Znam zarówno turbo fanów ekstremalnego metalu, jak i turbo fanów metalu melodyjnego. Jedni i drudzy są nieznośni.
Pierwsi są tak prymitywnymi osobowościami, że liczy się dla nich tylko napierdol, a każdą bardziej wyrafinowaną i melodyjną muzą gardzą.
Drudzy są tak zapatrzonymi w lustra pseudo superbohaterami ze świata metalu, że nie dostrzegają tego iż wiele zespołów, które uwielbiają to coś co porównałbym do kina klasy D, które miało odbiorców wyłącznie w wypożyczalniach kaset video. Muza wtórna, do urzygania przewidywalna a siermiężność warsztatowa instrumentalistów często wychodzi na żywo jak pryszczata dupa z za małych majtek. Np. taki Air Force, który instrumentalnie jest tak prymitywny, że można się zesrać z nudów obserwując to granie. Jedynym człowiekiem, który ratuje ten skład na żywo jest wokalista.