Wbrew pozorom nie jest tak wspaniale, spójrzcie na media społecznościowe, jakiś imponujących notowań i reakcji ludzi tam nie widzę, co można natomiast powiedzieć o wielu młodszych grupach. Management koncentruje się od kilku lat na pierdołach a nie dba za bardzo o budowanie reputacji grupy i podkreślenia ich osiągnięć. Zobaczcie, Priest wydźwignęli się z kryzysu po Firepower a obecnie ich manager skutecznie dba o promocję nowego albumu. Zespół rośnie, został też doceniony przez RnRHoF. Praktycznie Smallwood kompletnie się wycofał z "walki o swój zespół", że o słabej promocji ostatniej płyty nie wspomnę. Tyle w telegraficznym skrócie.
Jayne Andrews dalej jest złą menedżerką, co widać nawet po planowaniu tegorocznej trasy JP. UK/EU, potem USA, potem znowu EU - to się odbije na formie zespołu i długości setlist. Jedyną dobrą rzecz, jaką wykminiła, to ogłoszenie płyty podczas Power Trip, faktycznie był to trafiony ruch marketingowy, ale znowu nie byłoby to w ogóle możliwe, gdyby nie wylot Ozzy'ego z line-upu festiwalu.
Smallwood robi swoje i choć pewnie mógłby to robić lepiej (np. ja nie czuję się zachęcony do jakiejkolwiek aktywności ekonomicznej w kontekście Maiden, bo poza koncertami obecnie zwyczajnie nie mają mi czego sprzdać), to IM wychodzi bez problemu na plus. Trasy się wyprzedają, kolejne Funko Popy się ukazują... Czego tak naprawdę chcieć więcej? Nikt ich nie wygryzie, bo sami niedługo zejdą ze sceny, a młodsze pokolenie nie ma gwiazd tego formatu. Ghost to jest wyjątek i on gromadzi inną publikę, o tych wszystkich dziwnych deathcore'ach nie wspomnę, bo to jest dla mnie totalnie abstrakcyjne zjawisko. IM nie ma już za bardzo o co walczyć, rozmiarów Mety nigdy nie osiągną, fanów mają wiernych. Nie wiem, czego mogłoby im jeszcze brakować.
A co do Bruce'a... Fajnie, że robi coś na boku i choć mój zapał co do płyty został nieco ostudzony przez tego nowego singla, to jeżeli krążek ma być impulsem do grania koncertów - jestem jak najbardziej za. Zresztą nie widzę w tym działaniu oznak wyłudzania hajsu fanów, bo gość chyba rzeczywiście jara się robieniem czegoś poza Maiden, co zresztą dało się zauważyć choćby po jego udziale w trasie z repertuarem Deep Purple. Najbardziej mnie martwi proces powstawania tego albumu, bo bawienie się z klejeniem ścieżek nagrywanych przez tak wiele lat nie brzmi dobrze. No ale zobaczymy.