Po kilku przesłuchaniach albumu ja także się wypowiem co do jego zawartości. Kiedy słuchałem płyty po raz pierwszy niespecjalnie przypadła mi do gustu... Byłem mocno zaskoczony zebranym materiałem, spodziewałem się raczej kontynuacji wątków z ostatniego albumu (w mojej ocenie najlepszego) i moje zaskoczenie było naprawdę duże, bo nagrana na tym albumie muzyka jest zdecydowanie bardziej skomplikowana niż na poprzednich płytach. Zwłaszcza ostatnie 4 (i 1633) utwory robią wrażenie - czegoś takiego Blaze nigdy wcześniej nie nagrał. Płyta jest zdecydowanie bardziej dojrzała i zwyczajnie trudniejsza niż pozostałe. Jednak jak do tej pory mam nieco mieszane uczucia. Owszem Watching the Night Sky, God of Speed czy The Trace of Things That Have No Words to znakomite numery, jednak według mnie nie mają tego czegoś co powoduje, że słuchając takich utworów jak The Man Who Would Not Die, While You Were Gone czy Robot ciągle mam ciarki na plecach. Inna sprawa, że miałem strasznie duże oczekiwania wobec tej płyty więc może zwyczajnie oczekiwałem zbyt wiele. Napiszę jeszcze za jakiś czas, jak emocje opadną co się zmieniło, na razie z każdym kolejnym przesłuchaniem płyta na pewno tylko zyskuje. Pewne jest, że Blaze dostarczył kolejną co najmniej dobrą płytę, a jak dobrą, to już pokaże próba czasu.
Teraz z utęsknieniem wypatruje daty koncertu u nas.