Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Ja jestem dopiero w połowie tej książki. Świetnie się to czyta. Jak z resztą większość rzeczy o Motorhead. Z tym, że tutaj mamy najwięcej o tym klasycznym składzie, który jest dla mnie na pewno tym najlepszym. Nie jedynym jak dla co niektórych, tylko najlepszym.Przeczytałem właśnie książkę Motorhead: Beerdrinkers & Hellraisers z tamtego roku którą bardzo polecam. Tutaj poniżej fragmenty w którym Lemmy, Philty Animal Taylor i Fast Eddie Clarke mówią o stylu gry Motorhead oraz o muzyce ogólnie.
Zespół bez słabej płyty. Bo co możemy ocenić jako słabe? W kontekście innych na polu muzyki metalowej to i tak byli daleko z przodu. Zespół na pewno mający niesamowitą charyzmę, szczerość, która biła od pierwszej do ostatniej nuty. Wierni swoim założeniom, jednocześnie bardzo umiejętnie przemycający do swojej muzyki świeżość. Idący z duchem czasu (zmiana brzmienia) ale z drugiej strony grali to, co leżało im na sercu. Dołożyć trzeba jeszcze, że Lemmy pisał świetne teksty, mądre, przemyślane, nie tylko o tym, jak to fajnie grać rock n rolla. Może na pierwszych płytach tego aż tak nie widać, ale czym dłużej Lemmy działał, tym baczniej pewne rzeczy obserwował, a potem komentował w swój sposób. A to, że był bezpośrednim gościem, tylko ułatwiało sprawę.Z Motorhead było tak, że jak wychodził kolejny album to ja go kupowałem. Nie słuchałem wcześniej ani nuty. To Motorhead. Oni nie dawali dupy. Mogli nagrać coś trochę słabszego ale i tak było to co najmniej dobre.
Powiedzmy, że mam lekko inne zdanie. Transformacja Thin Lizzy w heavy metalowy band na "Thunder And Lightning" wydała mi się naturalna a Sykes zdecydowanie był tam na miejscu. Z kolei jeśli pozostawienie Robbo w Motorhead miałoby skutkować graniem w stylu Another Perfect Day to z kolei nie klei mi się to do końca. Jak pojedyncza płyta w dyskografii - proszę bardzo.Uważam, że nie pasował na tej samej zasadzie co John Sykes do Thin Lizzy. Czyli bardzo pasował.
Absolutnie. "Killers On The Loose" to kolejny przykład. Dlatego ewolucja Thin Lizzy w kierunku heavy metalu wydała mi się bardzo naturalna. Wcześniej przecież pojawiały się takie strzały jak "Massacre".Jestem bardzo ciekawy jak by wyglądał ewentualny następca Thunder and Lighting. Czy raczej by wracali do korzeni czy poszli jeszcze bardziej w heavy-metal. Ten heavy-metal w Thin Lizzy był już zresztą gdy na gitarze grał Snowy White. Tytułowy z Chinatown choćby.
Zdecydowanie. Ale nie widziałbym w Motorhead np. gitarowych harmonii tak jak w Lizzy (a przynajmniej nie na pierwszym miejscu)Generalnie na żywo to grali już wcześniej bardzo heavy metalowo.
Wiadomo, że nie, ale granie w czterech było bardzo ok w Motorhead. Ten etap bardzo lubię.Zdecydowanie. Ale nie widziałbym w Motorhead np. gitarowych harmonii tak jak w Lizzy (a przynajmniej nie na pierwszym miejscu)Generalnie na żywo to grali już wcześniej bardzo heavy metalowo.
Ja także. Jedna z moich ulubionych płyt Motorhead czyli "Bastards" jest nagrana w czterechWiadomo, że nie, ale granie w czterech było bardzo ok w Motorhead. Ten etap bardzo lubię.Zdecydowanie. Ale nie widziałbym w Motorhead np. gitarowych harmonii tak jak w Lizzy (a przynajmniej nie na pierwszym miejscu)Generalnie na żywo to grali już wcześniej bardzo heavy metalowo.
Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 3 gości