Powiedziałbym, że wokale Brusa od 15 lat to raczej taka formułka. Formę to on miał w latach 1982-1988. Wszystko wtedy było najlepsze w Iron Maiden. Przede wszystkim producent, który im doradzał osiągnąć najlepsze brzmienie, a nie kukiełka do przytakiwania. Już nawet Adrian ma dość tego gościa, ale oczywiście Steve na zmiany się nie zgodzi. Nagrywanie płyty to ma być fajna zabawa, zero spiny. Tylko tak się niczego nie osiągnie
To, co piszesz jest dość interesujące, bo wiele koncertów na trasach promujących Powerslave i SIT było zwyczajnie słabych od strony wokalnej. Bruce był leniwy i nie dawał z siebie 100%. To, że na podrasowanym i dogranym w studio Live After Death słyszysz zespół u szczytu możliwości (by być szczerym, to ta forma jakaś wybitna na LAD nie jest), nie oznacza, że tak było w tamtych latach. Teraz natomiast Dickinson ma ewidentnie mniejsze możliwości wokalne, zdarza mu się bardziej krzyczeć, niż śpiewać, ale widać i słychać, że oddaje się temu w pełni. Nie zaśpiewa wszystkiego, ale zdecydowanie stara się pokazać, że potrafi dużo. W latach '80 pewnie mógł zaśpiewać wszystko, ale często mu się średnio chciało.