Normalnie
Z całą niechęcią, nie mogę odmówić zajawki, pasji, zdrowia do zapierdalania po planecie tu i tam.
Nawet gdybym mógł, miał czas - nie widzę tego
Nie ma na tej Ziemi zespołu, za którym mógłbym się regularnie tułać po świecie
Z miłością świadomie przesadziłem, no ale skąd ta niechęć? Chłop czasem zalatuje Pasiakiem i walnie głupim tekstem, ale ma dobre serce i fajnie się czyta jego relacje.
Pełna zgoda - podziwiam jak jasna cholera, ale zupełnie nie zazdroszczę.
Gdyby Maideni grali mi pod domem co drugi dzień przez miesiąc to bym w połowie takiej rezydencji jebnął Janka tak mocno że aż język polski by mu się przypomniał.
Dlatego autentycznie cieszy mnie radość kogoś kto potrafi jarać się gestami muzyków przy identycznej setliście po raz enty, z radochą taką samą jak przy pierwszym koncercie. Któremu się chce tak zapierdalać przy ogarnianiu logistyki, koczowaniu na lotniskach i nocowaniu w różnych dziwnych miejscach, z senioritami lub bez.
Nawet ostarnio o tym gadałem z jednym z technicznych. Jeśli chodzi o vipy i kolejne spotkania z Mustainem, czy to że z Teemu i Dirkiem mam fajny prywatny kontakt nie robi już na mnie takiego wrazenia, nie chce powiedzieć że mi to spowszedniało, ale to tylko muzycy. Gdybym siadl z Mustainem przy winie to pewnie przez pare minut mogloby być fajnie, ale to facet dużo starszy ode mnie, z którym nie mam wiele wspólnego.
Natomiast mimo, że nikt w hali nie ma tyle gigow na liczniku co ja, to w momencie wejscia chłopaków na scenę fun jest taki sam jak zawsze i energia muzyk-muzyka-ja jest jedną najfajniejszych rzeczy jaka istnieje. Pewnie, chciałoby się zawsze leciec idealnym lotem star alliance rano po koncercie, uprzednio spiac w mariottach czy chociaz mercurach, ale czasami trzeba się pomęczyc. Na koniec pamieta sie tylko te fajne rzeczy ppd scena, a nie to że musiałem się dziś bujać ryanem w srodku dnia do modlina, z lotniska na którym był zamkniety lounge i nawet nie zjadlem nic sensownego.