72. Anna Lee
Ciekawa ballada. O klasie tego utworu niech świadczy fakt, że PSMS w 2012 (W składzie choćby Portnoy i Sherinian) cytowali fragment tego utworu podczas koncertu. Doskonałe klawisze Dereka. James śpiewa bardzo emocjonalnie, no i to znakomite solo JP. Feeling ponad wszystko. No chyba, że feeling połączysz ze shredem, to już w ogóle nie ma lipy, ale to nie w tym utworze akurat
Ocena końcowa - 8,3/10
71. Bridges in the Sky
Intro niezłe (takie inne) i płynnie przechodzimy w ostre riffowanie, solidna łupanka. Chłopaki dają czadu, można się przy tym nieźle pogibać na koncercie. Refren bardzo lubię (najlepszy na całym krążku imo i jeden z najlepszych z ery MM) Jordan ładnie gra w tle, basik sunie jak pieczone ziemniaczki na ognisku. Tylko brzmienie perki na tym albumie mi średnio leży. Czas na instrumentalne pasaże i wchodzi solo JP (mięso lepsze niż u Twojej mamy) Jordan mógł sobie solo darować.
Ocena końcowa - 8,3/10
70. As I Am
Zaczyna się, jest ostro i Metallikowo. Szkoda tylko, że bardzo często to grają live, ja wiem, że jest moc, fani szaleją, ale mogliby coś innego pocisnąć. Wyśmienity bas i perkusja. Refren kojarzy się też z Metachą. Czas na solo, JP prezentuje nam niezły popis (perfekcyjne staccato) kolejny raz refren, MP ostro miesza pod koniec, tak się gra.
Ocena końcowa - 8,3/10
69. Panic Attack
Świetny wstęp JMX na basie, i przechodzimy do utworu, ostra jazda. Śpiew Serka kojarzy mi się z Muse. Rewelacyjna gra Mike'a w tym utworze, absolutny top. Refren daje radę, ale to już takie pozycje są, że nie mogę tak narzekać, choć pełnej dyszki nie przyznałem
Rudess nawet nie zawiódł solówką swoją, ale to jak JP zapierdala na barytonowej gitarze musi robić wrażenie, kosmos.
Ocena końcowa - 8,3/10
68. A Vision
Mamy oryginalną wersję, 11 minut czystej ekstazy, Chris Collins to nie ta klasa śpiewu co Dominici i Serek (ale jestem jego wiernym fanem) refren nie różni się niczym od wersji '89, poza tym, że śpiewa inny wokalista. I to solo JP (znacznie dłuższe niż w tej drugiej wersji) niektórych może razić produkcja, ale mnie jako fanatyka i człowieka, którą ukochaną erą DT są lata 85-95, zupełnie to nie przeszkadza. Kompozycje bronią się same.
Ocena końcowa - 8,3/10
67. The Glass Prison
Pierwsza część alkoholowej sagi MP (i imo prawie najlepsza) najbardziej eksperymentalny album w ich karierze, szkoda, że nie poszli dalej w tym kierunku. W TGP mamy nawet skrecze, ale po kolei. Mocarna perka MP wjeżdża po krótkim wstępie, to jest moc, co za rozmach. I ten riff i zaraz JP zaprezentuje nam alternative picking (nie do rozjebania) Panowie pędzą na złamanie karku, a to dopiero przedsmak tego co się tutaj będzie działo. Bo mamy też MP w roli drugiego wokalisty. Jordan nie drażni (to chyba jego drugi najlepszy album, zresztą sam go bardzo lubi i jest z niego dumny
) refren całkiem ok, ale są lepsze. 7 minuta Serek dosyć wysoko śpiewa fragmenty zwrotki. Basik rozpoczyna instrumentalną jazdę, na pierwszy ogień idzie JP - co za solo. Drugi nadchodzi Jordan, wtedy takie solówki jeszcze nie denerwowały, ale JP drugim solo pokazuje, kto gra lepsze solówki, choć Jordan jeszcze broni się kolejnym popisem, ale i tak nie ma szans.
te instrumentalne popisy trochę przypominają mi LTE2, tam to dopiero mają okazję się wyżyć.
Ocena końcowa - 8,3/10