Tylko, ze tu nikt nie jebie po Ghoscie, a raczej po fanbasie.

[Sadek]

Pantera

[Pierre Dolinski]

Chylińska?
Tam to dopiero sprzątanie podłogi po koncercie odchodzi.

[nameless_charlotte]

Chylińska?
Tam to dopiero sprzątanie podłogi po koncercie odchodzi.

Rozwiń proszę

[Dzosef]

Chylińska?
Tam to dopiero sprzątanie podłogi po koncercie odchodzi.

Rozwiń proszę

Lepiej nie

[pz]

Dokładnie. Wystarczy wspomnieć, że największym fanem na forum jest Invader

[nugz]

Wez biedaka zbanuj na IP, bo musi pisac, czego słucha, sumienia nie masz, pz

[Recit The Thornographer]

Nie lubię uogólniać, jednak gdybym miał się pobawić, to najbardziej wkurzający fanbase ma Pearl Jam. Mam na myśli takich zaangażowanych die hardów. Jaki konkretnie z nimi jest problem? Hipokryzja, bez porównania z żadną inną grupą fanów. Filozofia "corduroy" i wynoszenia starego sztruksu zamiast konsumpcjonizmu, ale kolekcjonowanie pierdyliarda bezsensownych wydań fizycznych i gadżetów, podbijanie ich cen do chorych pieniędzy na aukcjach. Ekologia, ale ślad węglowy totalny w pogoni za zespołem. Teraz jeszcze powszechne marudzenie, że na płycie Eda głos jakiś słaby. No tak, ale jak Eddie wychylał winko co wieczór na koncercie to było fajne, romantyczne i szczere.

Nie kumam czegoś takiego. To tacy wegetarianie, co wpieprzają schabowe.

[Dzosef]

To jak RATM, którego trase robilo live nation xD

[johnny_o]

Gwiazdy cierpiące na pluszowym krzyżu i fani ich warci.

[Vengenz]

A wykonawcy z najlepszymi fanami to fani Adult Contemporary - pełna kulturka, prawnicy, lekarze i ja w tym środowisku

https://www.youtube.com/watch?v=hr8lYMBf090

DT też ma niezłych fanów, choć czasami potrafią bydło zrobić przy barierce. Reszta rockmanów to w 95% element. No i jeszcze są fani mądrale na DT, którzy myślą, że ich idole grają najbardziej techniczną muzę na świecie i liczą JP błędy na scenie i głośno komentują w jakim metrum jest grany wałek. Zaorać.

Fani Pink Floyd - wiadomo klasa, bydło się nie trzepie jak na metalowych gigach, inna mentalnośc. Krótkie włosy i okularki, to jest klasa.

Agnieszka Chylińska - bo dużo nastek

A7X - Bo dużo dziewczyn, grzeczne i miłe, dopiero majtki lecą jak zespół wchodzi na scenę. I to jest to

[Recit The Thornographer]

W przypadku RATM to obłuda zespołu, a nie fanów, o których mówimy. Jeżeli chodzi o kapele, to pod to można podpiąć też SOAD oraz - a jakże - Pearl Jam. Eddie zatroskany o środowisko, ale popierdala na mecze ulubionej drużyny baseballa prywatnym odrzutowcem.

[nameless_charlotte]

Ja jeszcze bym dodała nowe zjawisko, którego jestem świadkiem — Sleep Token i pochodne.
Nie wiem, czy towarzystwo wie, ale wymyślono nawet nazwę nurtu, w którym grają — bodycore/ cum metal ( serio).
Już abstrahując od tego, że ST ma z metalem tyle wspólnego co ja z tańcem w balecie, ale niech będzie.

Inny fenomen to wszystkie bandy kreujące się na słodko pierdzący satanizm. Nuda, napaleni fani, nic szokującego.

[Schizoid]

bodycore/ cum metal

???? XDDDDD

Inny fenomen to wszystkie bandy kreujące się na słodko pierdzący satanizm. Nuda, napaleni fani, nic szokującego.

No cóż, na tym też opierała się doktryna La Veya, więc wszystko pozostaje spójne. On też żerował na napalonych ludziach, którzy chcieli być trochę edgy. Choć podejrzewam, że w latach 60. z uwagi na klimaty społeczne nie było to aż tak denne jak teraz.

A sam Sleep Token - żadnej płyty w całości nie słuchałem, ale z tego, co udało mi się zaważyć, to nie jest to kapela metalowa. Raczej jakiś alternatywny pop/rock z okazjonalnymi cięższymi riffami. Generalnie sprawiają wrażenie "metalu" dla ludzi słuchających Taylor Swift i The Weeknd, którzy czasami mają ochotę na coś mocniejszego

[nameless_charlotte]

A sam Sleep Token - żadnej płyty w całości nie słuchałem, ale z tego, co udało mi się zaważyć, to nie jest to kapela metalowa. Raczej jakiś alternatywny pop/rock z okazjonalnymi cięższymi riffami. Generalnie sprawiają wrażenie "metalu" dla ludzi słuchających Taylor Swift i The Weeknd, którzy czasami mają ochotę na coś mocniejszego

Zgadzam się.
Ja miałam to nieszczęście, że byłam na ich koncercie. Generalnie dra-mat, dwie godziny oglądania rosołu, dywagacji na temat typów rosołów itd.
Spaniały to był koncert, najgorzej wydane 40€ w życiu