Okej, no to pora teraz na moją relację
Na początku chciałbym podziękować
WICKER MANowi za ogarnięcie biletów. Mam nadzieję, że bawiłeś się równie dobrze jak ja!
Pod obiekt dotarliśmy jakoś ~17:30, w sumie byłem zdziwiony faktem, że nie było żadnej kolejki do wejścia, tylko bezładny tłum, ale wpuszczali dość sprawnie, więc nie było jakichś problemów większych. Dokładnie w momencie gdy przechodziliśmy bramki zaczęło padać. Wspominacie pogodę, to i ja parę słów dołożę. Śledziłem prognozy i byłem mocno zaniepokojony, bo jednak wiadomo że lepiej ogląda się przy suchej pogodzie. Byłem jednak przygotowany na najgorsze, nawet mieliśmy poncza p-deszczowe ze sobą.
Pogoda zaskoczyła mnie mega pozytywnie, bo ponczo założyłem tylko na wejściu, aby je zdjąć po zajęciu miejsca praktycznie. Ale po kolei - udało mi się zakupić koszulkę z pomarańczowym obrazkiem w tematyce Powerslave z przodu, a z tyłu niebieski Ghost of the Navigator (?) Miałem ten model upatrzony od dawna i cieszę się z zakupu
Ze sklepiku udaliśmy się na sam amfiteatr. Spodziewałem się trochę mniejszej ilości ludzi na tym etapie. Wizualnie wyglądało na to, że przednie sektory siedzące, tam gdzie pierwotnie liczyłem że siądziemy, były zajęte. Nie chcieliśmy się już tam na siłę wpychać i ostatecznie przeszliśmy wzdłuż obiektu i siedliśmy pod wieżą z reflektorami, stojącą z tyłu z prawej strony budki dźwiękowca. Jak dla mnie widok był bardzo dobry, a później okazało się, że akustyka również!
RAVEN AGE - dla mnie bardzo spoko granie, nie jest to muzyka której słucham, ani też nie zacznę nagle słuchać, ale jako support dla mnie się sprawdzili
GHOST - widziałem ich drugi raz jako support i dla mnie było jeszcze gorzej niż w Poznaniu, rzadko zdarzają mi się zespoły na supporcie które ciężko mi strawić, ale to jeden z nich, choć muszę przyznać że jeden kawałek przypadł mi do gustu, był to "Year Zero", z tego co widzę po YouTube
Pora na główną gwiazdę. A niewątpliwie Iron Maiden nią było w każdym calu.
If Eternity Should Fail - dla mnie fajny otwieracz, choć wolę wersję albumową niż live, na żywo nie nabiera zbytnio pazura, to chyba taki utwór, który lepiej brzmiałby w środku setlisty, Bruce jeszcze nie rozgrzał gardła i nie brzmiał tak super, ale i tak kawałek dobry
Speed of Light - rasowy opener wg. mnie, ale dobrze spisał się według mnie jako następny po otwierającym, solinie
Children of the Damned - czekałem bardzo i muszę przyznać, że się nie zawiodłem, wiedziałem że Children na żywo będzie kopało tyłki i zaiste tak było, Bruce wyciągał ile się dało i byłem pełny podziwu co do poweru w jego głosie
Tears of a Clown - już od pierwszego przesłuchania albumu, a potem ogłoszenia setlisty, uważałem że ten utwór nie nadaje się na koncerty, i swoje zdanie podtrzymuję, jak dla mnie Tears of the Clown nie okazał się być niczym szczególnym według mnie, szybko mi minął
The Red and the Black - zwracam honor panom z Maiden, nie przypasował mi ten kawałek przy pierwszych słuchaniach płyty, więc byłem mocno ciekaw jak wypadnie live, no i kurczę - było mocarnie!!
Część śpiewana, którą uważam za lepszą, niż późniejsza instrumentalna, wypadła fenomenalnie, biję pokłony przez Dickinsonem za to, jak tu zaśpiewał
Jedynie późniejsze solówki mi się lekko dłużyły, ale nie aż tak bardzo jak na albumie;
The Trooper - czy trzeba coś pisać?
Powerslave - wow, dla mnie kolejny pokaz możliwości Bruce'a, mam nadzieję że poza Wrocławiem jeszcze będzie mi dane usłyszeć ten utwór, bo jest super!
Death or Glory - obok ToC kolejny, którego mogłoby dla mnie na tej trasie nie być (oba oddałbym z chęcią za Talismana
) , ale nie znaczy to że zły, śmieszne jest to 'climb like a monkey' , które jak debil sam wykonywałem z resztą publiki, ale nadal nie wiem czy to jest aż tak super-utwór, przy czym szanuję decyzję Ironów, bo wykonanie live potrafi przekonać często do piosenek, do których wcześniej nie byliśmy aż tak przekonani
The Book of Souls - dla mnie gwóźdź programu, absolutny K..... majstersztyk !!!!!
Najlepszy kawałek na tej trasie, a właśnie wykonania live słuchane z YT sprawiły, że stał się chyba moim ulubionym na BoS aktualnie, a wczoraj to się tylko potwierdziło. Tak jak przeglądałem bootlegi to trochę bałem się czy Bruce podoła. A on po prostu pozamiatał Berlin TOTALNIE !!!! Sorry za patos, ale tytułowy mnie rozwalił wczoraj dokumentnie
nie wiem czy to w trakcie tego utworu wyszedł mały Eddie (??), w każdym razie do tej pory z tych chodzących najbardziej podobał mi się kroczący cyborg i podtrzymuję tę opinię, ale super wyszedł patent z sercem i jego wyrwaniem oraz "prośbami" Eddiego o oddanie
Hallowed Be Thy Name - wykonanie tego utworu, power jaki to miało, to dowód na to że nigdy nie powinien był znikać z setu
Fear of the Dark - wiadomo, chóralnie odśpiewane ze wszystkimi, jak to ktoś ładnie ujął powyżej - jakkolwiek by mi się nie znudził i tak na nim zdzieram gardło
Iron Maiden - bardzo podobał mi się duży Eddie, chyba był nadmuchiwany, jak ktoś wspomniał, i właśnie ta elastyczność nadała mu fajnej "żywotności" , zrobił wrażenie choć nie tak ogromne jak tamten w 2011
Encore:
The Number of the Beast - żelazny klasyk, wykonanie (podobnie jak całe bisy) jak dla mnie standardowe, fajny jest ten diabeł nowy
Blood Brothers - przemowa Bruce'a bardzo mi się spodobała, fajnie zauważył, że to świat przyjeżdża na ten tour, że mamy ludzi zewsząd i nie ważna jest polityka itp. To dobry kawałek do takich końcowo-koncertowych przemyśleń
Wasted Years - zaskakująco, ale ten utwór faktycznie nadaje się na zakończenie, choć brakuje w tym trochę tego przekomarzania z publiką jak na Sanctuary czy Running Free, niemniej jednak jest to - wydaje mi się - dobry punkt dla Dickinsona, gdzie nie musi już tak mocno się wysilać
No i te przekomarzania z Adrianem
Krótko mówiąc - Panowie wyszli i skopali tyłki, czyli zrobili swoje
...no właśnie, bo z drugiej strony zacząłem lekko odczuwać "objazdowe DVD", trochę deja vu itd. no ale to już mój 8. koncert, więc też na niego inaczej patrzę niż na te pierwsze. Nie będę oceniał i porównywał z tamtymi, bo wczoraj właśnie stwierdziłem że to nie ma sensu. Na pewno było lepiej niż w Poznaniu w 2014, ale co do reszty to już nie wiem
Ale doceniam bardzo mocno ten występ i tym bardziej się z niego cieszę, w kontekście choroby Bruce'a i tego jak sobie z nią poradził i w jak kapitalnej kondycji możemy go dziś podziwiać. I oby tak do końca świata i jeden dzień dłużej
Co do publiki, Niemcy mnie pozytywnie zaskoczyli tym razem, bo prawie cały nasz sektor stał, śpiewał i bawił się, chyba pierwszy raz przeżyłem coś takiego u naszych zachodnich sąsiadów 0_o Co do faktu, że wszyscy co chwila muszą lecieć po kolejne piwo już przywykłem, ale niestety również wczoraj było coś co bardzo mi przeszkadzało. Mianowicie - palacze. Nie należę do osób, którym przeszkadza dymek i jak ktoś w towarzystwie przy mnie czasem zapali - żaden problem. Ale do k.... nędzy, jak pali kilka osób wkoło, jedna po drugiej... wczoraj non-stop czułem dym do momentu, w którym było mi niedobrze już :/ Jak dla mnie, powinno się zabronić palenia na imprezach masowych poza wyznaczonymi strefami. I powinny być sektory dla palących i niepalących. I tyle. Ale to co wczoraj się działo, to już było grube przegięcie dla mnie. To, że jestem na "świeżym" powietrzu poczułem po wyjściu z terenu imprezy dopiero. Nie wiem, co sądzicie i jakie są Wasze odczucia w takich kwestiach?
Było nie było, czekam na Wrocław!!!!