156. Chosen
Jeszcze sporo utworów z TA przed nami, ale tutaj nieźle wymiata JP, niezły wałek.
Ocena końcowa - 6,4/10
155. Transcending Time
Mamy pierwszy utwór z najnowszego albumu, na minus, że za bardzo słychać zrzynkę od Rush (nie powiem w tym momencie jaki to utwór) denerwują mnie klawisze i nudny refren, ale doskonałe solo JP poprawia notę.
Ocena końcowa - 6,4/10
154. Our New World
Przebojowy wałek, ale tutaj też mnie refren razi (za dużo powtórzeń) bardzo dobre solo JP, fajnie bas śmiga, ale po co znowu ten refren po tym wjeżdża.
Ocena końcowa - 6,4/10
153. The Best of Times
Ja rozumiem, że to hołd dla ojca MP, ale zbyt to słodko-rushowato brzmi i ten cienki tekst (o wiele bardziej wolę hołd JP dla taty) jeden z niewielu kawałków DT których nie grali na żywo, może to i dobrze, bo bym się pewnie wynudził jak przy ostatniej suicie. Spirit of the Radio 2 normalnie. Z tych 13 minut można by zrobić 5-6 i byłoby o wiele lepiej
. Fajna gra MP od 5 minuty a potem flaki z olejem aż do przełomowego momentu czyli solówki JP, no dla tego momentu warto było się pomęczyć te 10 minut
niebiańskie solo (znam osoby które uważają to solo za jego najlepsze, ale ja wolę z 30 innych) ale jest bardzo długie i to cieszy, dobrego brzmienia nigdy za wiele.
Ocena końcowa - 6,4/10
152. A Nightmare to Remember
Okropny, straszny początek, ale w sensie takim, że strasznie słaby - słabiutki Jordan (a sam początek niczym Cradle of Filth, może tam się to sprawdza, ale nie w przypadku DT) potem groźny riff i zaczyna się jeden z najgorszych flaków w historii DT, zmarnowany potencjał, ale będą też plusy, ale o tym za chwilę. Serek zaczyna, riff metallikowy i wszystko zapowiada, że to dopiero początek koszmaru
pierwsze solo w stylu Kirka, czyli lipa na resorach. Dobra, kraksa samochodowa (bo to o doświadczeniach JP w wypadku samochodowym tak wtrącę, jakby to kogoś interesowało) 4:55 no na to kurwa czekałem, najlepszy moment całego utworu się zaczyna gdyby nie Beautiful Agony, to byłby najgorszy utwór DT u mnie nawet za Viper Kingiem
dobra JP w szpitalu jest, gadka z lekarzem a potem bedzie tam pytac o rodzinke czy wszyscy cali itp, ale sama muza bardzo ok. Byłem na premierowym wykonaniu tego utworu i płakałem jak bóbr przy tym momencie (zresztą dzień później też) w 2019 i 2020 już mnie tak nie porwał, bo brakowało mi tam MP. Spektakl dobiega końca i mamy kolejne słabiutke solo JP - jak nie on shred, ale bez pomysłu, to może zrobiłoby wrażenie na fanach Metalliki, ale nie na mnie. Następnie okropny Rudess, rzygam, dalsza wymiana solówek między klawiszowcem a gitarzystą wcale nic dobrego nie wróży. Puszczałbym te popisy (wraz z Senjutsu skazanym), szybko przyznaliby się do winy. ''Growl'' Portnoya coś nowego, trochę beka, ale czegoś takiego jeszcze nie było, więc ok (choć wersja z wokalista Opeth dopiero niszczy) potem męczenie buły w dalszym ciągu. Strasznie się rozpisałem, a ten utwór poza tym jednym momentem jest przecież straszny, ale cicho bo jeszcze nowinka będzie...
słyszycie to? tak MP na ostatnia płytę funduje nam blasty, może nie takiej klasy jak mistrz blastów Derek Roddy, ale fajnie, że próbowali coś tam nowego przemycić do muzyki. Koszmar dobiegł końca, lecimy z następnymi utworami. Nigdy więcej live tego nie chcę słyszeć.
Ocena końcowa - 6,4/10
151. Act of Faythe
Fajnie, nawet przyjemnie jak na standardy tego albumu, nie chcę mi się już tak rozpisywać przy tym utworze, można posłuchać
Ocena końcowa - 6,5/10
150. The Walking Shadow
Klimatyczny kawałek, Serek nie zamula, Mangini jakieś przejścia tam pokazuje i ta gitarka rytmiczna JP od 1 minuty coś swietnego, Jordan pokazuje, że potrafi jeszcze tworzyć jakieś ciekawe podkłady.
Ocena końcowa - 6,5/10
149 utworów przed nami