Postautor: Adrian S.O.S. » śr lip 17, 2019 11:31 am
Przeczytałem właśnie książkę Motorhead: Beerdrinkers & Hellraisers z tamtego roku którą bardzo polecam. Tutaj poniżej fragmenty w którym Lemmy, Philty Animal Taylor i Fast Eddie Clarke mówią o stylu gry Motorhead oraz o muzyce ogólnie.
Lemmy:
"Ludzie na naszych pierwszych koncertach w 1975 roku stali pod sceną z rozdziawionymi gębami i wybałuszonymi oczami. Mówiło się, o nas, że skoro mamy długie włosy, to pewnie gramy heavy metal. Gdybyśmy mieli krótki, mówiłoby, że gramy punk. A my jesteśmy zespołem rock 'n' rollowym. Jam jest rock 'n' roll! Wiem o nim wszystko. Pamiętam czasy pierwszych nagrań Elvisa i moim zdaniem najbliżej nam do The Band. Gdy zaczęliśmy grać, wzięliśmy na warsztat numery takie jak "Good Morning Little Schoolgirl" i generalnie piosenki w klimacie Yardbirds. Chciałem być jak MC5. Gramy muzykę do tańca, ale za szybko, żeby dało się do niej tańczyć."
"Beatles ruszyli to wszystko z posad. Podziwiałem ich za to, że byli twardzielami z Liverpoolu, a nie chłopaczkami z przedmieść Londynu jak Stonesi. Musicie spróbować zrozumieć , jakim fenomenem był ten zespół. To była pierwsza kapela bez głównego wokalisty. Pierwszy brytyjski band, który pisał własne numery, podczas gdy wszyscy wokół grali tylko covery amerykańskich formacji. Wszyscy członkowie śpiewali jednocześnie, a harmonie mieli doskonałe."
"Nigdy nie twierdziłem, że gramy heavy metal. W każdym jednym wywiadzie mówię, że to rock 'n' roll. Nic mnie nie łączy z heavy metalem. Ale wiele łączy mnie z Motorhead. I tylko ta relacja jest dla mnie ważna, resztę mam w dupie. Gdybyśmy w 1976 mieli krótkie włosy, wszyscy mówiliby, że gramy punk, podczas gdy znaczna część naszej muzyki jest blisko spowinowacona z bluesem, tyle że zagranym na przesterowanych gitarach elektrycznych. To są bluesowe numery, tylko szybsze i głośniejsze, nie mają nic wspólnego z heavy metalem, a przynajmniej nie tym, o którym mam jakieś pojęcie. Dla mnie heavy metal to Judas Priest. Myślę, że tak mnie to wkurza, bo pochodzę z czasów, kiedy nie istniało jeszcze coś takiego jak heavy metal. Gram rock 'n' roll, uważam, że rock 'n' roll to świętość, i nie widzę powodu, by nie był świętością dla innych. Wydaje mi się, że pierwsze stricte metalowe tony wyszły spod palców muzyków Deep Purple. Oni pierwsi zaczęli budować ściany dźwięku. Tylko posłuchaj "Speed King". Potem przyszli Sabbaci i trochę zwolnili tempo. Mówiłem wtedy, że grają pieśni żałobne na rockową modłę. Grali, jak lubili, ale jeżeli o mnie chodzi, nigdy nie przepadałem za Black Sabbath, o wiele bardziej lubiłem Ozzy'ego solo. Oczywiście, podobają mi się niektóre ich poiosenki, na przykład "Iron Man", ale nigdy nie lubiłem tych wolnych, sunących jak lodowiec numerów w stylu "Black Sabbath". Myślę, że Motorhead swego czasu rozpiął most łączący rock 'n' roll z punk rockiem."
"Spójrzmy prawdzie w oczy: nazywali nas kapelą heavy metalową, bo mieliśmy długie włosy. Gdyby nie to wrzuciliby nas do szufladki z napisem 'punk'. Wielu naszych fanów było punkami. Polubili nas, bo najpierw nas usłyszeli, a dopiero potem zobaczyli. Spodobała im się muzyka, potem zobaczyli długie pióra, ale było już za późno, bo już nas lubili. Właściwie naszemu brzmieniu bliżej było do punka niż do metalu. I graliśmy za szybko jak na heavy metal. Zawsze twierdziłem, że mieliśmy więcej wspólnego z The Damned niż z Black Sabbath czy Judas Priest. Metal to był pierwszy album Sabbathów i kilka pierwszych płyt Judasów. Wolniejsza muzyka, no nie? A myśmy nigdy nie grali tak wolno."
"Byliśmy prawdziwymi ważniakami. A właściwie nie tyle my sami, ile zespół Motorhead. Muzyka, image, przekaz. Byliśmy awangardą, sami jedni nieśliśmy sztandar prawdziwego rock 'n' rolla. Tak na to wówczas patrzyłem. Motorhead był w moim przekonaniu pierwszym zespołem, który grał w klarującym się dopiero stylu. Brzmieliśmy jak nikt inny. Pewnie, były wtedy inne dobre zespoły, ale nikt nie miał takiego gruzu w głośnikach jak my. Bo to jest coś, na co musisz zapracować. A wiesz, że ci sie udało, kiedy sprawdziwszy sto gitar, kolumn i przesterów, stoisz oniemiały, bo przeraża cię dźwięk, który właśnie wydobyłeś z głośnika. Rock 'n' roll nie pieści."
"Było wielu dobrych tekściarzy. Wśród młodych autorów jest wielu zdolniachów, wyjąwszy oczywiście tekściarzy heavymetalowych, którzy są po prostu straszni. Myślę też, że jest wielu utalentowanych rapperów, czasem zawieszę ucho na jakimś dobrym rymie, choć sama muzyka mi się nie podoba. Tym większa szkoda, że duża część rapu to tylko narzekanie. Myślę, że najlepsze teksty mieli Beatlesi. I Bob Dylan. Ludzie wieszają teraz na nim psy, bo coś mu się ostatnio pojeb*ło w głowie, ale był kiedyś prawdziwym mistrzem słowa. Z nowszych rzeczy, Skun Anansie też maja świetne teksty. A wracając do staroci: Cuck Berry także potrafił dołożyć do pieca. Lubiłem jego teksty jako dzieciak i lubię je teraz. Little Richard też był świetny, rasowy skandalista. Nie miałeś pojęcia, co tam wył, ale po wczytaniu się w teksty okazywało się, że wył z sensem."
"Czy lubię punk? Nie da się być fanem całego ruchu, odpowiedziałbym na to pytanie, gdybyś spytał mnie o konkretne zespoły. Ruch rozciąga sie od The Damned do Elvisa Costello - nie da się lubić albo nie lubić czegoś tak wielkiego i niejednolitego. Nigdy nie przepadałem za The Clash, choć wielu się wydaje, ze to był jedyny punkowy zespół na świecie. O niebo lepiej słuchało mi się Pistolsów i The Damned. I jednej kapeli z Bristolu o nazwie The Cortinas. Wszyscy mieli chyba po siedem lat, ale byli świetni. Było od zajeb*nia dobrych kapel. Johhny Thunders i The Heartbreakers przez chwile byli zajebiści, szkoda, że ćpali tyle heroiny.
Ludzie kochali The Clash, ale nie ja. Wyjąwszy "Sandinista!", ich płyty nie maja dla mnie sensu. Jakby chodzili w kółko. Jest takie śmieszne zdjęcie, na którym chowają się za murem przed bojownikami o wolność, ubrani w jakieś gówno. Joe był trochę pokręcony, żył i umarł, nie wiedząc, czego właściwie chciał. Był łatwowierny, ale i szalenie miły. Ale ja gram rock 'n' rolla, a punk był bardzo blisko rock 'n' rolla. Znasz "The Chase Is Better Than The Catch"? To nie jest metal. To jest rock 'n' roll. Utwór tak rock 'n rollowy, że aż bluesowy."
"Jon Bon Jovi i inni wykrzykiwali na lewo i prawo "rock 'n' roll", a tak na prawdę nie mieli z tym nic za bardzo wspólnego. Rock zdaje się ucierpiał przez te wszystkie liche zespoły pokroju Poison i Ratt. Przylgnęła wtedy na chwilę do rockowych zespołów dziwna homoseksualna łatka. Oni wszystko wywalili do góry nogami. Czerń zamieniali na róż, a ćwieki na damskie ciuszki i koronki. To ma być rock 'n' roll? Nie sadzę.
Ogólnie była to banda nadętych i zarozumiałych sukinsynów, którzy szybko chcieli się wzbogacić na muzyce i pozowali na ikony rocka. Ale zdarzały się też wyjątki jak Nikki Sixx czy Dee Snider, którzy mieli poukładane w głowach i byli na prawdę sympatycznymi kolesiami."
Fast Eddie Clarke:
"Motorhead nie miał nigdy nic przeciwko punkowi. Choćby w 1977 roku zespół dzielił często scenę z takimi zespołami, jak The Adverts czy The Damned. Kochaliśmy wszystkie te bandy, ale chcieliśmy zachować nasza niezależność i indywidualność. Chcieliśmy robić swoje. Zawsze podziwiałem pancurów, niech Bóg ma ich w opiece, bo im się chciało, bo zakładali zespoły i grali szczerą muzykę, choć sam nigdy pasjami nie słuchałem punk rocka. Podobało mi się ich podejście do życia i różnych spraw. Ale my czuliśmy się inni, mieliśmy coś innego do zaoferowania. Tak było od samego początku. Nigdy nie czułem się częscią punkowej sceny... Mieliśmy długie włosy i ogólnie różniliśmy się od punków. Oni nosili irokezy albo czesali się w szpile, a my podchodziliśmy do grania z drugiej strony. Ale to były dla nas dobre czasy, fajnie było być częścią tej hordy muzycznych barbarzyńców. W pewnym sensie punk ułatwił nam wciśnięcie buta w drzwi. Bo gdyby wciąż jedynymi graczami na scenie byli Black Sabbath, Caravan, Pink Floyd i Deep Purple, cały ten szajs z lat siedemdziesiątych, pies z kulawą nogą nie przychodziłby na nasze koncerty. Nie ulega wątpliwością, że bez punka byłoby nam trudniej się wybić. Więc jak mówiłem, niech Bóg ma ich w opiece."
"Po odejściu z Motorhead założyłem Fastway, w którym dawałem upust swoim wcześniejszym hard rockowym fascynacjom. Nie podobało mi siś to co było na czasie. Zwłaszcza to, co grało się w USA. To był swego rodzaju odwrót od ciężkiego grania. Zespoły złagodziły brzmienie, a muzycy wyglądali jak pieprzeni transseksualiści. W Europe sytuacja wyglądała lepiej. Były Tank, Saxon, Raven. Aż w końcu za sprawą zespołów thrash metalowych znowu do łask wróciły ostre brzmienia i punkowe wzorce oraz punkowe ideały. Była w tym wszystkim szczerość i autentyczność, której brakowało innym zespołom. Ja i Lemmy graliśmy muzykę, od kiedy skończyliśmy, bo ja wiem, jedenaście, dwanaście lat? Dla mnie muzyka była formą sztuki, a dla zespołów takich jak Bon Jovi nie. Nastawieni byli wyłącznie na nagrywanie przebojów, które mogłyby lecieć w radiu. Chcieli być gwiazdami i zależało im tylko na zabawie w luksusowych apartamentach z supermodelkami. Do tego byli strasznie zarozumiałymi palantami. Zachowywali się jakby wymyślili rocka na nowo, a przecież nic tak na prawdę do muzyki nie wnieśli. Za bardzo byli zajęci sławą, zarabianiem łatwych pieniędzy na nędznej muzyczce i tanim jak uliczna prostytutka wyglądowi, żeby spostrzec jacy są tandetni. Nie chciałem za wszelką cenę aby kojarzono nas z tego typu zespołami, ponieważ wywodziliśmy się z takiego, a nie innego środowiska, innej sceny muzycznej, a nie z jakiegoś cyrku."
Philty Animal Taylor:
"To nie my tak nazwaliśmy nasza muzykę! To media próbowały nas zaszufladkować jako zespół metalowy. A myśmy nie grali ani punka, ani metalu, tylko muzykę Motorhead. Lemmy wymyślił taką, a nie inną nazwę zespołu i tak się ten zespół nazywa, a łatki i szufladki to działka dziennikarzy. Kochają to. Jakiś pismak stwierdził, ze gramy heavy metal, no to w mniemaniu wielu fanów graliśmy heavy metal, potem przez chwile był sam metal, a potem już namnożyło się tych metali jak mrówków: thrash metal, death metal, drewno metal, but metal, kupa metal, drzwi metal... Jak myślisz, kto to wszystko wymyślił? Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że prasa. Więc odmawiam na pytanie, czy Motorhead gra metal. Jestem perkusistą, co ja tam mogę wiedzieć."
"Nosiłem się tak, grałem tak, bo po prostu nie chciałem być hippisem. Takim długowłosym kwiatuszkiem w sandałach i kolorowych okularach. Byłem na to o wiele za brutalny. Kiedyś byłem skinem i czesałem się jak Rod Stewart i Ron Wood, nosiłem tez skórę, tylko że motocyklowa. To była punkowo-rockowa skóra. Dzieciaki patrzyły na zdjęcia, na których stoję ja i tych dwóch kudłaczy, i mówiły: "Dziwne, on wygląda jak pancur". I może tak je to zaintrygowało, że kupiły płytę. Później album wpada w ręce jakichś dwóch metalowców z włosami do pasa, którzy myślą sobie: "Dziwne, wzięli punka do zespołu metalowego? To może być ciekawe". Myślę, że zaczęto uważać nas za zespół punkowy, bo graliśmy szybko, a poza nami grały tak tylko punki. Właściwie to tylko o to im chodziło: raz, dwa, trzy, cztery, potem hałas przez dwie minuty, a potem koniec. W pewnym sensie Motorhead też taki był, ale, ze tak to ujmę, dochodziliśmy dłużej. Myślę, że punkrockowcom odpowiada dynamika naszego grania, prędkość, agresja. Absorbowali energię naszej muzyki, może intrygowaliśmy ich jako kapela z dwoma hippisami i punkiem na garach."
"Słuchałem starych dobrych wykonawców z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Nie śledziłem zbytnio tego co działo się w muzyce rockowej. Potem kiedy pojechałem do Stanów straciłem na nowe rzeczy zupełnie ochotę. Wiesz, na fali był new romantic i hair metal. W połowie lat osiemdziesiątych w LA panował dziwny klimat. Wszyscy muzycy tamtej sceny najpierw mówili, że Motorhead jest dla nich inspiracją, ale chwilę później przebierali się w rajstopy i grali na swoich różowych gitarach słodką muzykę przy której Madonna brzmiała dość ciężko. Wszędzie roiło się od gości wyglądających jak laski i dziewczyn wyglądających jak kolesie. Dopiero zdaje się Slayer zdmuchnął cały ten komiczny puder rodem z innej galaktyki i dzieciaki z Los Angeles zaczęły wracać do korzeni rocka. W odstawkę poszły przebieranki w bieliznę własnych sióstr i matek, a muzyka znów była na pierwszym planie. Robiło się tym bardziej miło kiedy zespoły takie jak Metallica i Megadeth wprost mówili, że to dzięki Motorhead i naszej muzyce zaczęli grać w taki, a nie inny sposób. I nie mogę powiedzieć, bo przez pewien czas wychodziło im to dobrze. Ale jeśli miałbym być szczery to nie przepadałem za muzyką zespołów thrash metalowych. No może z wyjątkiem Slayer"
Ostatnio zmieniony śr lip 17, 2019 12:03 pm przez
Adrian S.O.S., łącznie zmieniany 3 razy.