Jako, że objęła mnie chyba jakaś amnestia (maila z sanktuarium dostałem i myślę sobie: "nie dość, że mnie zbanowali lata temu, to teraz jakiś spam przysyłają...", ale sprawdziłem i myślę sobie "ło ho ho!"
), to robię coś, co zdaje się być naturalną koleją rzeczy: zakładam temat o mojej ukochanej kapeli, która lada dzień wyda nowy album.
Będzie krótko, bo rozpisywać się nie lubię. ;]
http://www.myspace.com/dillingerescapeplan
...no dobra, napiszę coś jeszcze.
Zespół należy do najstarszych wykonawców czegoś, co dziś niektórzy nazywają mathcorem. W wydaniu Dillingerów brzmi to tak, jak można usłyszeć w powyższym linku, a więc jest bardzo agresywnie, z połamanym rytmem, mnóstwem dysonansu, ale też pewnymi naleciałościami progresywnego rocka czy fusion. Zespół ma też wiele utworów nie pasujących do tego opisu, jak Milk Lizard czy Black Bubblegum, które również zamieścili na majspejsowej stronie, bo dalecy są od ścisłego definiowania własnego stylu i sięgają również po formy bardziej mainstreamowe, albo próbują się z muzyką elektroniczną.
Liderem zespołu, głównym songwriterem i obecnie jedynym, który się ostał z pierwszego składu, jest Ben Weinman. To on ma wizję
, którą realizuje przez ten zespół.
Muzyka to piękna, dająca solidnego kopa, ambitna i wbrew pozorom całkiem dobrze przemyślana. Szczególnie udane kompozycje mathcorowe znajdują się moim zdaniem na ich ostatnim (już niedługo) albumie, Ire Works, gdzie mimo całego zakręcenia, utwory mają flow, wszystko jest płynne, doskonale wkomponowane w całość, wreszcie bardzo chwytliwe (jak na taką muzykę), albo, mówiąc prościej... daje kopa.
Ich najnowsze dziecko, album "Option Paralysis" wg. słów Winmana narodzone w bardzo radosnej atmosferze, trafi na półki sklepowe w Europie już 22. marca. Dzięki ekskluzywnej
możliwości odsłuchu dzieła (wpuszczonego do sieci w postaci trochę kiepskiego ripu) mogę powiedzieć, że album radosnej muzyki, o dziwo, nie zawiera.
Zespół wyraźnie podąża ścieżką, jaką wytyczył na poprzednich swoich wydawnictwach, więc na "Option Paralysis" możemy wysłuchać utworów, w których Dillinger Escape Plan prezentuje się dosyć zaskakująco, jak jednak można było się spodziewać, sukcesywnie odsłaniając nieznane strony swojego łagodniejszego oblicza.
Zespół dokonał co najmniej jednej doskonale trafnej decyzji nagrywając tę płytę, mianowicie zaprosił do studia pewnego staruszka, Mike'a Garsona, który nagrał piękne partie fortepianu.
Na ich majspejsowej stronie dostępny jest utwór promujący album, zatytułowany "Farewell, Mona Lisa".
Kończąc już, dla pełniejszego obrazu tego, czym jest Dillinger Escape Plan, proponuję wysłuchać i zobaczyć jeden z ich koncertów z 2008r., znajdujący się o
tutaj (kolejne części dostepne na pasku po prawej stronie lub profilu użytkownika udostępniającego to video). Jako, iż miałem możliwość być na ich koncercie trzykrotnie, uprzejmie donoszę, że to, co się dzieje na tym nagraniu, jest prawdziwe, ale zachęcam sprawdzić osobiście, bo to jedyne w swoim rodzaju doznanie.
Buziaki :*
ps.
Właśnie zobaczyłem, co mam w podpisie...
Co mi tam, niech zostanie.