Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Z całym szacunkiem, niemniej zespoły pop-rockowe (jak Queen), czy po prostu grupy gdzie nie ma aż trzech gitar na przesterze grające HEAVY jest nieporównywalnie prościej nagłośnić, łatwiej uzyskać selektywność i zapanować nad planami dźwiękowymi - tutaj to jest jazda totalna - trzy gitary, bass który kryje niczym gitara prowadząca i na dodatek potężny wokal - to już jest wyzwanie dla akustyka... Nie usprawiedliwiam grupy (akustyka - tak konkretnie) ale uważam akurat porównywanie nagłośnienia IM do artystów, o których mówiłem za niezbyt fortunne.Byłem na wrocławskim koncercie i przyznam, że po euforii z powodu tego co zobaczyłem, atmosfery, repertuaru, efektów, przyszła pewna refleksja i w sumie żal do zespołu. Bo zrobili ten koncert totalnie na odwal. Nigdzie nie było ich dobrze słychać. Było za głośno i dźwięki "zlały się" tworząc jazgot a nie muzykę. Dowiedziałem się, że nie było żadnych prób przed koncertem. Wszystko poszło na żywioł i wyszło koszmarnie. Dickinsona ciężko było zrozumieć, nawet gdy zespół nie grał, a ten mówił do publiczności. I niech mi nikt nie mówi, ze się nie da, bo wiem, że mają dźwiękowców i potrafią nastroić nagłośnienie. Fanom i tak się będzie podobać, bo gwiazdy i w ogóle. Ale naprawdę było beznadziejnie i mam żal, że odwalili ten koncert. Na tym samym stadionie i na podobnym poziomie głośności zagrał kilka lat temu zespół Queen. I było super! To naprawdę kwestia chęci. Jako fan poczułem się oszukany. To gra naprawdę mocno nie fair. I tyle.
Nie jestem do końca obiektywny, ale mam zupełnie inne odczucia też w tej kwestii. Nie wydaje mi się, żeby był zagrany na odwal, wręcz miałem wrażenie że był to jeden z tych koncertów gdzie muzycy mieli naprawdę duże zaangażowanie, wydaje mi się, że np. większe niż w Poznaniu przed dwoma laty. Kolejną rzeczą jest to co powiedział RALF - to nie jest takie proste porównanie, bo zespoły mają zupełnie inny rodzaj brzmienia, chociaż fakt, powinno być lepsze (wiemy to zresztą nie od dziś), niemniej jednak forma zespołu i zaangażowanie a nagłośnienie to dwie różne sprawy.Z całym szacunkiem, niemniej zespoły pop-rockowe (jak Queen), czy po prostu grupy gdzie nie ma aż trzech gitar na przesterze grające HEAVY jest nieporównywalnie prościej nagłośnić, łatwiej uzyskać selektywność i zapanować nad planami dźwiękowymi - tutaj to jest jazda totalna - trzy gitary, bass który kryje niczym gitara prowadząca i na dodatek potężny wokal - to już jest wyzwanie dla akustyka... Nie usprawiedliwiam grupy (akustyka - tak konkretnie) ale uważam akurat porównywanie nagłośnienia IM do artystów, o których mówiłem za niezbyt fortunne.Byłem na wrocławskim koncercie i przyznam, że po euforii z powodu tego co zobaczyłem, atmosfery, repertuaru, efektów, przyszła pewna refleksja i w sumie żal do zespołu. Bo zrobili ten koncert totalnie na odwal. Nigdzie nie było ich dobrze słychać. Było za głośno i dźwięki "zlały się" tworząc jazgot a nie muzykę. Dowiedziałem się, że nie było żadnych prób przed koncertem. Wszystko poszło na żywioł i wyszło koszmarnie. Dickinsona ciężko było zrozumieć, nawet gdy zespół nie grał, a ten mówił do publiczności. I niech mi nikt nie mówi, ze się nie da, bo wiem, że mają dźwiękowców i potrafią nastroić nagłośnienie. Fanom i tak się będzie podobać, bo gwiazdy i w ogóle. Ale naprawdę było beznadziejnie i mam żal, że odwalili ten koncert. Na tym samym stadionie i na podobnym poziomie głośności zagrał kilka lat temu zespół Queen. I było super! To naprawdę kwestia chęci. Jako fan poczułem się oszukany. To gra naprawdę mocno nie fair. I tyle.
W kwestii uściślenia: jak dobrze pamiętam to wcześniej ich dźwiękowcem niemal od samego początku, od 1980, był Doug Hall aż do 2012, przynajmniej tak sugeruje jego profil na LinkedIn, a od tamtej pory jest dźwiękowiec Judasów. Rzeczywiście mistrzem w swym fachu nie jest :/ W 2011 byłem na koncercie Judas Priest w O2 w Pradze i nagłośnienie było średniawe. Ale składam to także na karb złych miejsc, bo siedzieliśmy dokładnie naprzeciw sceny, a moje doświadczenia wskazują, że to złe miejsce pod względem akustyki w wydłużonych, owalnych obiektach pokroju O2.Pytanie. Jak długo można jechać na sentymencie do współpracowników i pozwalać kaszanić własną robotę? Ileż można jechać na współpracy z Shirleyem, który psuje im brzmienie płyt od czasów Dance of Death i na współpracy z realizatorem dźwięku na żywo, który paskudzi im koncerty od 2010 roku, bo o ile pamietam, to trasę wspominkową z 2008 roku i wcześniejsze nagłaśniał ktoś inny i robił to lepiej.
Wróć do „The Book of Souls World Tour 2016 -2017”
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość