Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Mi się wydaje, że właśnie tutaj jest pies pogrzebany. A najbardziej do takiego stanu rzeczy przyczynił się ogromny w pewnym momencie sukces. Górę wzięło chlanie, ćpanie i kobitki, a komponowanie zeszło na drugi plan. Słychać było to dobrze na ostatnich płytach z Byronem. "Wonderworld" i "High And Mighty" były już dużo słabsze, ale nie najgorsze generalnie, bo wcześniej zespół jakby nie było poprzeczkę podniósł sobie bardzo wysoko. Potem lepiej się działo w obozie Uriah z Lawtonem z Lucifer's Friend w składzie. Na pewno przez chwilę, bo "Firefly" choć trochę inne, to jest bardzo dobrym materiałem. Późniejsze przegrupowania w kapeli jak wiadomo odbiło się jeszcze bardziej na Uriah Heep. Robili co raz bardziej przystępne płyty, które po paru latach odchodziły w niepamięć.Drugą była seria dość przeciętnych płyt. Po The Magician's Birthday ta kapela przez długi czas wydawała płyty, które nie mogły się równać z takim Look At Yourself. Tak naprawdę, to pasmo sukcesów Uriah Heep trwało bardzo krótko w porównaniu do ich kolegów z Black Sabbath, Led Zeppelin, czy nawet Deep Purple.
Jak dla mnie Uriah Heep powinno być jednym tchem wymieniane obok Black Sabbath, Deep Purple, Led Zeppelin i Thin Lizzy. Wiadomo, że zespół się trochę wypalił i miał problemy, o czym już pisałem wyżej, ale kompozytorsko w pierwszym okresie nie mieli sobie równych. Może nie mieli w składzie Blackmore'a i Paice'a, nie mieli super instrumentalistów, ale jakoś mnie osobiście zawsze bardziej przekonywała dobra kompozycja niż popisy solowe. Uriah Heep nie pruli do przodu jak Deep Purple w niektórych kawałkach np. na "In Rock" czy "Fireball". Mieli za to utwory jakby lepiej, bardziej wyważone i wykalkulowane. Umieli świetnie operować, żonglować nastrojem i zamieszczać w tych swoich utworach masę rozmaitych emocji. No i ten klimat! Momentami mieli takie motywy, że w sumie mogłyby się znaleźć na nie jednym sludge'owo-doomowym czy black metalowym kawałku (np.3 minuta w "Echoes In The Dark"). Purple nigdy nie mieli takich mrocznych motywów. Poza tym Uriah Heep mieli wszystko tak to świetnie zagrane, że nie było się do czego przyczepić. A u Deep Purple (zwłaszcza na koncertach) było z tym różnie.Nie wiem czemu ten zespół był zawsze w cieniu innych wielkich jak np. Deep Purple i Led Zeppelin. Ogólnie to od wielu osób słyszałem porównania do Deep Purple ale to inny zespół mający równie ciekawe kompozycje (niekiedy ciekawsze ).
Uriah Heep zaliczyłem 4 razy (Płock 2007, Warszawa 2008, Poznań 2012 i Warszawa 2019). Do Poznania rok temu nie chciało mi się jechać, bo to była ta sama trasa co w 2019 roku, tyle, że set był krótszy. Ogólnie rzecz biorąc na żadnym koncercie nie nie było co narzekać, bo każdy był co najmniej dobry. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem na żywo "Too Scared To Run", to wpadłem w taki szał, że myślałem, że podrę na sobie koszulkę .10 razy ich widziałem na żywo i jakoś jeszcze mi się nie przejedli Co prawda ostatni koncert w Poznaniu był strasznie okrojony i nawet nie zagrali ani Bird of Prey ani The Wizard ale tak czy siak warto było się wybrać.
Fakt. Ten koncert był dziwnie krótki. Set festiwalowy można powiedzieć, a o ile mnie pamięć nie myli, to grali przecież bez supportu. Z drugiej strony oni dają na tyle dobre koncerty, że mimo krótkiego i mocno hitowego setu nie czułem rozczarowania długością występu.10 razy ich widziałem na żywo i jakoś jeszcze mi się nie przejedli Co prawda ostatni koncert w Poznaniu był strasznie okrojony i nawet nie zagrali ani Bird of Prey ani The Wizard ale tak czy siak warto było się wybrać. Tym bardziej ze na koncert miałem parę metrów. Ostatnie płty niezłe. Dobrze sie słucha ale rzecz jasna więcej katuje pierwsze płyty z Demons and Wizards i Innocent Victim na czele
Tak czy inaczej dla mnie w ponad 50% ten zespół to geniusz wybitnego twórcy, wokalisty a i może zabrzmi górnolotnie poety Davida Byrona. Nie mam cienia wątpliwości, że to najbardziej wyjątkowa postać w historii całej muzyki rockowej.
Zgadza się.Seria wielu przeciętnych (czy nawet słabych) płyt po serii bardzo mocnych, częste roszady w składzie, nietrafione zarządzanie - to są powody, dla których dzisiaj nie wymienia się ich obok pozostałych wielkich kapel pierwszej połowy lat 70. Niesłusznie, bo swego czasu musieli robić piorunujące wrażenie.
Dzisiaj te dziadki mają w sobie więcej energii, niż koledzy po fachu i ten nowy singiel, choć nie na poziomie Take Away My Soul, czy Grazed by Heaven z ostatniej płyty, to naprawdę porządna rzecz. Ich równolatkowie mogą kiwać głowami z uznaniem. Zresztą nie tylko oni
Tyle, że oni zaczęli mieć serię przeciętnych płyt dopiero w latach 80-tych. Mają 10 bardzo dobrych i znakomitych płyt nagranych w latach 1970 -82. Tyle samo co Purple i Sabbath ...Seria wielu przeciętnych (czy nawet słabych) płyt po serii bardzo mocnych, częste roszady w składzie, nietrafione zarządzanie - to są powody, dla których dzisiaj nie wymienia się ich obok pozostałych wielkich kapel pierwszej połowy lat 70.
Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 3 gości