Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Ale też trzeba brać pod uwagę to, że przecież nie wciągnęli Blaze na siłę do zespołu, sam się na to zdecydował i podjął się wyzwania.To niczego nie zmienia, Bruce odszedł i pozostawił zespół bez wokalisty. Kapela mogła wybrać na zastępcę praktycznie kogokolwiek, zdecydowała się na Blaze'a. Problemem Bayleya nie były intensywne trasy koncertowe w tym sensie, że grał często, ale że wykonywał materiał niedostosowany do jego umiejętności. A przecież głuchy by usłyszał różnicę w barwie i skali głosu tych dwóch panów. Tak czy siak na pewno słyszał ją zespół na próbach, a w sytuacji skrajnej na koncertach. Nie wyciągnęli z tego ŻADNYCH wniosków, a przecież trasę VXI już można było dostosować do nowych okoliczności. To wszystko to są decyzje, których nie da się obronić.
Nie zmienia jeśli chodzi o poziom wyprodukowanych albumów i zagranych koncertów, ale zmienia w odbiorze wspomnianego debilizmu. Wyobraź sobie, że Harris zwalnia wokalistę-współautora największych sukcesów grupy i na jego miejsce bierze człowieka niepasującego do zespołu - rzeczywiście debilizm. Ale u nich było inaczej w tym pierwszym elemencie i to wcale nie jest nieistotne.To niczego nie zmienia, Bruce odszedł i pozostawił zespół bez wokalisty. Kapela mogła wybrać na zastępcę praktycznie kogokolwiek, zdecydowała się na Blaze'a. Problemem Bayleya nie były intensywne trasy koncertowe w tym sensie, że grał często, ale że wykonywał materiał niedostosowany do jego umiejętności.
A co jeśli reszta nie chciałaby go z powrotem?
Co do Brucea - kiedyś przeczytałem teorię, że jego wyjście i powrót były zaplanowane z Rodem (ale nie z zespołem). Autor podawał argumenty typu ten sam menedżer, wytwórnia, ekipa techniczna, by przetrwać ciężki okres lat 90tych i wrócić z medialnym powerem.coś w tym jest.
O tym mniej więcej pisałem wcześniej i zgadzam się z Tobą.Myślę, że Blaze w czasie castingu sprawował się na tyle przyzwoicie (wokalnie), że miało to sens. Rod by raczej świadomie nie dopuścił do autoparodii (niektóre wykonania Hallowed z 1996).
Wiadomo, że Blaze pasował do stylu zarządzania zespołem - nie miał za bardzo do gadki i łatwo go było „uchować”. Był tez młodszy i zapatrzony w zespół słowem - bezkonfliktowy i uległy.
Po pewnie dobrym castingu i świetnym XF, trudno było przewidzieć warunki trasy. Ale już kolejną trzeba było zaplanować inaczej. Widać, że zespół chciał nadrobić problemy w koncercie szybszą, agresywną grą ale wychodziło błędne koło.
Przy okazji warto popatrzeć jak skonstruowana była setlista na trasie Virtual XI. Z pierwszych jedenastu utworów tylko dwa były z ery Bruce'a - "Heaven Can Wait" i "2 Minutes to Midnight".Jasne, że nie ma co robić z Blaze'a jakiegoś zakładnika Harrisa, ale dalszych problemów można było uniknąć korzystając z doświadczeń z trasy TXF. Ewentualnie zakończyć współpracę zaraz po niej.
Jan już wtedy kaszanił swoją solówkę w "The Clansman".Tu przedostatni koncert Blaze'a (potem miał być koncert w Chile, który ostatecznie się nie odbył, a ostatni w Buenos Aires): https://www.youtube.com/watch?v=pYTnCnkwD9c
dlaczego oni tak zapier*alali wtedy z Blazem? Przecież ten Clansman to na jakieś 150% prędkości oryginału. Bruce to by padł tak samoJan już wtedy kaszanił swoją solówkę w "The Clansman".Tu przedostatni koncert Blaze'a (potem miał być koncert w Chile, który ostatecznie się nie odbył, a ostatni w Buenos Aires): https://www.youtube.com/watch?v=pYTnCnkwD9c
A jakoś tej prędkości nie zauważyłem. Wygląda na normalną w porównaniu do wersji studyjnej. Ale Blaze ma bardzo mimiczny układ szczękowy jak śpiewa. Widać, że śpiewanie na żywo sprawia mu trudność.dlaczego oni tak zapier*alali wtedy z Blazem? Przecież ten Clansman to na jakieś 150% prędkości oryginału. Bruce to by padł tak samoJan już wtedy kaszanił swoją solówkę w "The Clansman".Tu przedostatni koncert Blaze'a (potem miał być koncert w Chile, który ostatecznie się nie odbył, a ostatni w Buenos Aires): https://www.youtube.com/watch?v=pYTnCnkwD9c
Odpal sobie takie "23:58"... w 43 minucie się zaczynaA jakoś tej prędkości nie zauważyłem. Wygląda na normalną w porównaniu do wersji studyjnej. Ale Blaze ma bardzo mimiczny układ szczękowy jak śpiewa. Widać, że śpiewanie na żywo sprawia mu trudność.dlaczego oni tak zapier*alali wtedy z Blazem? Przecież ten Clansman to na jakieś 150% prędkości oryginału. Bruce to by padł tak samo
Jan już wtedy kaszanił swoją solówkę w "The Clansman".
Ja sobie odpaliłem i to jest ewidentne, że Blaze'owi dużo brakuje do poziomu Bruce'a. Problemem nie było to, że nie potrafił śpiewać wysoko jak Dickinson... klasyczne kompozycje go przerastały i Blaze kaleczył je swoim śpiewem. Dawał z siebie 120% ale dalej nie dociągał. Słaba kontrola głosu. Bruce mógł mieć gorszy dzień i mimo wszystko dobrze panował nad swoim śpiewem (ostatnio gorzej mu to idzie, ale starość).Odpal sobie takie "23:58"... w 43 minucie się zaczynaA jakoś tej prędkości nie zauważyłem. Wygląda na normalną w porównaniu do wersji studyjnej. Ale Blaze ma bardzo mimiczny układ szczękowy jak śpiewa. Widać, że śpiewanie na żywo sprawia mu trudność.
dlaczego oni tak zapier*alali wtedy z Blazem? Przecież ten Clansman to na jakieś 150% prędkości oryginału. Bruce to by padł tak samo
Albo "HBTN" - 1h:06
Nie no... to się średnio klei Masz swój zespół, to muzyków do niego przyjmujesz na swoich zasadachMoże Steve wiedział, że inni kandydaci, bardziej obyci na scenie metalowej i być może bardziej pasujący wokalnie do starego materiału, będą mieć więcej własnego zdania i będą chcieli wprowadzać zmiany, które z pewnością nie byłyby po jego linii (czyli ojca założyciela), a chciał mieć jak największą kontrolę nad kierunkiem w jakim Maiden będzie zmierzać?
Tak, zgadzam się, ale może i tak chciał uniknąć problemów z ewentualną nową, foszastą diwą, a właśnie Blaze'a polubił na trasie i wiedział, że z nim takich problemów nie będzie miał. No ale dopóki Steve nie napisze autobiografii i nie wyspowiada się ze wszystkich swoich decyzji, to pozostaje nam tylko gdybanie...Nie no... to się średnio klei Masz swój zespół, to muzyków do niego przyjmujesz na swoich zasadachMoże Steve wiedział, że inni kandydaci, bardziej obyci na scenie metalowej i być może bardziej pasujący wokalnie do starego materiału, będą mieć więcej własnego zdania i będą chcieli wprowadzać zmiany, które z pewnością nie byłyby po jego linii (czyli ojca założyciela), a chciał mieć jak największą kontrolę nad kierunkiem w jakim Maiden będzie zmierzać?
Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 2 gości