Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Nie ten tematNo. Najlepszy z plyty jest ostatni kawalek. "The Legacy" naprawde chwyta mnie.
Żadna z płyt IM nie jest gniotem jeśli chodzi o historię rocka. Racja - starsze albumy trudno porównywać z najnowszym. Ale nie ulega wątpliwości, iż niektóre albumy częściej goszczą w odtwarzaczach niż inne. O tym traktuje chyba ten temat. Można przecież poczytać sobie o gustach innych fanów. Forum to przecież wymiana własnych spostrzeżeń i opinii. I nic tu do rzeczy nie ma czy ktoś się zna na heavy metalu, czy nie. Słucham cięższej odmiany rocka od połowy 80 lat (dinozaur - powiecie, he, he), jednak pobieżnie znam znaczące współcześnie zespoły typu Edgay, cały dzisiejszy power metal itp. Nie świadczy jednak to o tym, że się nie orientuję. Nie wiem, co to w ogóle znaczy "znać się" na heavy metalu. Może mi ktoś wyjaśni...a poza tym jak mozna "Killers" nazywać gniotem? Trzeba byc albo pijanym, albo gówno sie znać na heavy metalu... heh... Zastanowcie się czemu piszecie że jest lepszy od "Seventh Son...", "Somewhere in Time", "The Number..." czy też "Brave New World" jak w innych tematach na jakies ulubione albumy czy inne dziwne tematy piszecie, że "najlepszy jest 'Seventh Son...' " i tak dalej... śmieszna dwulicowość... aż żal...
PS. Zostawic mi plyty z Blazem w spokoju, przynajmniej X Factor. Wara!
dobre pytanie na pewno od BNWIMHO pytanie powinno brzmieć - od jakich jest gorszy.
Ja obserwuję tendencję odwrotną do DOD, które na początku niesamowicie mi się podobało, a potem z każdym przesłuchaniem traciło i w końcu zaczęło nudzić (dziś słucham tylko może z 4-5 kawałków z tej płyty). AMOLAD po pierwszym przesłuchaniu do mnie nie przemawiało, a teraz za każdym razem odkrywam w nim coś nowego i coraz bardziej mi się podoba. To chyba dobry znak.dobre pytanie na pewno od BNW
poza tym na dzień dzisiejszy jest u mnie na 2 miejscu, choć to moze być przez fascynację początkową i się szybko zmienić
dokładnie to samo napisalem, w sobotę bodajżea obserwuję tendencję odwrotną do DOD, które na początku niesamowicie mi się podobało, a potem z każdym przesłuchaniem traciło i w końcu zaczęło nudzić (dziś słucham tylko może z 4-5 kawałków z tej płyty). AMOLAD po pierwszym przesłuchaniu do mnie nie przemawiało, a teraz za każdym razem odkrywam w nim coś nowego i coraz bardziej mi się podoba. To chyba dobry znak.
Nie byłem w necie przez weekend więc dopiero nadrabiam zaległości.dokładnie to samo napisalem, w sobotę bodajże
żeby gołosłownym nie byćNie byłem w necie przez weekend więc dopiero nadrabiam zaległości.dokładnie to samo napisalem, w sobotę bodajże
poza tym na dzień dzisiejszy jest u mnie na 2 miejscu
Mam mniej więcej tak samo Ale takie Longest Day np. ciągle wydaje mi się zniszczone przez refren, a może raczej przez to pianie przed refrenem Wokal ze zwrotek jest genialny Czegoś takiego oczekiwałem, szkoda, że tak mało tego...AMOLAD po pierwszym przesłuchaniu do mnie nie przemawiało, a teraz za każdym razem odkrywam w nim coś nowego i coraz bardziej mi się podoba. To chyba dobry znak.
Jeden z najlepszych fragmentów na płycie jak dla mnieAle takie Longest Day np. ciągle wydaje mi się zniszczone przez refren, a może raczej przez to pianie przed refrenem
Ja tak mam I pewnie przez jego długość, gdyby trwał 47 min to by się tak nie dało. A że słucha mi się go niesamowicie dobrze............czy Wy tez macie takie uczucie ze album mozna sluchac i sluchac w nieskonczonosc? przeciez on trwa 72 minuty, a nie nudzi sie !
na benku też nie :] świetny jest...a to przez to, że skończysz słuchać The Legacy i zatęsknisz znowu za DW...i tak wkolkonie nudzi sie ! [moze troche na benku]
Trochę to dziwne co napisałeś... to tak jak byś nie mógł porównać Audi do BMW bo to inna marka... Ale nic nie wnikamJuż pisałem, że porównywanie mija się z celem
Wróć do „A Matter Of Life And Death”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości