Sam początek The Talismana w ogóle nie brzmi jak Legacy, później rzeczywiście bardziej przypomina utwór z AMOLADa. Ale kiedy narasta napięcie i wchodzi riff to już zupełnie inna bajka.
Bruce nieźle śpiewa, później taki mini-bridge, który bardzo przypomina mi X Factor, i który po jakimś czasie pojawia się ponownie.
Chyba najmniej 'przekombinowany' utwór jak na ten moment, z fajnymi wstawkami melodyjnymi, do czasu tego kapitalnego bridge'a i tej kapitalnej solówki! Później znowu szybciej, jednostajniej, przejście i kolejny bridge, ale znowu w stylu X Factor!
I znowu powrót do motywu, który pojawia się po intrze.
Bez przynudnego outro, których było co nie miara na AMOLADzie, za to z supermelodyjnym zakończeniem.