Chronologicznie
BNW:
- Ghost of the Navigator - mistycznie i z mocą; zabijają mnie intro, przejście, wokal w refrenie oraz na samo zakończenie. Ostatnio poraziło mnie... coś
Utwór traktuje o żegludze, ale żadnych elementów charakterystycznych szantom w nim nie słychać. Siedziałem sobie tego lata wieczorem na balkonie w Chorwacji, w tle jakaś impreza, grają szanty, na tyle daleko, że dociera tylko część dźwięków. W pewnym momencie dało się słyszeć zwykłą szantę, która niesamowicie pasowała do intra, czy refrenu z Ghosta, postanowiłem przysłuchać się jeszcze raz utworowi i poszukać tego, co mnie tak zaciekawiło. Oczywiście nie znalazłem
- The Nomad - potężne wrażenie robi na mnie moment, gdy wszystko się uspokaja, szczególnie z klawiszami
- The Thin Line... - głównie za solówki, świetny utwór zamykający na długie, zimowe wieczory
DpD:
- DoD - tak jak to sami komentowali, historia opowiedziana od A do Z (muzycznie i lirycznie) - bardzo zróżnicowana, przy czym wciąż spójna i logiczna
- Journeyman - za wersję koncertową, duży udział publiki, solo Adriana
- Paschendale - to mój nr1 ever, tę wojnę po prostu widać: telegraf, pył, karabiny, morderczy bieg, śmierć. Tekst jest świetny, a wokal czysty przez cały utwór
AMOLAD
- Legacy
- Brighter - bardzo ponury, mocny i agresywny, wyjątkowo dostojne połączenie
- The Longest Day - waham się, ponieważ spodziewałem się godnego następcy Paschendale, ale niestety rozwinięcie nie do końca mnie satysfakcjonuje (być może dlatego, że patrzę z perspektywy Paschendale, a to dość wysoka poprzeczka
), na liście pojawia się za słone, mokre, zamglone i śmierdzące paliwem intro.
TFF:
na razie się wstrzymam
PS. Dla mnie za wcześnie, bo płyta wyszła tydzień temu, póki co mogę powiedzieć, że jej słuchałem, a z BNW i DoD kojarzy się już jakiś okres życia, czy tam sytuacje i to nadaje im nieco inną wartość (AMOLAD też wyszedł stosunkowo niedawno). Ale, że nie mam nic do roboty, a topic jest - no trudno.