Kilka takich myśli nieuczesanych.
Sądzę (liczę), że Becur odśpiewał intro tylko ten pierwszy i jedyny raz - tak na sam początek początku trasy. Jakoś by mi to pasowało ideologicznie a z punktu widzenia widza - to intro jest bodaj najlepszym klimatycznym początkiem jaki kojarzę i szkoda go udziwniać takim dublowaniem, które jednak ciut psuje czystość odbioru.
Clowna słuchając - warto się nauczyć tekstu na pamięć. Przynajmniej ja tak zrobię. Prawdziwa perła koncertowa. Chyba żadnego kawałka nie da się tak zaśpiewać "w duecie". Zachęcam - DO KSIĄŻEK!!!
Red and Black wymaga ciut więcej uwagi i koncentracji .... od grających. Jak się już zgrają i ogarną - kawałek dupska pourywa. Takiego ognia gitarowego jak ostatnie 3 min. nie było.
Jeszcze było kilka kiksów będących efektem owego braku zgrania, ale .... wybaczamy. Wierzę, że nie jestem jedyny w takim podejściu
.
Tytułowy - kapitalny! Kopyto jakich mało! (choć na końcu też się ciut Becur nie wpasował)
Super i dzięki za powrót Hallowed - jeden z kilku "primus inter pares" muzycznych diamentów jakie mają na rozkładzie.
No i bisy ... faktycznie - dziwne. Myślę, że - chyba pierwszy raz chłopaki wyszli z konceptu koncertowego for fun. Oczywiście poza 666. Chyba jest jakieś przesłanie w Brothers, którego można się doszukać. Zresztą - gadulstwo na wstępie chyba tego dotyczy. Co do Wasted - zaryzykuję, że po przejściach zdrowotnych to chyba najlepsze przesłanie jakie można było usłyszeć od Becura: "
Face up! Make your stand! And realise you're living in the golden years." Teraz odbiór tego tekstu jest mocno szczególny. Miejsce, w którym jest utwór też jest szczególne. Przynajmniej - IMO. No i jest to dobry wstęp do "last but not least" - czyli "always look at the bright side of life" ....
Generalnie - już się cieszę, że będę szalał jak gupi na koncertach
. Żeby - jak zwykle - nawet sznurówki były przepocone
I obowiązkowo zaśpiewam Clowna