8. Avenged Sevenfold - The Stage (2016)
Był wrzesień 2016, najgorszy czas w moim życiu i tak to trwało do grudnia, ale pod koniec października tamtego roku ukazał się świetny concept album chłopaków z Cali4nii. To była nadzieja, soundtrack na wiele miesięcy, bardzo mi wtedy pomogli swoją muzyką. Album uważałem przez wiele lat za takie dzieło, że stawiałem go na drugim miejscu w ich dyskografii. Ok nie ma się co rozczulać, jedziemy z utworami.
The Stage - Jest rockowo/progresywnie i fajny gitarowy riff, wokal Shadsa dalej ma moc, ale trochę się już zestarzał, tak czy inaczej dalej mega forma. Teledysku nie lubię a na nim przestawiona historia świata za pomocą marionetek, zresztą to trzeba zobaczyć, niektórym się może spodobać, zakończenia nie zdradzę. Nowy perkusista wymiata, zresztą oni nie mieli słabego drummera w swoim składzie, chyba najbardziej wpasowany z tych, którzy byli po nieodżałowanym Revie. Refren niezły, ale płyta się dopiero rozkręca i najlepsze wałki przed nami, na końcu gitara klasyczna, która przypomina mi nagranie Mety - To Live is to Die.
Paradigm - 4 miejsce na liscie Billboard? a no tak, a przecież pierwsze miejsca też były kilka razy, a co do utworu, to dla takich wałków warto żyć. Świetny wokal Shadsa i refren. Solówka Syna - techniczna, palce lizać, co za sound. Dopiero drugi wałek na płycie i już drugi na którym są klawisze.
Sunny Disposition - I znowu inna konstrukcja utworu, bardzo ciekawie, gdy wjeżdża wokal. Perka dudni, Dżej-Si wycina na basie, Zacky i Syn ciekawie grają, bardzo mi się podoba. Trąbka jest i inne instrumenty także. Na minus, że za dużo razy refren się powtarza (coś jak w Endless Sacrifice - DT) Solo niezłe, ale sam Syn mówi, że już w tym wieku 35 lat (które wtedy miał), ma inne spojrzenie na shrederke, może to i dobrze. Wałek powinien mieć 5 minut, a nie prawie 7, takie moje zdanie.
God Damn - Tutaj trochę Metallikowo, najmocniejszy wałek na albumie i moim zdaniem najsłabszy był do niego kręcony teledysk (znacznie lepszy niż tytułowy) Platyny jeszcze nie ma, ale znając jak Amerykanie kochają ten band, może pęknąć. Najfajniejsze tutaj gitary, co tu dużo gadać i tak dobry song.
Creating God - Już prawie połowa płyty, szybko i przyjemnie leci. Doskonale ułożone linie wokalne, riffy też spoko, no i ten zabójczy!!! refren. Szkoda, że nigdy nie grali go na żywo, ale na szczęście to nie Iron Maiden, więc szansa, że go zagrają jest spora. Dobre solo/ ale wyczuwam trochę autoplagiat z utworu 2, podobnie z trójka, ma fragment do 7 wałka podobny, ale dobra.
Angels - No i mamy sam środek płyty - teraz się dopiero zacznie. Ideolo siada mi zawsze ten song, fajnie buja, wolne tempo. Super klimat. Mamy solo (mnie trochę ta gitara przypomina początek Until the End) a potem drugie solo, tym razem gra je gościnnie ojciec Syna (jak to zabrzmiało) bardzo dobry gitarzysta, technika nienaganna.
Simulation - Tutaj się dzieje tyle, jak na najlepszych płytach DT, ciągłe zmiany tempa/nastroju. Zabójcza perka, ostre riffy. Mój ulubiony moment zaczyna się od 3:07, no i są szpileczki, boska pielęgniarka idzie dać zastrzyk pacjentowi
Żona Matta, ma sexy głos, to jest to
mamy solo a ja już tryskam na kilometr.
Higher - Kolejny tytan, wróciły klawisze. Świetne harmonie wokalne, doskonały refren, riff tnie jak żyleta. Trzecia minuta (Ale te blachy Wackermana chodzą) i kapitalne solo z wielką dawką feelingu. 4:33 - mamy chyba najlepszy moment całej płyty, Shads śpiewa kilka razy jedno i to samo zdanie , wspaniale pianino, perka rozwala. Znakomite 2 minuty - 12/10
Roman Sky - Ciekawa ballada, są smyczki, linia wokalna na początku jak zwykle ponad poziom. Chętnie bym widział ten utwór w jakimś filmie. Mnie ten wałek przypomina trochę So Far Away albo Tonight the World Dies. Zauważyłem, że oni często na pozycje 6 i 9 biorą ballady. Solo w stylu samego JP - The Best of Times się kłania. Świetna końcówka.
Fermi Paradox - No to teraz szybszy wałek, jak ta perkusja śmiga, muszę obczaić typa w Bad Religion i innych zespołach w których się udzielał, bo to doskonały bębniarz. Wpasował się do nich ideolo. Jeden z najlepszych utworów na płycie, refren daje radę. Jest to ulubiona płyta A7X samego Matta (tak przynajmniej kiedyś mówił, ale często muzycy mówią, że ostatni album to ich ulubione dzieło xD) Ładna solówka, ponownie refren. Może o jeden raz za dużo, jak na mój gust. Drugie solo, niewiele się w sumie różni od tego pierwszego. Źle nie jest, czas na ostatni wałek na płycie, prawdziwego kolosa (pod względem czasu na pewno) a jaki on jest? to się zaraz przekonamy...
Exist - Czuć, że będzie epicko. Świetne klawisze, no i jazda gitary pędzą na złamanie karku. 2:19 - 3:30 najlepszy moment utworu, no tak się kurwa gra. Potem atmosfera trochę siada, A Change of Seasons to to na pewno nie jest, ale chcą grać progresywnie chlopaki, to proszę bardzo. Okolice 5 minuty świetne solo, Brooks też daje do pieca z tymi przejściami na garach. Ta gitara potem coś pięknego - moim zdaniem w stylu Pink Floyd, tylko inaczej brzmi oczywiście, bardziej jakby to powiedzieć? ''nowocześniej'' , Syn mówił w jednym w wywiadzie, że chciał w środku dodać trochę wokalu, no i mamy, jak dla mnie to zupełnie niepotrzebne, bo by mieli w dorobku prawie 16 minutowy instrumental. Mieszane uczucia mam, dla mnie nie jest to na pewno najlepszy wałek na płycie. Bohaterami płyty dla mnie są Brooks i Syn. Ostatnie 3/4 minuty z narracją tego gościa bym wywalił, ale dobra, to w końcu concept album.
No i mamy jeszcze bonus:
Dose - Mnie się trochę kojarzy z Soundgarden z roku 96. Dobry wałek, ale może dobrze, że nie wszedł na płytę. Zresztą na 1 cd, by się wtedy nie zmieściło. 3:43 - Shads umie klimatem, jak mało kto.
Ulubione utwory:
Simulation, Higher