Zatem wy tu, prawda, bracia szlachta kłóćta się, kto lepiej i po ilu piwkach, a ja skrobnę swoich słów kilka, gdyż też tam byłem, wodę z kranu piłem.. So, let me tell the story about.. :rocx
Niedzielny poranek na długo pozostanie w mojej pamięci. Autokar miał mnie i moją dziewczynę zabrać przy wjeździe do Torunia. Po nieprzespanej nocy dość ociężale wsadziliśmy w buty swoje zwłoki. Wziąłem się za robienie kanapek, podczas gdy ona odprawiała kosmetyczne misteria w łazience (kobiety!). Do umówionego miejsa mieliśmy dobre 20 minut drogi. Biegliśmy co chwila, by nie przegapić autokaru, kiedy będzie jechać. Gdy byliśmy niemal na miejscu o
umówionej porze, Gosia zbladła:
-Nie wzięłam biletu.
(cisza)
-Przepraszam...
-Fajna jesteś
Dałem jej plecak z poleceniem wypatrywania autokaru, a następnie użycia wszelkich nieziemskich mocy, by zatrzymać go na przystanku. Sam zaś wyrwałem z kopyta. Słońce świeciło, pieski prowadzone na poranny spacer brudziły trawniki. Karta sim świeciła pustkami i oto moim oczom ukazała się budka Netii. Wrzuciłem, co pod ręką było i
zadzwoniłem do koleżanki z mieszkania. Zamysł prosty - wyszłaby naprzeciw z biletem, zawsze to szybciej. Nie odbierała.
-Motyla noga! - wykrzyknąłem i nie czekając, aż obdrapany aparat łaskawie zwymiotuje moje miedziaki rzuciłem słuchawkę i pobiegłem dalej. W trakcie szalonego sprintu podziwiałem m.in. rozgłośnię Radia Maryja, która jawiła mi się na jednej z ulic. Gdy dobiegałem do domu, zadzwonił mój telefon. Z autokaru dzwonił Mitchu:
-Jesteśmy parę kilosów od Torunia, mam nadzieję że jesteście na miejscu?
(cisza)
-@$#$@#%
-!#$@!#$@..
-Spoko, zdążymy!
Dorwałem w mieszkaniu bilet. Zbudziłem Ziółę, która nie odebrała owego nieszczęsnego telefonu. Wyglądała strasznie, prawie jak Eddie po trepanacji czaszki na Piece of Mind..pidżama zaiste przypominała kaftan:P Chciałem żeby zamówiła taksówkę. Odetchnąłęm z ulgą, bo mogłem złapać oddech. Pot sciekał po mnie, jak woda po muszli.
Błogi stan urwała krótka informacja koleżanki:
-Nie mogę znaleźć nu... - dalej nie usłyszałem, bo wybiegałem już z bloku. Jednym susem pokonałem schody i już znajdowałem się na mojej prywatnej autostradzie do Ironów. Byłem w połowie drogi powrotnej, gdy ponownie zgłosił się Mitchu:
-Jak tam?
-Ruun too thee hiillssss!!! - wrzeszczałem do słuchawki sapiąc niczym pijany nosorożec.
-Słuchaj bo..
-Biegnę! Zdążymy, mam bilet, !@$!#@$ musicie nas zabrać !@$##@!$
-Ale..
-!$#$@#%#$%#$ zdążę!
-Ale słuchaj mnie!@#!@$ Zatrzymaliśmy się przed miastem na parkingu leśnym. Będziemy za jakieś pół godziny.
Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Pewne było jedno - tego dnia jeszcze raz będę śpiewać refren tamtego kawałka..
Podróż upłynęła bardzo miło. Wesoły autobus mknął niesiony soczystymi riffami z Brave New World. A może wręcz - wprost do Brave New World.. Jakie to uczucie, kiedy przyklejaliśmy do szyb flagi i kartki z napisami Iron Maiden! Mijały nas samochody z flagami Maiden, trąbiły. Niesamowite uczucie - że bierzesz udział w czymś niezwykłym! Chciałem zrobić wszystko, by ten koncert pamiętać do końca życia - w przeciwieństwie do tego z Wrocławia, gdzie znalazłem się w sumie dość przypadkiem i niewiele pamiętam. I gdy wjechaliśmy przed Carrefoura - te autokary wciśnięte jak szprotki do puszki z sosem pomidorowym. Tłumy fanów płynęły ulicami. Potok Dziewic po prostu:P
Kiedy przeszliśmy przez tunel wydaliśmy jedno, przeciągłe 'O ku...'. Pominę supporty. Kiedy ze sceny zaczął lecieć czerwony dym (nie wiem co to za kapela, Primal Fear?), Gosia zapronowała, żebyśmy podeszli trochę, jako że wcześniej odpoczywaliśmy we trójkę (z Mitchem) na trawce przy sektorze bodaj 33. Ledwo poleciały pierwsze takty,
kiedy niespodziewanie ścisnęła moją rękę z siłą, której nie powstydziłby się sam Hulk Hogan:
-Choćmy stąd, kręci mi się w głowie.
Zrobiliśmy ledwie parę kroków, kiedy osunęła mi się na ręce. Zaraz otoczyła nas chmara ludzi.
-Tu głowę do tyłu, na bok..nogi do góry, dajcie jej wody - krzyczeli. Naprawdę jestem wszystkim wdzięczny. Przyzwyczailiśmy się chyba wszyscy do społecznej znieczulicy - że w biały dzień okradają ludzi na ulicy, a każdy jak żółw chowa się w skorupie swoich spraw. Jeden człowiek powiedział:
-Bracie, masz tu wodę, szybko. Bierz plecak - tu mi go podał, pomógł zamknąć - i leć z nią do karetki. To bracie zabrzmiało tak, jak z piosenki Ironów. Że, wiecie, wszyscy jesteśmy tu w jednym celu. I dzisiaj wszyscy
są dla siebie w jakiś sposób bliscy (no może bez przesady, żadne tam sekciarstwo or coming up:P). Zaraz pojawiła się ochrona. Ludzie się rozstąpili, fosiarz zrobił szpaler.
-Ale jazda, jak się wszystko kręci..-wymamrotała moja Ironka.
Zarzuciła mi dłonie na szyję i wziąłem ją na ręce. Szybko popędziłem przez pół boiska do sanitariuszu. Wszysto dobrze się skończyła. Była osłabiona. Skwar, tłum, hałas, odwodnienie (ach te ceny..). Od tamtej pory co chwila latałem na górę czerpać wodę z ogniowozu:P
Większość kapel przesiedzieliśmy w tunelu, żeby się ochłodzić. Wyczołgaliśmy się z jaskini dopiero na Najtłysza i tu - co warto podkreślić - bardzo pozytywnie zaskoczyłem się. Niesamowity zespół! Charyzmatyczny basista, piękna wokalistka, klasowy gitarzysta.. Do dziś szumi mi w uszach Wishmaster i I wish I had an angel. No i mają plusa za
ten luz na scenie, za ukłon na koniec. Szczerzy, sympatyczni, a przy tym porywający muzyką profesjonaliści!
Przyszedł czas oczekiwania na Maiden. Nie mogłem uwierzyć, że za chwilę w tym samym miejscu, gdzie stali członkowie Nightwisha, szaleć będzie Steve, trzech gitarmenów i Bruce! Ludzie poczęli przeciskać się do przodu. Trochę zirytowała mnie mała grupka, która w najlepsze rozsiadła się po lewej stronie od sektora (czyli bliżej wyjścia), dosc blisko sceny. Ludzie przeciskali się dookoła, a oni siedzieli w najlepsze i oburzali się wielce, gdy ktoś nie daj Boże na nich wpadł. Jeden nawet rozstawił sobie wędkarskie krzesełko (pożyczył pewnie od naszego byłego prezydenta..).
Później to długie strojenie. Nieznośnie długie! Ktoś sprawdzał bas i nagle coś strzeliło, jak na szkolnym apelu. Jak się później okazało - to ponoć woda, którą puszczano spod sceny zalała część kabli, czy czegoś tam
elektrycznego no.. Zacząłem krzyczeć 'Steve! Steve!' ale ktoś powiedział mi, że to jeszcze za wcześnie. Za chwilę nagłaśniali perkusję. Wtedy ja 'Nicko! Nicko!' ale mój zapał szybko zgasił jeden z fanów stwierdzeniem, że to pewnie jakiś stary dziad tam siedzi, a nie on. Gdzieniegdzie słychać były lekkie gwizdy niezadowolenia.
Wreszcie zgasły światła..
Zakładałem się z Mitchem, że poleci Ides of March, a po tym Wrathchild. Zgadłem tylko to pierwsze. Kiedy teraz oglądam film z początku koncertu, to aż ciary przechodzą! Btw staliśmy właśnie tam, gdzie ta kamera. Nie widziałem jeszcze wszystkich filmów - może gdzieś tam się znajdę. Anyway - potem Morderstwo przy Rue Morgue. Coś w sam raz
dla Gosi, fanki prozy Edgara A. Poe. Świetnie było usłyszeć to z głosem Bruce'a. Pamiętałem te wszystkie maniery D'anno, te piski i wyciągania pod koniec każdej frazy. Another Life nie od razu skojarzyłem. Przyznam, że słabo znam Killersów.. Prowler to było to, co tygryski lubią najbardziej. '..Girl you are so pretty!' śpiewałem jej do ucha:) Przyznaję, że mam set listę przed nosem, bo nie pamiętam kolejności kawałków.. The Trooper? Po prostu bez komentarza. Ten kawałek ma takiego powera!! W biografii czytałem, że Steve chciał oddać wrażenie galopu kawalerii. Kiedy słucham Rock In Rio zapinam się w kaftan, żeby niczego w pobliżu nie rozpier** hehe;) Na live to było coś!!! Aż widziałem przed oczami tych żołnierzy i indian z teledysku. I Bruce wywijający flagą. Po prostu fuckin' good yeah (tu cytat za metallicą:P). Potem gadka Bruce'a o trasie i albumach. Nadal jestem zdania, że ta wpadka z Powerslave'm to było takie oko do fanów, mały haczyk, żeby ludzi trochę obudzić. Sciszył głos kiedy mówił 'powerslave'..tak mi się wydaję:P Remember Tomorrow, choć stare, jest dość znane. M.in. Opeth świetnie coverował ten numer. A jednak ludzie wkoło nie śpiewali ze mną. Nie wiem, może prawdziwi metalowcy ugrzęźli gdzieś z tyłu, albo padli na wcześniejszych numerach..albo po prostu nie słyszałem ich w tym zgiełku, co jest bardzo możliwe. Mówiłem wcześniej, że byłem pewien, że tej niedzieli będę śpiewać Run To The Hills. I nie pomyliłem się. Zabrzmiało fenomenalnie, jeszcze lepiej niż w Rio! Filmik jest niesamowity:) Szarlotka to prosty kawałek o łatwej panience, dość śmieszny, jakkolwiek nie obraziłbym się, gdyby był to Prisoner (cały stadion: We want information!!), Total Eclipse, czy ChOTD. Na Revelations naprawdę czułem coś niezwykłego. Ta piosenka jest dla mnie niesamowicie magiczna, zwłaszcza ten fragment przy 'moonlight shadow..' i później ten moment, kiedy wchodzi nowy riff i publika 'hey!' riff - 'hey!' przejście, jeszcze raz i solo. Orły podtrzymały soczysty klimat Piece Of Mind. Niezwykle ucieszyłem się na Die with your boots on. Kawałek też coverowany przez Sonate Arctica (odruchowo w
refrenie chciało się inaczej śpiewać, to przeciągłe o-o-o). I znów nikt nie znał! If you're gonna die (Die!), die with with your boots if you.. Same perełki! To i tak nic w porównaniu z Phantomem. Czy Bruce znów się pomylił, czy chodziło mu o to, że nie grali tego 20 lat w kraju - ciężko powiedzieć. Były dwie wpadki, o ile pamiętam, ale numer jest re-re-rewelacyjny! Kiedyś za nim nie przepadałem. Stopniowo nastawienie jednak zmieniłem, wręcz do stanu uwielbienia. Znów mi brakowało tej maniery Paula w tym zaciąganiu na końcu każdej frazy, ale Bruce poradził sobie znakomicie, mimo że - jak ktoś sugerował - posiłkował się ściągą na odsłuchu. Później były diabełki (też myślałem, że to panie z fanklubu), złamane widły (dzielny Dave!) i 66 (szkoda, że nie 69:P). Klasyk, chóralna uczta! A Hallowed By Thy Name? Nie wiem, jak to nazwać. Misterium?.. Tak, to chyba właściwe określenie. I'm waitin'..in my cold cell..when the bells..begin to chime.. Ten riff jest po prostu fantakurwastyczny, inaczej nie potrafię tego nazwać. I ten dzwon (coś jak High Hopes, ale lepiej nie w wykonaniu Nightwisha..
), i przeciągłe
yeeey-e-e - hallowed by thy name!! Szybkie Iron Maiden to stały punkt każdego koncertu. Później były chyba bisy. Długo chłopaki łapali dech za kulisami, ale w końcu wyszli. Nie wiem, w jakiej kolejności było to skandowanie z 'fear of the dark' i 'dziękujemy', po mojej stronie w każdym razie większość darła się fotd, za co było mi trochę wstyd, zwłaszcza kiedy widziałem minę Steve'a. Kiedy Bruce przysiadł na głośniku, nie byłem pewien - czy nie rozumieją, co do nich krzyczymy, czy może nie wiedzą, co chcemy usłyszeć za numer.. Niesamowity był na Running Free widok trybun, które na rozkaz Bruce'a oświetlono.
-Gosiu, Mitchu, zobaczcie - wszyscy się odwróciliśmy by zobaczyć wielki stadion w pełnej krasie. Sektor nie był pełen, fakt, ale ogrom i tak powalał! Bruce rozbujał wszystkich do granic możliwości. Całą drogę powrotną grało mi w uszach właśnie Running Free. Słów Driftera również nie znałem w całości, ale świetnie było to usłyszeć. Jak ktoś
powiedział - rzeczywiście, prawdziwe Early Years! No i na koniec ukłon w stronę fanklubu Sanktuarium.
Po koncercie wszyscy opuszczali stadion w wielkim uniesieniu. Pachniało siarką!:P Korki, tłumy ludzi, autokary..po drodze na każdej stacji benzynowej spotykaliśmy innych fanów IM, z którymi przekrzykiwaliśmy się wzajemnie ku chwale Maiden.. Potem kilka dni dochodzenia do siebie - także fizycznie i oczywiście polowanie na zdjęcia i nagrania. BTW jeśli doliczyć do tego pamiętnik Nicko, i to, co mówił Bruce (without you we don't exist i już słynne Poland we salute you), to 29 maja jawi się, jako prawdziwe D-Day, coś w skali kosmicznej...through the garden of life..
Up The Irons!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ps.Nie było Blood Brothers, Paschendale, Wasted years, Stranger in a strange land, Judas Be My Guide i wielu innych ulubionych numerów, ale czy jestem zawiedziony? Ani trochę!! To po prostu dłuterminowa inwestycja;) Pierwszy i ostatni raz zapewne usłyszeliśmy wiele niezwykłych kompozycji. Temat ten z resztą sto razy wałkowany na wszystkie strony, heh;) Po koncercie podnieśliśmy te plastikowe płytki i zerwałem trochę trawy, która teraz w szklanej ramce tkwić będzie po wieki z biletem i czerwoną opaską.. Zrobiłem obok miejsce na kolejne!
Aces High cpt. Dickinson!