Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Z podobnego grania dodałbym Liege Lord i "Master Control"Chodzi oczywiście o Riot i ich "Thundersteel" z 1988 roku, który dzisiaj jest mało znany nawet pośród fanów Judas Priest, Iron Maiden czy Dio. Fakt tym bardziej smutny z racji tego, że "Thundersteel" to lepszy materiał niż stawiany na piedestale "Painkiller" .
Bardzo fajnie, że pojawił się taki post. Czuję, że będzie dyskusja
4) Melodyjność - melodie trącą banałem i infantylnością, 'Wicker Man' i 'Blood Brothers' to chyba najbardziej rzucające się w oczy przykłady, istna autoparodia własnego stylu z lat 80'.
5) Refreny - jak wyżej, "Show me no fear, show them no pain" x8, "A brave new world" x8, "Your time will come" x8... Banał banał banałem pogania, że tak sparafrazuję słynne powiedzenie. Refreny AC/DC to przy tym majstersztyk.
Zanim dojdziemy do kolejnego punktu - bawi mnie, jak ludzie twierdzą, że 'Brave New World' to taka dojrzała płyta, a jednocześnie w refrenach stosuje chwyty rodem z płyt Tankarda czy wspomnianego AC/DC. To ja się boję zapytać, w jakich kategoriach dojrzałości mamy traktować Dream Theater...
Jeśli skończy się to oskarżeniami o herezję w moim kierunku, biorę całą odpowiedzialność na siebie za prawdopodobne rozpętanie gównoburzy. Tak niestety mam od zawsze, że nigdy nie zgadzam się ze zdaniem "tłumu"...Bardzo fajnie, że pojawił się taki post. Czuję, że będzie dyskusja
Ależ tu jest właśnie logika. Godna tego filmu: http://www.filmweb.pl/film/Niezgodna-20 ... ta,2482308Ale mnie bardzo ciekawi jedno: otóż wiele osób te zarzuty stawia poprzedniej płycie, a BNW wynosi na piedestały...Gdzie tu logika? Chyba chodzi jedynie o nazwisko Dickinson...
Gdybyś wpadł na forum Overkilla i wszedł temat o 'Ironbound', to byś dopiero zobaczył, co to znaczy zbiorowy zachwyt (dodam, że to akurat mój ulubiony album Nadzabicia)Swoją drogą jesteś jednym z niewielu tutaj, którzy nie lubią tego albumu. Ale to w sumie dobrze, bo zbiorowe zachwycanie się czymkolwiek jest nudniejsze od wymiany zdań i poglądów.
Ach, ten klasyk...Dla mnie ta logika jest nawet godna wspaniałej fabuły dzieła Tommy'ego Wiseau - The Room
Pff, wszyscy wiemy, że marketing sprzeda wszystko, nie ważne co to będzie sobą reprezentowało. Przypomina mi się takie zdanie: "Gówno w złotym opakowaniu to nadal gówno." Nie pamiętam, gdzie je wyczytałem, ale wryło mi się w pamięć.Z BNW jest ten "problem", że przy jej premierze doszło wiele fanów IM, a powrót Adriana i Bruce'a zrobił swoje. Ta płyta nie mogła być słaba. Rynek muzyczny opiera się na wmawianiu. Dobra reklama jest tak naprawdę gwarancją tego, że album się spodoba i oczywiście sprzeda. Popatrzmy 2 lata wstecz, na okolice premiery TBOS. Internet wrzał, prasa cała w Eddiem, ludzie masowo przekonani o ambicjach zespołu. I jaki jest efekt? Widzimy go po dziś dzień.
Zgodzę się. Na całą internetową prasę w Polsce jest może dwóch recenzentów, którzy po prostu napiszą to, co im nie leży, a co im pasi. Bez robienia z siebie lizusa albo wielkiego znawcę. Resztę recenzji można by wyrzucić w otchłań internetu. (dla ciekawych: mam na myśli tych dwóch panów: http://www.rockmetal.pl/autorzy.html?author=1511/http://www.rockmetal.pl/autorzy.html?author=1626)Czasami sobie myślę, że dziennikarze muzyczni powinni skupić się na wywiadach i relacjach, bo to, co jest dzisiaj, niszczy rynek muzyczny. O wartościowych kapelach słychać mało, a każdy większy band w przedpremierowej recenzji dostanie co najmniej 7/10, z grzeczności.
Ja pierdzielę, jak to leci Pamiętam jak niecierpliwie czekałem na ten album. Były też obawy, że może być przeciętniak i cała korba z powrotem Dickinsona pójdzie jak para w gwizdek. Na szczęście się obronili i mamy nowe, lepsze czasy taka parafrazkaDzisiaj BNW wkracza w pełnoletność. Aż wierzyć mi się nie chce że album od, którego zaczęła się moja przygoda z IM ma już tyle lat! Wspaniałe wspomnienia mam z tą płytą..ehh ten czas zdecydowanie za szybko leci
Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 2 gości