No se darowałam przecież.Oj, daruj ciętą ripostę, bo po co. Jestem skruszony i wogóle.
Odrobina dobrej woli i wszystko gra.Co do picia też bez przesadyzmu, a co do tego, że jestem uprzedzony, jest to możliwe bardzo, ale i tak było to dla mnie słabiutkie. Może dlatego, że Komedę pochłaniam w każdych ilościach.
Gitary jazzowej też nie lubię. W ogóle mi ten instrument do jazzu nie pasuje. oczywiście oprócz Śmietany, który jest niesamowity.Brakuje mi jakieś melodii zawsze w tej gitarze na tych warsztatach. Oczywiście jest jedno ale. Brakuje do czasu aż przyjedzie Śmietana, którego cenię i lubię przeogromnie, bo gra dużo mniej dźwięków niż inni, ale natężenie melodii i emocji jest w tym wielkie. To jest też mistrz w operowaniu tematem no i wogóle czekam kiedy coś pojedzie.
Ale tego Lesickiego i jego gry to już w ogóle nie mogę. Brak wysokich tonów, brak emocji. on jest bezbarwny jak wyschnięte gówno. Blech.
A to już od jakiegoś czasu da się zauważyć pewną zmianę. Ostatnimi czasy było tam kilka koncertów dla ludzi. Zresztą, wczoraj o tym Szprot mówił. (Dzisiaj tam koncert gra) No i właściciel Cienistej kręci się po Smoku cały czas. Mam nadzieję, że to się jakoś rozwinie i że "normalni" ludzie przekonają się do tego lokalu, bo naprawdę mają warunki i mogłoby się z tego zrobić coś fajnego.A z cienistą to mnie zaskoczyłaś.
Co do koncertu poniedziałkowego:
Najlepszy koncert zaraz obok Ściery wczoraj. Ta kompozycja idealnie do Wojtka pasuje, on świetnie potrafi stopniować emocje. No i te momenty podchodzące prawie pod kakofonię i przyprawiające o ból głowy i wielkie uszy. jestem pewna, że 98% ludzi nie miało zielonego pojęcia o co mu chodzi. Pozostałe 2% to byli muzycy na scenie.
Dziedzic fajnie na garach grał. Dobry jest.
Strasznie lubię saksofon Szukalskiego. Jego sposób gry i brzmienie jest takie głębokie, spokojne i eleganckie. Piękne.
Dżem też był dobry, jeden z lepszych. Ścierański grał i w ogóle w pyte było, pogadałam z nim trochę.
Bardzo pozytywnie, że Cieślikowski gra z młodymi. Fajny z niego facet, taki niesamowicie sympatyczny i jednocześnie jakby troszkę zagubiony.
Znowu coś chciałam napisać o Lesickmi, ale chyba się już powstrzymam.
Acha. No i Cezary Cezary... też grał w poniedziałek w Smoku... kompletnie go nie poznałam w tej mafijnej fryzurze...
Wtorek:
No Ściera i Czarek zmietli. Byłeś? Świetnie było. O klasie muzyków nie będę się rozpisywać bo to zbędne. Ale kontakt z publiką i poczucie humoru godne pochwał. Cudowni są.
Dżem też supa. Co prawda nie jestem fanką puzonu, więc mnie to momentami nudziło. Bardziej mi się podobała druga część, bo Frankiewicz grał. Mogę go słuchać godzinami. Idealnie się nadaje do jazzu, gra tak płynnie i ...aaaaaaa!! Cudownie no. Cu-do-wnie.
No i jeszcze fajny motyw. Siedzimy w Smoku, czarnuchy, kiwamy się, bijemy brawo, no jazz pełną gębą i w ogóle yeach. W końcu postanowiliśmy pojść, wsiedliśmy do samochodu... i rzuciliśmy się na odtwarzacz z ządzą heavy metalu w oczach. Zgwałciłam moje uszy podwójną stopą Portnoya i gitarą Petrucciego. Ufff...

