Po stokroć się zgadzam. Z nagłośnieniem Maiden jest na pewno progres ale to jeszcze nie top. Dźwięczało w uszach dwa dni po koncercie a oczywiście znów nie wziąłem zatyczek z pokoju... Nie było aż tak głośno jak Priest w Kato, ale ciut ciszej by nie zawadziło. A ja i tak mam stepiony słuch.Progres jest, bo na poprzednich trasach było bardzo nieciekawie, ale mam nadzieję, że chłop będzie się rozwijał i nie ogłuchnie a potem nie zabije słuchu widowni. Zbyt duża głośność i forsowanie dźwięku obniża komfort i i zabija słuch, którego odzyskać się niestety nie da.
Wolę koncerty po których nie dzwoni w uszach i człowiek nie jest rozdrażniony. A są takie koncerty i da się. Niech mi ktoś tylko powie, że to się nie da, albo że to jest metal a nie występ scholi parafialnej, to go wyśmieję.
Znów wrócę do tych zeszłorocznych Dyń - były idealnie dźwiękowo i nic złego się ze słuchem nie działo. A też mają 3 gitary.
Ale myślę, że taka tragedia jak IM w Atlasie już się nie powtórzy.