Lata 1980-1981

Tu dyskutujemy tylko o Iron Maiden

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

ZłapanyWCzasie
-#Clairvoyant
-#Clairvoyant
Posty: 1419
Rejestracja: wt lis 09, 2010 10:39 am

Re: Lata 1980-1981

Postautor: ZłapanyWCzasie » śr kwie 06, 2011 2:35 pm

dla mnie remis,tak samo jak z Heaven and Hell i Mob Rules np.

Awatar użytkownika
DeJMIeN Wielki
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2459
Rejestracja: pt kwie 01, 2011 10:12 pm
Skąd: ze wsi warszawa

Re: Lata 1980-1981

Postautor: DeJMIeN Wielki » śr kwie 06, 2011 3:26 pm

zdecydowanie 1!! bo nie ma na niej ( w przeciwieństwie do Killers ) ani jednego słabego utworu

Awatar użytkownika
thir13teen
-#Wrathchild
-#Wrathchild
Posty: 96
Rejestracja: wt lut 07, 2012 9:36 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: thir13teen » pt lut 10, 2012 11:56 am

bo nie ma na niej ( w przeciwieństwie do Killers ) ani jednego słabego utworu
a iron maiden :?:
przewrotnie napiszę, że to najlepszy okres w karierze zespołu, nalepsze płyty i najlepszy wokalista. :mrgreen:

strasznie długo nie przepadałem za tym okrese w karierze maiden, zaczęło się to od kupienia 1, która mnie rozczarowała.
Subiektywnie mogę stwierdzić, że to jedne z najlepszych płyt maiden. Bardzo lubię ta agresję, dzikość która jest zawarta na tych płytach i jeszcze ten klimat... taki strasznie przyciągający. Nawet okładki są jakieś bardziej mnie intrygujące.
W moim przypadku, do obu płyt trzeba było dojrzeć co by je należycie docenić, przy czym chyba killers bardziej lubie.

RALF
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 10216
Rejestracja: czw maja 24, 2007 11:16 pm
Skąd: Pabianice

Re: Lata 1980-1981

Postautor: RALF » pt lut 10, 2012 6:36 pm

Killers to rewelacyjny album - klasyk :mryellow:

ZłapanyWCzasie
-#Clairvoyant
-#Clairvoyant
Posty: 1419
Rejestracja: wt lis 09, 2010 10:39 am

Re: Lata 1980-1981

Postautor: ZłapanyWCzasie » śr lut 15, 2012 11:49 am

zdecydowanie 1!! bo nie ma na niej ( w przeciwieństwie do Killers ) ani jednego słabego utworu
Iron Maiden to tak naprawdę takie początki albumem jarają się z reguły ludzie którzy albo słuchają Iron Maiden pierwszy rok i uważają takie w sumie tylko niezłe utwory jak Running Free czy Iron Maiden za najlepsze w historii zespołu albo tacy którzy Ironów nie słuchają z 5 lat i mówią tak z przezwyczajenia. Bo nie wierzę,że dla kogoś takie Running Free może być lepszą kompozycją od Purgatory,Genghis Khana czy Murders in the Rue Mourge.
Phantom of the Opera(tez o niebo lepszy z panem Disco-Polo),Prowler i Remember Tomorrow to 3 naprawdę genialne utwory na tym albumie.

KIllers to przede wszystkim świetne kompozycje i nic dziwnego,żę tak naprawdę lwi pazur zyskały z Brucem jak ,Another Life czy Wrathchild .
Co do tytułego w Killers mam dylemat bo Di Anno wykonuje go znakomicie chyba jakby na przekór swoim punkowym upodobaniom jakby conajmiej ktoś nim sterował-czyste heavy-metalowe zaśpiewy i DOKŁADNOŚĆ.
A sam Di Anno ma tutaj zresztą swój popis życiowy, może obok Prowlera tzn Prodigal Son choć tam i tak przyćmiewają go H i Dave

Nomadosław
-#Trooper
-#Trooper
Posty: 314
Rejestracja: ndz mar 03, 2013 9:10 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Nomadosław » ndz sie 04, 2013 12:31 am

Phantom of the Opera to największy klasyk Iron Maiden, najbardziej kultowy utwór jaki można sobie wyobrazić, doskonały pod każdym względem, jego ewolucja też robi wrażenie, od heavy-metalowego killera z Di Anno po coraz bardziej epickie wersje z Brucem. Gitarowo to ta sama liga co takie tuzy jak Mariner, Alexander czy Seventh Son, tyle , że bardziej ostry, bardziej old-schoolowy.
Koncertowo usłyszeć go znów po 8 latach to coś wspaniałego.

Awatar użytkownika
LukaSieka
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 14701
Rejestracja: pt lut 22, 2013 12:35 am
Skąd: Konin

Re: Lata 1980-1981

Postautor: LukaSieka » wt sty 28, 2014 12:47 pm

Phantom of the Opera to największy klasyk Iron Maiden, najbardziej kultowy utwór jaki można sobie wyobrazić, doskonały pod każdym względem, jego ewolucja też robi wrażenie, od heavy-metalowego killera z Di Anno po coraz bardziej epickie wersje z Brucem. Gitarowo to ta sama liga co takie tuzy jak Mariner, Alexander czy Seventh Son, tyle , że bardziej ostry, bardziej old-schoolowy.
Ponadczasowy klasyk, podstawowy i nieodzowny punkt koncertowego Iron Maiden lat osiemdziesiatych i tyle.
Nie rozumiem natomiast tego jeżdżenia po dwójce, wytykanie braku "hitów" i zachwycaniem się na okrągło "Wrathchild". No dobra, to dobry kawałek. Ale na "Killers" jest jeszcze więcej ciekawszych kompozycji, więcej soczystych numerów, świetnych aranżacji, tego stylu, który możemy usłyszeć na każdej następnej płycie Iron Maiden. "Murders In The Rue Morgue", "Purgatory", "Another Life", "Innocent Exile" - to są dla mnie hity!! A już na pewno i niepodważalnie zamykający płytę "Drifter". Utwór, który przecież na każdej z trzech tras od wydania (również w 2005), był wykonywany z powodzeniem na bis! Według mnie to nie mniejszy szlagier aniżeli flagowy "Iron Maiden". A już na pewno 666 razy lepszy niż prościutki i oklepany "Sanctuary". Tak nawiasem pisząc, nie wiem co Harris widzi w tym kawałku.... A wracając do tematu, "Killers" jest o wiele bardziej dojrzalszy, bardziej przemyślany, bardziej dopracowany niż "przebojowy" debiut. Dla mnie jest to heavy metalowa biblia, klasyk zajmujące podium z pośród wszystkich płyt w klimatach NWOBHM. Płyta z której, tak jak i z jedynki każdy następny metalowy zespół czerpał garściami. Na pewno między innymi dlatego, że za "Killers" przemawia fakt, iż nie ma tu słabych kompozycji. Płyta jest bardzo równa, każdy kawałek trzyma bardzo dobry oraz zaawansowany technicznie poziom. To jedna z tych płyt na mojej półce, której słucham w skupieniu i z ogromną przyjemnością od początku do samego końca. Od deski do deski.
Następna bardzo ważna sprawa - Paul Di'anno. Tak jak i w przypadku pierwszej płyty udowodnił, że nie jest kolejnym pospolitym i zwyczajnym wokalistą, nieumiejętnie naśladującym Halforda, Gillana czy Planta. Tak jak już pisałem kiedyś wcześniej, wokal Di'anno ma w sobie o wiele więcej rock 'n' rollowego ognia, rock 'n' rollowego sznytu i tego typowego heavy metalowego pazura niż operowa wokalna maniera Dickinsona. To czyni go bezapelacyjnie moim numerem jeden jeżeli chodzi o wokalistów Iron Maiden. Jego wokale na "Killers" mają taki klimat, że przysłowiowa mucha zdycha z wrażenia zanim usiądzie ( :) ). To samo tyczy się duetów Murray - Stratton, Murray - Smith. W Mojej opinii zrobili oni nie mniej niż Tipton - Downing czy Gorham - Robertson.... O Clivie Burrze już nie wspomnę. To co ten zawodnik wyprawia z Harrisem, ta sekcja. Brak mi słów... "Killers" i te dźwięki, to mięsiste, soczyste, głębokie i tajemnicze/ciemne (swoją drogą bardzo adekwatne do okładki) brzmienie przeszywa mnie na wylot za każdym razem gdy tylko odpalam te płytę. Każdy riff, każda z tych genialnych solówek, z tych wokali, każde pierd**one jebnię*ie w talerz przeszywa mnie na wylot.
Mimo, że ani "Iron Maiden", ani też "Killers" nie były moimi pierwszymi płytami Iron Maiden jakie miałem okazje usłyszeć, stawiam je najwyżej spośród dyskografii Iron Maiden. Z Dickinsonem nie było ani lepiej ani gorzej w moim odczuciu. Po prostu inaczej. Ja wole ten szalony, naspeedowany, jadowity, młodzieńczy (?) heavy metal podszyty rock 'n' rollowym klimatem. Paul Di'anno i jego ówczesny Iron Maiden na zawsze wielki !
So what if the master walked on the water. I don't see him trying to stop the slaughter.

Awatar użytkownika
widman
-#Rainmaker
-#Rainmaker
Posty: 7284
Rejestracja: ndz lip 24, 2005 7:52 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: widman » śr sty 29, 2014 12:03 pm

To je to sama prawda przecie co kolega wyżej rzecze!

nbdb95
-#Prowler
-#Prowler
Posty: 1
Rejestracja: sob lut 01, 2014 2:31 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: nbdb95 » sob lut 01, 2014 2:49 pm

W ogóle Di'anno i Bruce to dwa całkowicie odmienne wokale i można by było dokonania z płyt Iron Maiden i Killers rozpatrywać całkowicie oddzielnie od reszty. Wiele osób pisze, że z przyjściem Bruce'a muzyka Maidenów wydoroślała, ale ja chyba jak poprzednicy wolę ten stary styl z pazurem.

Awatar użytkownika
LukaSieka
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 14701
Rejestracja: pt lut 22, 2013 12:35 am
Skąd: Konin

Re: Lata 1980-1981

Postautor: LukaSieka » pn lut 03, 2014 8:48 pm

Ciągnąc temat dalej, chciałbym napisać o debiucie, który jest dla mnie ważniejszy niż cały Saxon, Grave Digger, Exciter, W.A.S.P., Tokyo Blade i Angel Witch razem wzięte.
Zajeb**cie lubię ten materiał, głównie ze względu na Paul'a Di'anno, którego większość ludzi na tym forum w kontekście Iron Maiden, traktuje niemalże marginalnie :sad:

Nagranie pierwszego lp jest zawsze momentem szczególnym w karierze każdej kapeli. To moment ekscytacji i szczęścia. Na pierwszej płycie słychać to bardzo. Słychać, że chłopaki wspięli się na wyżyny i zaserwowali ówczesnym fanom tej muzyki konkretny, pełny energii, dynamiczny, "przebojowy", świeży strzał. Zastrzyk na prawdę wyjątkowej muzyki, która już wtedy BARDZO wyróżniała się na tle pozostałych zespołów nurtu NWOBHM. Płytę z niektórymi największymi hitami grupy.
Przy pierwszych sekundach tego lp słychać wyraźnie niesamowity zapał, ten talent, który i wtedy i dziś broni się sam. Wyjątkowość Harris'a i Murray'a. Są zalążki niepowtarzalnego stylu Iron Maiden. Poza tym pobrzmiewa dużo klasyki (Deep Purple, Budgie, Thin Lizzy....)
Mamy na tej płycie przecież kawałki, które można dzisiaj usłyszeć na żywo, które są po prostu nieodłączną częścią każdego gigu tej kapeli (może dziś z Dickinsonem nie brzmią już tak samo, ale wersje "Running Free" czy "Iron Maiden" z kultowego "Live After Death" i tak urywają głowę). Znajdziemy też tu przecież opus magnum tej płyty jak i całego Iron Maiden, pierwszy można by rzec epicki numer - "Phantom Of The Opera".
Ciężko mi wybrać jakiegoś faworyta tej płyty, ale przy takim "Remember Tomorrow" czy "Running Free" reszta kawałków (zwłaszcza z Dickinsonem) w ogóle nie mają porównania. Z resztą wszystkie utwory (no może "Charlotte The Harlot" trochę mniej) rozwalają mi czachę przy każdym przesłuchaniu :)
Tą płytą kapela udowodniła, ze mają swój sposób na muzykę, że mogą pisać zajeb**te kawałki i (co wtedy bardzo istotne) potrafią grać.
Podobnie jak "Killers", album "Iron Maiden" zajmuje szczególne miejsce na mojej półce. 666 punktów na 10!
Jak dla mnie jeden z lepszych debiutów w historii muzyki rockowo-metalowej.
So what if the master walked on the water. I don't see him trying to stop the slaughter.

Odyseusz
-#Trooper
-#Trooper
Posty: 309
Rejestracja: pn lis 04, 2013 1:00 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Odyseusz » pt lut 14, 2014 5:19 pm

Ja nie zaliczam się ani do grupy

a)tylko Bruce Dickinson
b) płyty z Di Anno są najlepsze

Jestem po środku i coś zauważyłem, że ostatnio wszyscy idą w skrajności, uwielbiam debiut, Killers troszkę bardziej bo to album lepszy i dojrzalszy. Największa zasługa w jego geniuszu to nie żaden Di Anno ;) tylko Clive na perce i Adrian na gitarze. To co Adriano robi w Prodigal Son to jest przedsmak Somewhere in Time. Tytułowy, Murders, Wrathchild czy Genghis Khan też niszczą. Another Life jakoś wolę z trasy Numbera, tam ten utwór wg.mnie dużo zyskuje.
Debiut to oczywiście kultowa płyta, ale trochę mi się osłuchał, Phantom tak straasznie góruje nad resztą.
Fajnie, Lukasieka że Ci chcę coś napisać więcej o Ironach, ostatnie takie wypowiedzi na tym forum czytałem z 8 lat temu ;)

lochinvar
-#Long distance runner
-#Long distance runner
Posty: 864
Rejestracja: ndz lip 10, 2011 11:13 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: lochinvar » ndz lis 03, 2019 3:25 pm

Najlepiej mi się nagrania z tego okresu słucha. Oczekuje więcej nagrań koncertowych, występów telewizyjnych, żeby zostały oficjalnie opublikowane. :dance:

Awatar użytkownika
Bon Dzosef
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 11449
Rejestracja: wt kwie 05, 2016 5:28 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Bon Dzosef » pn lis 04, 2019 12:57 pm

Tak, wiemy
Lubie Iron Maiden i Megadeth

pz = shakin stevens

oddawac długie podpisy

lochinvar
-#Long distance runner
-#Long distance runner
Posty: 864
Rejestracja: ndz lip 10, 2011 11:13 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: lochinvar » pn lis 04, 2019 4:59 pm

Tak, wiemy
I jakiś problem w związku z tym?

Zakkahletz
-#Rainmaker
-#Rainmaker
Posty: 6550
Rejestracja: sob sie 28, 2010 7:43 pm
Skąd: na północ (od W-wy)

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Zakkahletz » śr lip 15, 2020 5:05 pm

Wspominkowo o trasie IM na supporcie dla KI$$:
www.loudersound.com/amp/features/in-198 ... were-there

Awatar użytkownika
octavian
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3084
Rejestracja: pn lis 30, 2015 9:34 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: octavian » czw sie 13, 2020 5:46 pm

O Clivie Burrze już nie wspomnę. To co ten zawodnik wyprawia z Harrisem, ta sekcja. Brak mi słów...
Własnie sekcja na Killers to prawdopodobnie najlepsza sekcja rytmiczna ze wszystkich płyt. Na debiucie jeszcze tego nie było ale na Killers Harris i Burr osiągnęli ideał

Awatar użytkownika
LukaSieka
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 14701
Rejestracja: pt lut 22, 2013 12:35 am
Skąd: Konin

Re: Lata 1980-1981

Postautor: LukaSieka » pt sie 14, 2020 10:19 am

O Clivie Burrze już nie wspomnę. To co ten zawodnik wyprawia z Harrisem, ta sekcja. Brak mi słów...
Własnie sekcja na Killers to prawdopodobnie najlepsza sekcja rytmiczna ze wszystkich płyt
Prawdopodobnie? Bezwzględnie najlepsza :) .
So what if the master walked on the water. I don't see him trying to stop the slaughter.

Deleted User 7916

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Deleted User 7916 » pt sie 14, 2020 10:30 am

O Clivie Burrze już nie wspomnę. To co ten zawodnik wyprawia z Harrisem, ta sekcja. Brak mi słów...
Własnie sekcja na Killers to prawdopodobnie najlepsza sekcja rytmiczna ze wszystkich płyt
Prawdopodobnie? Bezwzględnie najlepsza :) .
Chemia na całej płycie jest, moja ulubiona. Żre jak nie wiem.

Awatar użytkownika
Marcioch
-#Invader
-#Invader
Posty: 191
Rejestracja: śr kwie 08, 2020 8:18 pm

Re: Lata 1980-1981

Postautor: Marcioch » pt sie 14, 2020 10:46 am

rytmicznie jest swietnie, ale kompletnie te plyty mi nie leżą poza pojedynczymi strzałami
The X Factor jest niedocenianym dziełem, change my mind

Awatar użytkownika
sajki
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2258
Rejestracja: pt sie 14, 2015 9:01 am

Re: Lata 1980-1981

Postautor: sajki » pt sie 14, 2020 10:52 am

Zgadza się, że sekcja na Killers to mistrzostwo świata. To, co wyprawia Burr w Genghis Khan przechodzi ludzkie pojęcie. Albo bas w tytułowym. Poezja. Samo brzmienie sekcji też wyśmienite.


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości