Ulubione / znienawidzone refreny

Dyskusje o innych zespołach i albumach

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Deleted User 6661

Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Deleted User 6661 » pn lip 14, 2025 5:40 pm

Proponuję temat nieco lżejszy, może sentymentalny, a może... bo ja wiem?
Oczywiście nikt z nas nie powie, że w rockowych utworach refreny są najważniejsze, ale gdyby tak spróbować ocenić je autonomicznie? Nawet bez względu na ulubione gatunki, zespoły, płyty?
Proszę o podawanie ulubionych refrenów, ale koniecznie z opisem.
Można przedstawić również te z ciemnej strony mocy, które wyjątkowo nas drażnią, a kiedyś z powodzeniem zaspokajały akustyczne potrzeby estetyczne.
Sugeruję podawać dowolną ilość przykładów, nie jest to żaden konkurs czy ankieta.

U mnie wygląda to tak...

Muzyka z zagranicy:

1. Black Sabbath - Children Of The Sea

Absolutniy szef wszystkich refrenów świata. I nie sądzę, by to się zmieniło do końca moich dni.
Tutaj muszę poddać się sentymentowi nieco bardziej...
Rok 1985, a może już 86... Było nas czterech. Próbowaliśmy kolekcjonować zachodnie płyty. Oczywiście nie było mowy o jakichś potężnych zbiorach. Zakup jakiegokolwiek albumu przez kogokolwiek z czwórki to było święto i radość przynajmniej na miarę zgonu Leonida Breżniewa. Ja wszystkie swoje zachodnie płyty w szczycie ich liczebności policzyłbym na palcach obu rąk. Były nieprzyzwoicie drogie, kosztowały niemałą część pensji naszych rodziców, Takie czasy...
Gdy którykolwiek z nas stał się szczęśliwym posiadaczem nowego świętego graala, szybko ruszał w pielgrzymkę po gramofonowych sanktuariach pozostałych kolegów.
Pewnego razu na takiej zasadzie odwiedził mnie Sławek. Może był piątek, może sobota - nie pamiętam. W grę wchodziły raczej tylko te dwa dni, bo w tygodniu oczywiście każdy z nas zapierdalał do swojej szkoły średniej. I tak ja miałem najgorzej - do technikum dojeżdżałem codziennie od poniedziałku do piątku 40 km przez 5 lat. Czy narzekałem? Ależ skąd. Na głównej ulicy wielkiego miasta (nawiasem mówiąc paskudnie się nazywającej) znajdowało się moje najświętsze muzyczne miejsce: komis płytowy. Może nie było to sanktuarium (sklepik w sumie niewielki), raczej grota objawienia, ale prawie codziennie po szkole zaglądałem tam, podążając na dworzec autobusowy. Z zachwytem i pożądaniem przyglądałem się okładkom wystawionych płyt. Nie można było samodzielnie ich dotykać - okładki dumnie lśniły na regale stojącym za ladą. Ale można było poprosić miłą panią, aby podała określoną płytę - a wtedy przez krótką chwilę czułem się, jakbym trzymał w dłoniach wielką muzyczną hostię. Nie, nie kupiłem tam Heaven and Hell. Ale dzięki temu, że wcześniej nabyłem parę innych płyt, dołączyłem do wąskiego grona wtajemniczonych kapłanów... którzy mogli wznosić w swoich pokojach ołtarzyki płytom i gościć wiernych (słuchających, ale nie kolekcjonujących) na wspólnych, często magicznych odsłuchach. Ale przede wszystkim przyjmować innych kapłanów...
Wróćmy do Sławka. Dzwonek do drzwi, otwieram i widzę kolegę trzymającego pod pachą dwa albumy. Jednym z nich był... nie, wcale nie Heaven And Hell. Trzymał pięknie wydaną podwójną koncertówkę Live Evil. Przyjąłem gościa z należytymi honorami - jakby był nie tyle kapłanem, co Lechem Wałęsą albo przynajmniej Jezusem Chrystusem.
Odsłuch zaczęliśmy właśnie od Sabbs. Cóż, wtedy jeszcze nie znałem wszystkich płyt z Ozzym, a cóż mówić o Dio... Takie czasy: trudny dostęp, ograniczone możliwości. Gdy po raz pierwszy usłyszałem refren Children of the Sea, poczułem dreszcz. Kapitalna melodia wspaniale zaśpiewana. Natychmiast dostrzegłem ten majestat, patos, jakąś głębię. I czuję to do dzisiaj. Domyślałem się od początku, że wersja studyjna musi być bardziej perfekcyjna, dopieszczona, lepiej brzmiąca - i tak też się okazało.. Szukałem jej jakiś czas, ale gdy znalazłem, gęsia skórka tylko się wzmogła. I tak mam do dzisiaj. Sądzę, że na przestrzeni tych ok. 30 sekund refrenu zbiegło się kilka znakomitości: boska melodia, jedyny idealny Głos, który mógł to wykonać, a także coś, co można by nazwać jakością, atrakcyjnością fonetyczną. Punktem centralnym refrenu jest bowiem dla mnie nieziemsko brzmiące wyrażenie "that it's over". Spróbujcie wstawić tam cokolwiek innego i wyobraźcie sobie sobie, jak mogłoby brzmieć. Nie sądzę, żeby zadziałało.

2. Iron Maiden - If Eternity Should Fail

Grom z jasnego nieba. Nie spodziewałem się, że jeszcze w roku 2015, gdy byłem już dosyć starym człowiekiem, jakikolwiek refren jest mnie w stanie tak bardzo zachwycić, wytarmosić, uzależnić. A jednak się dokonało. Od razu, od pierwszego odsłuchu. Wspaniała melodia, świetnie zaśpiewana. Również ten refren ma podniosły charakter, ale jest w nim też trochę luzu. To nie jest wieża z kości słoniowej, to raczej kilkuelementowy monument. Szczególnie uwiodły mnie te niewielkie, ale ekscytujące górki.
Wersja z solowej płyty Bruce'a również mi się podoba (brawo za zmiany!), ale ta z 2015 roku jest wzorcowa. Poza tym cóż, trudno dwa razy wchodzi się do tej samej rzeki. Wielu od czasów antycznych twierdzi nawet, że to niemożliwe.

3. Evanescence - Going Under
Utwór pochodzi z 2003 roku, ale poznałem go dopiero parę lat temu, gdy zainteresowałem się tym zespołem na fali poszukiwania muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej (no co?). Było warto, ich muzyka to kopalnia chwytliwych piosenek. To również zespół dość kuriozalny: trudno bowiem znaleźć przykład innego jakoś tam znaczącego zespołu, który cechowałby się tak wielką dysproporcją w zawartości materii dźwiękowej w relacji: wokalist(k)a - instrumenty. Tutaj całkowicie dominuje głos, instrumentaliści są tylko tłem, muzycznym podkładem. Amy Lee - amerykańskie dziecko stanu wojennego (urodziła się 13.12.1981r.) - zdominowała zespół tak bardzo, jak pewien paskudny ślepowron społeczeństwo. Jednakże z bardziej przyjemnymi efektami.
Czy słyszałem ten zespół wcześniej? Owszem, już we wspomnianym roku 2003, ale nie znałem. Ba, słyszał go każdy, kto w tamtym czasie posiadał telewizor i od czasu do czasu włączał MTV. Zespół zabłysnął wtedy superprzebojem "Bring Me To Life", którego emisji nie sposób było wtedy pominąć. Cóż, nie spodobało to mi się na tyle, by poszukać innych piosenek. Wszystko przez upchnięte męczące rapujące wstawki. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że zespół nagrywając debiutancki album został do tego po prostu zmuszony przez producentów/wydawców/baranów. Gdy po jakimś czasie grupa dojrzała, zyskała na znaczeniu i się wyemancypowała, wyrzuciła z aranżacji koncertowej niepotrzebne elementy przyjemne dla tych, którzy czasami nosili odwrotnie założone spodnie - z rozporkiem na tyłku. A, je*ał ich pies... Tak czy inaczej refren "Bring..." znali wszyscy, "Going Under" nie. I chociaż do tego otwieracza również powstał teledysk, ja go nie widziałem/nie pamiętam. Swoją drogą wersja zespołowa ballady "My Immortal" z tej samej debiutanckiej płyty "Fallen" również jest lepsza od oryginalnej. W końcu pojawiły się tam jakieś gitary. Lepszy rydz...
Wróćmy do refrenu. Oczywiście uwodząca melodia, porywająca pięknym głosem i nieprzeciętnymi warunkami wokalnymi Amy... Refren jest na pewno trudny w wykonaniu, zawiera przepiękne "wydarcia". Trzeba zmęczyć krtań, przeponę, zapanować nad emisją. Mniam, mniam, schrupałoby się tu te wszystkie elementy razem. Tego refrenu nie skoweruje każdy. Zaprawdę, choćby z elementarną poprawnością zaśpiewają go nieliczne wokalistki. A amatorki, które próbowały zmierzyć się z materią, można znaleźć na YT.

O polskich refrenach może innym razem. Ale jeśli temat ruszy...

nugz
SMERF MARUDA
Posty: 8680
Rejestracja: ndz lip 15, 2018 10:08 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: nugz » pn lip 14, 2025 5:59 pm

Wielbię Going Under. Już nie chodzi do końca o genialną Amy Lee czy refren, po prostu - perfekcyjny song, i klip.

sankto6
-#Charlotte
-#Charlotte
Posty: 12
Rejestracja: czw cze 26, 2025 9:07 am
Skąd: Dąbrowa Górnicza

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: sankto6 » pt sie 01, 2025 8:24 am

Faith No More – "Ashes to Ashes"
Niepozorny kawałek z "Album of the Year", która nigdy nie zebrała tylu laurów, co „Angel Dust” czy „The Real Thing”, ale ten refren... Za każdym razem jakby uderzenie młotkiem w mostek. Prosty, niemal toporny w strukturze, a jednocześnie – z jakąś dziwną, nierozszyfrowaną melancholią. Patton śpiewa tak, jakby próbował powstrzymać łzy, ale zarazem pluł komuś w twarz. Refren buczy, szarpie, wybrzmiewa głębiej niż cały utwór. I co ciekawe – nie ma w nim żadnych wokalnych fajerwerków. Może właśnie dlatego działa.

_______________________________________
piękna biżuteria z kryształu górskiego
Ostatnio zmieniony śr wrz 24, 2025 11:59 am przez sankto6, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Schizoid
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 11745
Rejestracja: śr cze 25, 2014 3:01 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Schizoid » pt sie 01, 2025 4:42 pm

Na szybko przychodzi mi do głowy jeden refren i to z kategorii tych znienawidzonych.

Judas Priest - Rock You All Around the World

Nienawidzę całej piosenki, dla mnie to jest tragiczny utwór z kretyńsko brzmiącym refrenem. Zespół ma sporo słabych numerów w dyskografii, ale to jest jedyny z nich, który autentycznie mnie irytuje.

As mankind hurled itself forever downwards into the bottomless pit of eternal chaos, the remnants of civilization screamed out for salvation - redemption roared across the burning sky... The Painkiller

Awatar użytkownika
Caracalized
-#Ancient mariner
-#Ancient mariner
Posty: 718
Rejestracja: śr maja 21, 2025 4:53 pm
Skąd: Catland

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Caracalized » pt sie 01, 2025 5:38 pm

To jeżeli chodzi o Judas Priest to mi przychodzi do głowy Hard As Iron na pewno, cały utwór byłby całkiem okej, gdyby nie właśnie refren, który jak dla mnie jest bez dwóch zdań jednym z najgorszych w całej ich dyskografii, o ile nawet nie najgorszy. United też nie bez powodu często jest jebane. Od Love Zone też mnie nieraz bolały uszy i sam nie wiem co tam jeszcze jest, o zmasakrowaniu Johnny B. Goode szkoda wspominać. Wszystko to brzmi tak tandetnie.
https://borderlineissues.bandcamp.com/

Awatar użytkownika
Schizoid
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 11745
Rejestracja: śr cze 25, 2014 3:01 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Schizoid » pt sie 01, 2025 6:18 pm

Tak, refren Hard as Iron to zupełna tandeta, co jest dość bolesne, bo sam pomysł na numer był kozacki i tam już wyraźnie słychać początki Painkillera. A przedrefren bdb. Nie wiem, co im się tam podziało we łbach, że zaserwowali tak odbiegający od całości refren.

As mankind hurled itself forever downwards into the bottomless pit of eternal chaos, the remnants of civilization screamed out for salvation - redemption roared across the burning sky... The Painkiller

Awatar użytkownika
Journeyman666
-#Clairvoyant
-#Clairvoyant
Posty: 1388
Rejestracja: śr maja 31, 2006 10:40 am

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Journeyman666 » pn sie 04, 2025 11:29 pm

Jak dla mnie to temat rzeka, bo mógłbym dać z 50 przykładów w obu częściach, ale na potrzebę tematu się ograniczę do paru. Może moja lista będzie popowo-sztampowa, ale no nic nie poradzę. To moje ulubione refreny. Są też dwie pozycje, które czuję że zupełnie nie trafią w gusta Sanktuarian, ale proponuję dać im szanę. Pominę też refreny Iron Maiden, poza jednym "honorable mention" na koniec:

1. Dio - Master of the Moon
Pierwszy raz usłyszałem o Dio jako dzieciak, ale przez długi czas nie umiałem się przekonać po sięgnięcie do jakichkolwiek piosenek. Oczywiście miałem jakieś podejścia, ale ze względu na tą charakterystyczną "powolność", jakoś się od niego odbijałem. I wtedy na jednej z imprez kolega zaproponował obejrzenie filmu Pick of Destiny. I dopiero wtedy jakoś do mnie dotarło, że skoro pomijałem tego człowieka, to coś mnie ominęło. Następnego dnia uruchomiłem jakąś stronę z linkami do rapidshare'a czy innego ówczesnego tworu i ściągnąłem całą dyskografię. Tak się zdażyło, że Master of the Moon to był pierwszy utwór, który odtworzyłem i zakochałem się bez reszty. Ten refren jest jednocześnie mroczny, wesoły, smutny, melancholijny i podniosły. Nie wiem jak to określić, ale kilka utworów Dio (w tym właśnie refren MotM) to dla mnie określenie pewnego stanu emocjonalnego, którego nie wywołuje u mnie żaden inny wykonawca.

2. Scorpions - Wind of Change
Jeszcze na długo przed rozpoczęciem przygody z cięższą muzyką, ten utwór wywoływał u mnie mnóstwo emocji. Pierwszy raz usłyszałem go jadąc z ojcem samochodem i pamiętam moje zaskoczenie, że muzyka może brzmieć tak dobrze. Podobnie jak z Dio, kiedy słyszę ten utwór, to mimo tego jak oklepana jest ta melodia, dla mnie zawsze brzmi tak, jak słyszałem ją wtedy. Wszystko się jakby na moment zatrzymuje i mam flashbacki z ważnych momentów mojego życia. Kocham ten refren.

3. Omega - Gyöngyhajú lány
Praktycznie od urodzenia, w dużej części dzięki naciskom rodziców, siedziałem w języku angielskim. Iron Maiden mocno się przyczyniło zarówno do zainteresowania angielskim, ale też do imitowania akcentu, czy po prostu znajomości słownictwa. Dlatego od bardzo wczesnych lat piosenki po angielsku były dla mnie całkowicie zrozumiałe, wiedziałem o czym są i wiedziałem czemu wywołują u mnie takie emocje. Za to refren tego utworu, do teraz nie mam za cholerę pojęcia o czym jest i nie chcę tego wiedzieć. Wiem, że kiedy go słucham to atakuje mnie fala takiego przyjemnego żalu i melancholii. Ale mój ojciec się ze mną nie zgadzał i zawsze twierdził, że jego zdaniem ta piosenka jest raczej wesoła. Tym milej mi było kiedy parę lat po tym jak mój ojciec zmarł, wyszedł zwiastun gry This War of Mine, gdzie ten utwór był wykorzystany i czułem, że wyszło na moje. Była to dobra okazja, żeby wspomnieć te wszystkie sytuacje i spojrzeć na życie wiedząc, że byłem w podobnym wieku kiedy mój ojciec zakładał rodzinę i wiem, że ten utwór mu towarzyszył.

4. Blind Guardian - The Bard's Song (in the Forest)
Kiedy zaczynałem słuchać mocniejszej muzyki, razem z bratem starszym o rok trafiliśmy na Blind Guardian. Jemu od razu przypadło do gustu, ja po gówniarsku twardo stałem za Iron Maiden i za żadne skarby nie byłem zainteresowany jego odkryciami. Ale w końcu w 2011 roku wyciągnął mnie na Wacken. Oczywiście znałem tę piosenkę wcześniej i nawet ją lubiłem. Ale doświadczenie śpiewania tego refrenu z tyloma ludźmi i świadomością, że wokalista na dobrą sprawę mógł nawet na moment nie podnieść mikrofonu do ust wywołuje u mnie ciarki aż do teraz. To jest jedno z tych niepowtarzalnych przeżyć. Jest mnóstwo zespołów lepszych i większych od Blind Guardian, ale to, czego dokonali w tym utworze przekracza wszelkie granice tego, jak "duży" może być koncertowy utwór.

5. Powerwolf - Alive or Undead (live)
Tak, tak, wiem. Disco metal. To nie jest Dream Theater, a na gitarze nie gra John Petrucci. Do tej pory jednak twierdzę, że nie byłem na lepszych koncertach niż właśnie tego zespołu. Wiadomo, że nie są to najambitniejsze i najbardziej skomplikowane utwory na świecie, ale atmosfera na koncercie, kontakt z publicznością, show i przede wszystkim forma zespołu, a najbardziej wokalisty przebiły każdy inny koncert, na którym byłem. I to nie jest tak, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, bo broniłem się przed tym jakiś czas, mimo że znajomi polecali, ale wycieczka na koncert zrobiła swoje. To, jak Attila Dorn śpiewa refren tego utworu na żywo to pieprzony majstersztyk. Dosłownie nigdy nie słyszałem, żeby wokalista brzmiał tak czysto, bezbłędnie i jego głos brzmiał tak "potężnie". Takiej mocy w głosie, jednocześnie tak dobrze brzmiącej na koncercie nie słyszałem dosłownie nigdy. Jeden z paru momentów w moim dorobku koncertowym kiedy mimo, że znałem utwór wcześniej, to nigdy na niego nie zwróciłem uwagi, a po powrocie z koncertu dosłownie zapętlałem refren żeby słuchać w kółko.

6. Lord of the Lost - The 13th i Death is Just a Kiss Away
Zdaję sobie sprawę z tego, jaka opinia panuje tutaj na temat tego zespołu i do pewnego stopnia ją podzielam ALE uważam też, że mają w swoim dorobku jedną płytę, która szczęśliwie dla mnie była tą pierwszą poznaną. I sądzę, że to ona miała wpływ na wypowiedzi Harrisa na temat tego zespołu, a także że to jeden z moich ulubionych albumów koncepcyjnych. Oba podane przeze mnie utwory mają w sobie coś tak pasującego do tematyki, że zakochałem się w nich bardzo szybko i początkowo dosłownie słuchałem ich w kółko. Tym gorzej się na mnie odbiła świadomość tego jak wygląda pozostała część dyskografii Lord of the Lost, no i przede wszystkim że zamiast wykorzystać szansę po tym jak zwrócili na siebie uwagę giganta w postaci Iron Maiden, zdecydowali się nagrać gówniany album pod Eurowizję i stoczyli się do miejsca, z którego zaczęli. Szkoda. Niemniej, oba te refreny do tej pory często sobie puszczam i jestem pod ich ogromnym wrażeniem.

Honorable mentions:
Mike Oldfield - Nuclear
Accept - The Best is yet to Come
Avantasia - The Witch
Ghost - Dance Macabre (live in The Tunnel) - od tego zaczęła się moja przygoda z Ghost i przez chórki Ghouli i w ogóle całe wykonanie trochę inaczej spojrzałem na ten zespół

Iron Maiden - Run to the Hills
Absolutna prostota refrenu wpłynęła na to, że pokochałem ten zespół. W podstawówce starsi koledzy nosili koszulki zespołów metalowych. Oczywiście wśród nich były koszulki Iron Maiden. Wiele razy dopytywałem ich o muzykę, ale jak to bywa w podstawówce, często zbywali mnie, bo nie będą się przecież z gówniarzami użerać. No i w końcu jeden z kolegów dał mi kasetę z nagranym koncertem. Jakość była gówniana i ciężko mi było wyłapać kiedy się zaczynały, a kiedy kończyły niektóre kawałki. Ale w tym chaosie było światełko od którego mogłem nawigować dalej. Run to the Hills wpadło mi w ucho i od tamtej pory marzyłem o tym, żeby usłyszeć to chociaż raz na żywo. Jak się potem okazało, nie musiałem czekać całego życia, bo okazja pojawiła się parę lat później, ale do tej pory ten refren, mimo tego jak prosty i sztampowy jest, mogę słuchać w kółko, szczególnie w wykonaniu z Rock in Rio.

Znienawidzonymi refrenami zajmę się potem, bo jestem zbyt pozytywnie nastawiony po przypomnieniu sobie tych ideałów, żeby teraz psuć sobie humor jakimś Angel and the Gambler.

pz
-#Administrator
-#Administrator
Posty: 20509
Rejestracja: śr maja 07, 2014 12:56 am
Skąd: z Sanatorium

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: pz » śr sie 20, 2025 7:19 pm

Musiałbym pomyśleć nad swoją listą. Na razie odniosę się do Twojej, bo jest tam kilka pozycji, które mają wyróżniające się refreny.

Wind of Change i Omega - mam podobne odczucia i duży sentyment. Może Scorpionsi już mniej mnie ruszają niż kiedyś, ale Omega niezmiennie. Zawsze chciałem móc to zaśpiewać, ale ten język :lol:

Bard's Song - ten numer robił spore wrażenie na koncertach, ale teraz mi się przejadł. I wkurza mnie to siadanie publiczności. No i chciałbym usłyszeć kiedyś jak Hansi go śpiewa :)

Accept - The Best is yet to Come. Wolf jest świetnym kompozytorem, a Mark ma niesamowity wokal do tego typu ballad. Od pierwszego przesłuchania Too Mean To Die, ten numer mi się wrył w mózg. W moim topie byłby na pewno.

01: Turbo 02: Turbo, Saxon, NK 03: Turunen/Hietala, Skunk Anansie, Helicon, Turbo, Zalewski 04: NK, Dool, Moriah Woods, Primordial, Blood Incantaion 05: Iron Maiden 06: Iron Maiden, Mystic, Springsteen, Rock the Square, Dead Dasies 07: Muse, Linkin Park, Judas Priest, Uriah Heep 08: Soen, Turbo 09: G.Hughes 10: Venflon, Internal Quiet, Helloween, Halestorm 11: R.Romero + Gus G., Uriah Heep, NK, Internal Quiet 12: Bryan Adams, NK

Awatar użytkownika
Schizoid
-#The Alchemist
-#The Alchemist
Posty: 11745
Rejestracja: śr cze 25, 2014 3:01 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Schizoid » sob paź 04, 2025 3:32 pm

O, właśnie mi przyszło do głowy: Iced Earth - The Hunter. Na pewno jeden z najlepszych refrenów w gatunku. Cały utwór jest kozacki, ale refren jest wręcz nieprzyzwoicie dobry.

As mankind hurled itself forever downwards into the bottomless pit of eternal chaos, the remnants of civilization screamed out for salvation - redemption roared across the burning sky... The Painkiller

Awatar użytkownika
gumbyy
ZASŁUŻONY SANATORIANIN
Posty: 15599
Rejestracja: śr cze 01, 2005 1:49 am
Skąd: Wrocław

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: gumbyy » sob paź 04, 2025 5:35 pm

O, właśnie mi przyszło do głowy: Iced Earth - The Hunter. Na pewno jeden z najlepszych refrenów w gatunku. Cały utwór jest kozacki, ale refren jest wręcz nieprzyzwoicie dobry.
Kocham :)
www.MetalSide.pl

Awatar użytkownika
sajki
-#Weekend Warrior
-#Weekend Warrior
Posty: 2742
Rejestracja: pt sie 14, 2015 9:01 am

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: sajki » sob paź 04, 2025 6:47 pm

IE ma b dużo fajnych refrenów. Jak ty dałeś Hunter, to ja daję Jack.

Awatar użytkownika
Kevin18
-#Moonchild
-#Moonchild
Posty: 1544
Rejestracja: sob mar 27, 2010 4:17 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Kevin18 » sob paź 04, 2025 7:36 pm

Living After Midnight

You Shook Me All Night Long

The Prisoner

Trzy refreny których nie mogę znieść. Mam odruch jak je słyszę.
www.last.fm/user/darkfuneral18

Awatar użytkownika
Max323
ZASŁUŻONY SANATORIANIN
Posty: 3787
Rejestracja: sob maja 26, 2018 8:58 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Max323 » sob paź 04, 2025 11:30 pm

Najgorszy refren to My Friend Of Misery Metalliki. Cały wałek mroczny, z fajnym klimatem i nagle wjeżdża James z tłoczonym "mizeerej" "of de łeeerld". Mogli ten wałek zrobić w stylu Fade to Black. Bez typowego refrenu.
A
B
C
D
E

nugz
SMERF MARUDA
Posty: 8680
Rejestracja: ndz lip 15, 2018 10:08 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: nugz » sob paź 04, 2025 11:43 pm

Fakt, ten refren jest dziwny, nagle z mrocznego A, wchodzą na F#, bez orientu.
Ale czy jest az tak zły...

Awatar użytkownika
blackcocker
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 11996
Rejestracja: czw cze 14, 2018 9:04 pm
Skąd: HerbacianePolaBatumi

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: blackcocker » ndz paź 05, 2025 12:03 am

Kocham frienda, proszę zostawić w spokoju. Te sola jeszcze, miód
#blackcocker2023

Najlepszą prozę pisze życie.
Ostatni jest wtedy, kiedy idziesz rzygać.
Nic nas nie zatrzyma.
Jak się ma dupę, to trzeba powiedzieć "dupa".

09: Zalewski, Dżem, Organek, Coma
10: IQ, Parcels, Ashes of Ares, Opeth, Opeth, Opeth, Eivør, Wolvennest, Helloween
11: The Night Eternal, Ciśnienie, Kaelan Mikla, Rome, Candlemass, Youth Novels, Mag
12: Zalewski, Acid Drinkers

***OFFICIAL PAULINA DAMASKE FANKLUB***

Awatar użytkownika
johnny_o
-#Rainmaker
-#Rainmaker
Posty: 6260
Rejestracja: śr sty 24, 2018 10:28 am

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: johnny_o » ndz paź 05, 2025 12:05 am

Kocham frienda, proszę zostawić w spokoju. Te sola jeszcze, miód
+1, wara!

Awatar użytkownika
gumbyy
ZASŁUŻONY SANATORIANIN
Posty: 15599
Rejestracja: śr cze 01, 2005 1:49 am
Skąd: Wrocław

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: gumbyy » ndz paź 05, 2025 11:54 am

Kocham frienda, proszę zostawić w spokoju. Te sola jeszcze, miód
Dokładnie!
www.MetalSide.pl

nugz
SMERF MARUDA
Posty: 8680
Rejestracja: ndz lip 15, 2018 10:08 pm

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: nugz » ndz paź 05, 2025 12:16 pm

Fakt - te harmonie i solówki są przechuj.

Awatar użytkownika
Pawlo84
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3574
Rejestracja: pn lis 11, 2019 9:51 am
Skąd: Nowy Sącz

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: Pawlo84 » ndz paź 05, 2025 12:39 pm

O, właśnie mi przyszło do głowy: Iced Earth - The Hunter. Na pewno jeden z najlepszych refrenów w gatunku. Cały utwór jest kozacki, ale refren jest wręcz nieprzyzwoicie dobry.
Kocham :)
Dołączam się :D

Na szybko dwa refreny mi się przypomniały:
Visigoth - Outlive Them All
Evil Invaders - In Deepest Black

pz
-#Administrator
-#Administrator
Posty: 20509
Rejestracja: śr maja 07, 2014 12:56 am
Skąd: z Sanatorium

Re: Ulubione / znienawidzone refreny

Postautor: pz » ndz paź 05, 2025 1:11 pm

Outlive Them All jest zajebiste. W ogóle tego Visigotha słucham dość często i cała płyta gra mi jak złoto. :)

Deepest Black ostatnio słyszałem chyba na koncercie, więc nie budzi żadnych emocji.


Ja bym dorzucił za to Iron Maiden - Invaders. Zajebisty numer, a ten refren strasznie wkurzający. Psuje mi numer.

01: Turbo 02: Turbo, Saxon, NK 03: Turunen/Hietala, Skunk Anansie, Helicon, Turbo, Zalewski 04: NK, Dool, Moriah Woods, Primordial, Blood Incantaion 05: Iron Maiden 06: Iron Maiden, Mystic, Springsteen, Rock the Square, Dead Dasies 07: Muse, Linkin Park, Judas Priest, Uriah Heep 08: Soen, Turbo 09: G.Hughes 10: Venflon, Internal Quiet, Helloween, Halestorm 11: R.Romero + Gus G., Uriah Heep, NK, Internal Quiet 12: Bryan Adams, NK


Wróć do „Zespoły i Albumy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: johnny_o i 2 gości