Prawda, zawsze można mieć nadziejęMcMurtie był też w kanadzie 2022
Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Prawda, zawsze można mieć nadziejęMcMurtie był też w kanadzie 2022
USA zrobiły się tak intensywne, że nawet nie było kiedy wejsc na forum. Nie pamietam keidy bylem tak zmeczony.
San Diego - jeden z najlepszych Maiden w moim życiu. Amfiteatr, bardzo blisko scena, w zasadzie przez cały koncert miało się wrażenie, że zespół na Ciebie patrzy. I jestem przekonany, że takie wrażenie mieli wszyscy na barierce. Mega energia, vibe prawie jak na klubówce.
Vegas - w ostatniej chwili wypadło mi FTTB ale udało sie pobiec na GA i wbić na drugi rząd. Bdb koncert.
LA - venue koło lotniska i to jest plus. Na tym koniec plusów bo Los Angeles to straszna zasyfiona i śmierdząca dziura, przy polskich miastach to jakiś 3 świat. Sam koncert dosyć cichy, Bruce zresztą naigrywał się z publiki.
Phoenix - tu oglądałem gig z 5 rzędu bo spóźniełm się na barierkę, ale atmosfera dookoła była na tyle fajna, że w ogóle to nie bolało.
Z ciekawych rzeczy to w LA (chyba) Jankowi wyleciała gitara, a Bruce w trakcie koncertu grał na jego nodze. W LA było też wyśmianie Bidena, a Phoenix delikatne puszczenie oka w stronę republikanów, przykryte szybko MAKE METAL GREAT AGAIN (Steve widziałem, że nie był zachwycony politykowaniem Bruca). Widzę w tym roku wiecej spontanu u gitarzystów i Bruce'a zmieniają miejsca na scenie, łażą bardziej swobodnie, pozwalają sobie na więcej interakcji niż w EU, tak samo dzień po dniu zachowuje się tylko Stefan. Nicko na jednym z gigów pokazał ochronie żeby dali mi frotę, w San Diego poszedłem na koncert w hawajskiej koszuli, wianku z kwiatów i masce konia, McMurtrie zrobił mi masę fotek.
Sam west coast piekielnie drogi, ale też przepiękny. W Arizonie i Utah mógłbym spokojnie spędzić kilka tygodni. W 2026 trzeba tam zrobić road tripa i faktycznie odpuścić Maiden na 2 tyg i intensywnie pojeździć, bo udało się zwiedzieć bardzo dużo, ale jeszcze więcej zostało do eksploracji.
6 tygodni, pełne dookoła świata - wystartowałem w Wwie i lecąc cały czas na wschód wróciłem do domu, czym zrealizowałem jedno ze swoich marzeń. 14 Maiden, Australia, Japonia, Kalifornia, Nevada, Arizona. Do tego zwiedzanie Utah, przystanki po drodze na zwiedzenie Hawajów i Singapuru. 60k kilometrów w samolotach, masa nieprzespanych nocy, odwiedzone Uluru, japońskie wiochy, amerykańskie góry... najbardziej spektakularny trip w moim życiu.
Świetnie, pozazdrościć wspomnień i zabawy. A powiedz, jak na tych koncertach wyglądała frekwencja?
Z kronikarskiego obowiązku złapałem 4 froty i chyba 12 kostek.
Świetnie, pozazdrościć wspomnień i zabawy. A powiedz, jak na tych koncertach wyglądała frekwencja, dużo dyskutowaliśmy na ten temat?USA zrobiły się tak intensywne, że nawet nie było kiedy wejsc na forum. Nie pamietam keidy bylem tak zmeczony.
San Diego - jeden z najlepszych Maiden w moim życiu. Amfiteatr, bardzo blisko scena, w zasadzie przez cały koncert miało się wrażenie, że zespół na Ciebie patrzy. I jestem przekonany, że takie wrażenie mieli wszyscy na barierce. Mega energia, vibe prawie jak na klubówce.
Vegas - w ostatniej chwili wypadło mi FTTB ale udało sie pobiec na GA i wbić na drugi rząd. Bdb koncert.
LA - venue koło lotniska i to jest plus. Na tym koniec plusów bo Los Angeles to straszna zasyfiona i śmierdząca dziura, przy polskich miastach to jakiś 3 świat. Sam koncert dosyć cichy, Bruce zresztą naigrywał się z publiki.
Phoenix - tu oglądałem gig z 5 rzędu bo spóźniełm się na barierkę, ale atmosfera dookoła była na tyle fajna, że w ogóle to nie bolało.
Z ciekawych rzeczy to w LA (chyba) Jankowi wyleciała gitara, a Bruce w trakcie koncertu grał na jego nodze. W LA było też wyśmianie Bidena, a Phoenix delikatne puszczenie oka w stronę republikanów, przykryte szybko MAKE METAL GREAT AGAIN (Steve widziałem, że nie był zachwycony politykowaniem Bruca). Widzę w tym roku wiecej spontanu u gitarzystów i Bruce'a zmieniają miejsca na scenie, łażą bardziej swobodnie, pozwalają sobie na więcej interakcji niż w EU, tak samo dzień po dniu zachowuje się tylko Stefan. Nicko na jednym z gigów pokazał ochronie żeby dali mi frotę, w San Diego poszedłem na koncert w hawajskiej koszuli, wianku z kwiatów i masce konia, McMurtrie zrobił mi masę fotek.
Sam west coast piekielnie drogi, ale też przepiękny. W Arizonie i Utah mógłbym spokojnie spędzić kilka tygodni. W 2026 trzeba tam zrobić road tripa i faktycznie odpuścić Maiden na 2 tyg i intensywnie pojeździć, bo udało się zwiedzieć bardzo dużo, ale jeszcze więcej zostało do eksploracji.
6 tygodni, pełne dookoła świata - wystartowałem w Wwie i lecąc cały czas na wschód wróciłem do domu, czym zrealizowałem jedno ze swoich marzeń. 14 Maiden, Australia, Japonia, Kalifornia, Nevada, Arizona. Do tego zwiedzanie Utah, przystanki po drodze na zwiedzenie Hawajów i Singapuru. 60k kilometrów w samolotach, masa nieprzespanych nocy, odwiedzone Uluru, japońskie wiochy, amerykańskie góry... najbardziej spektakularny trip w moim życiu.
Z kronikarskiego obowiązku złapałem 4 froty i chyba 12 kostek.
Ja mam nadzieję, że trasa na prawdę będzie spektakularna, jeszcze nigdy, żadna ich trasa nie sprzedawała się w takim tempie.To chłopaki w formie, zostało im jeszcze ponad 20 sztuk i Future Past Tour przejdzie do historii. Na zimę odpoczynek, a wiosną trza ćwiczyć przed kolejna mega trasą. Że też im się chce
Szczerze to nie wiem. Kompletnie nie zwróciłem uwagi. Spartan był w Phoenix na trybunach i mówił, że były luzy na płycie.Świetnie, pozazdrościć wspomnień i zabawy. A powiedz, jak na tych koncertach wyglądała frekwencja, dużo dyskutowaliśmy na ten temat?
USA zrobiły się tak intensywne, że nawet nie było kiedy wejsc na forum. Nie pamietam keidy bylem tak zmeczony.
San Diego - jeden z najlepszych Maiden w moim życiu. Amfiteatr, bardzo blisko scena, w zasadzie przez cały koncert miało się wrażenie, że zespół na Ciebie patrzy. I jestem przekonany, że takie wrażenie mieli wszyscy na barierce. Mega energia, vibe prawie jak na klubówce.
Vegas - w ostatniej chwili wypadło mi FTTB ale udało sie pobiec na GA i wbić na drugi rząd. Bdb koncert.
LA - venue koło lotniska i to jest plus. Na tym koniec plusów bo Los Angeles to straszna zasyfiona i śmierdząca dziura, przy polskich miastach to jakiś 3 świat. Sam koncert dosyć cichy, Bruce zresztą naigrywał się z publiki.
Phoenix - tu oglądałem gig z 5 rzędu bo spóźniełm się na barierkę, ale atmosfera dookoła była na tyle fajna, że w ogóle to nie bolało.
Z ciekawych rzeczy to w LA (chyba) Jankowi wyleciała gitara, a Bruce w trakcie koncertu grał na jego nodze. W LA było też wyśmianie Bidena, a Phoenix delikatne puszczenie oka w stronę republikanów, przykryte szybko MAKE METAL GREAT AGAIN (Steve widziałem, że nie był zachwycony politykowaniem Bruca). Widzę w tym roku wiecej spontanu u gitarzystów i Bruce'a zmieniają miejsca na scenie, łażą bardziej swobodnie, pozwalają sobie na więcej interakcji niż w EU, tak samo dzień po dniu zachowuje się tylko Stefan. Nicko na jednym z gigów pokazał ochronie żeby dali mi frotę, w San Diego poszedłem na koncert w hawajskiej koszuli, wianku z kwiatów i masce konia, McMurtrie zrobił mi masę fotek.
Sam west coast piekielnie drogi, ale też przepiękny. W Arizonie i Utah mógłbym spokojnie spędzić kilka tygodni. W 2026 trzeba tam zrobić road tripa i faktycznie odpuścić Maiden na 2 tyg i intensywnie pojeździć, bo udało się zwiedzieć bardzo dużo, ale jeszcze więcej zostało do eksploracji.
6 tygodni, pełne dookoła świata - wystartowałem w Wwie i lecąc cały czas na wschód wróciłem do domu, czym zrealizowałem jedno ze swoich marzeń. 14 Maiden, Australia, Japonia, Kalifornia, Nevada, Arizona. Do tego zwiedzanie Utah, przystanki po drodze na zwiedzenie Hawajów i Singapuru. 60k kilometrów w samolotach, masa nieprzespanych nocy, odwiedzone Uluru, japońskie wiochy, amerykańskie góry... najbardziej spektakularny trip w moim życiu.
Z kronikarskiego obowiązku złapałem 4 froty i chyba 12 kostek.
Wróć do „The Future Past Tour 2023/2024”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości