.:: SanktuariuM ::.

Wybrałem pięć płyt, które łączy to, że
a)mało się o nich mówi
b)każda była następczynią płyty wybitnej i bardzo uznanej
c)uważam, że wszystkie są dobre i niedocenione

U mnie brak głosu. Każdą lubię i żadnej nie chcę faworyzować.

Sabotage, ale pomimo kultu nie jestem szczególnym fanem tej płyty. Choć jest niewątpliwie naprawdę dobra.

Dla mnie też Sabotage. Płyta mieści się na granicy miejsca nr 5 w moim rankingu płyt BS.

Z pozostałych bardzo lubię NPFTD. Za pozostałymi nie przepadam. Nie są złe, ale raczej pojedyncze numery z nich lubię.

Chciałem jeszcze dać Powerage, ale czy ten album jest aż tak niedoceniony? Chyba jednak nie

Sabo

No Prayer > Sabotage > Power And The Glory > Point > House

NPFTD > Sabotage > House of Blue Light > Power And The Glory > Point of Entry

No Prayer z czasem tylko u mnie zyskuje. Poza Hooks in You (za którym nigdy nie przepadałem) i niedopracowaną Matką Rosją (szczególnie w pierwszej części, bo później się jako tako rozkręca), pozostałe pieśni bardzo lubię.

No dobra, niech będzie Sabotage.

Prayer > Power > House > Point > Sabo

Sabotage to nie moje granie, Saxon i Purple słabo znam, ale też nie do końca to co lubię, zostaje No Prayer i Point. Oba lubię, nie wielbię. Stawiam na Judasów za kapitalny Desert Plains.

"Sabotage" to odkąd pamiętam najlepszy longplay jaki słyszałem. Także nie mógłbym zagłosować na nic innego.

Sabotage. Spaniały album