Mój czwarty OFF za mną - chociaż tym razem w okrojonym wydaniu, bo tylko na jeden dzień. Ale to i tak poprawa w porównaniu z poprzednimi dwoma latami gdzie nie umiałem się zmotywować chociaż na tyle
Co prawda lineup był dla mnie równie nieatrakcyjny co rok i dwa lata temu, ale pojawił się w nim jeden zespół który musiałem zobaczyć, więc nie było innego wyjścia, niż jechać.
Ta edycja zostanie chyba zapamiętana jako edycja odwołań i zmian w lineupie. Niestety. Na dwa dni przed imprezą został odwołany headliner soboty - The Kills. Do tego Anohni i Zomby (oboje w dniu koncertu) i jakiś raper po którym sporo ludzi płakało na Fejsie więc chyba też był dość ważny. I zdaje mi się że zastępstwo za tego rapera też odwołali
Mnie tam cieszyło że odwołali Killsów, bo w tym momencie tym mniej żal mi było że nie byłem na całości. Szkoda że nie widziałem GusGus, Mudhoney i SBB, ale jak na 2 pełne dni festiwalu, 3 zespoły to haniebnie mało. Ale przejdźmy do właściwych wrażeń.
Udało mi się wpaść na końcówkę
Jenny Hval i to był fajny występ, żałuję że nie widziałem więcej tej wokalistki. Ale przyjechaliśmy na OFFa po pracy, praktycznie prosto na gwiazdę wieczoru także po tym występie poszedłem od razu pod główną scenę i tu smutne zaskoczenie...
Koncert
Clutch to sztandarowy przykład tego, dlaczego nikt przy zdrowych zmysłach nie sprowadzi takiego zespołu do Polski na koncert klubowy. Niestety u nas stonery nie cieszą się zainteresowaniem wystarczającym, żeby opłaciło się sprowadzać te najdroższe zespoły na pojedyncze występy. Kto się interesował ten pamięta jak się skończyły plany z Monster Magnet w Krakowie
Ludzi pod sceną było malutko, żeby wam porównać skalę frekwencyjną powiem że więcej ludzi było potem w tym samym miejscu na Brodce. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio OFFowy main był tak luźny jak na Clutch. Na 4 minuty przed koncertem stanąłem sobie w trzecim rzędzie przy scenie, a jakby mi zależało to dałoby się przepchnąć bliżej.
Na szczęście jest jeszcze taki OFF, gdzie można zobaczyć czasem to, czego gdzie indziej by nie sprowadzili. Poznałem Clutch 7 lat temu, do tej pory nie mogłem się doczekać koncertu w Polsce, bądź gdzieś niedaleko w terminie który by mi pasował. W końcu przyjechali do Katowic. Znając ich twórczość studyjną, spodziewałem się że na koncertach muszą urywać dupę - to taka muza, która idealnie nadaje się na koncertowe szaleństwo. I cóż... miałem rację.
Kręciłem nosem, że mieli tylko godzinę, ale jak się okazało niepotrzebnie - po 3/4 koncertu już sam padałem z nóg i nawet nie narzekałem że po godzinie się skończyło. To był występ 10/10, prawdziwy wulkan energii, świetna setlista, wyśmienita forma muzyków i wokalisty - no po prostu byłem oczarowany. Z początku publika była w większości niemrawa - widać było że trafiły się tam randomy które niespecjalnie wiedziały co to i po co tam są, ale chłopaki z Clutch błyskawicznie rozruszały nawet hipsterskie panienki.
Potem czas na strefę gastro, trochę odpoczynku i zakupów, i na
Napalm Death. Kompletnie nie moja bajka, widziałem ok. połowę koncertu i zmyłem się na Brodkę, gdzie pożałowałem że w ogóle traciłem czas na Napalmów bo Brodka była naprawdę świetna. Na koniec - kawałek
Zomby'ego, który mi się podobał... chociaż dopiero następnego dnia się dowiedziałem że to nie był Zomby, bo go w ostatniej chwili odwołali, tylko Addison Groove
Trochę żałuję Minor Victories, no ale dali ich w tym samym momencie co Clutch. Wzucenie dwóch imo najciekawszych koncertów dnia na ten sam slot było porażką.
Ogólnie - czuć było jakby OFF miał w tym roku mniejszy budżet, nawet główna scena wydawała mi się nieco mniejsza niż kiedyś. Mam nadzieję, że pomimo wszystko ten festiwal się nie zawinie, bo widziałem na nim już wiele ciekawych rzeczy i chciałbym więcej.