Dlaczego tak mało dyskusji jest o płycie?

Dyskusja o najnowszej płycie Maiden

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Awatar użytkownika
dostoevsky
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2326
Rejestracja: pn sty 30, 2006 3:55 pm
Skąd: St Andrews

Re: Dlaczego tak mało dyskusji jest o płycie?

Postautor: dostoevsky » śr wrz 08, 2010 12:03 am

Mało? 44 tematy, ponad 5 tysięcy postów. :B

A mówiąc poważnie, to mam wrażenie, że więcej emocji towarzyszyło AMOLADowi, gdyż atmosfera była podgrzewana systematycznie od lutego-marca. Dzienniczki, zdjęcia, tego typu sprawy. Do wszystkich zdążyło dotrzeć, że Ironi nagrywają album, że będzie długi, że te kompozycje będą jak na Ironów czymś nowym. Wielkim zaskoczeniem był np. fakt, że już trzecim kawałkiem na płycie był utwór blisko 9cio-minutowy, i wiele innych...

Jeśli zaś chodzi o The Final Froniter - panowie zrobili sobie większą przerwę, po wybuchowej trasie Somewhere Back in Time tematy związane z zespołem zeszły na dalszy plan. Panowie nagle pojawili się w studio (nie wiadomo właściwie kiedy), nagle skończyli płytę (też nie wiadomo kiedy). Pierwsza informacja pojawiła się jakoś w połowie kwietnia od Shirleya.

Nie zgodzę się zatem z Piwowarusem czy Tomem, że płycie brakuje emocji i jest słaba. Oczywiście, mają prawo do takiego zdania, ale otoczka towarzysząca nagrywaniu płyty czy promocji niezwykle sprzyja takim dyskusjom. Przypominam sobie zresztą premiery płyt z ostatnich lat innych popularnych kapel, gdzie cała heca była nakręcana. I nawet jeśli album okazał się kaszaną, to ludzie potrafili o nim dyskutować miesiącami.

Do ostatniego albumu Ironi podeszli pod tym względem bardzo oszczędnie. Czy to dobrze? Szczerze mówiąc wszystko mi jedno, tak samo obojętne są mi niekończące się debaty na temat albumu.

Jedno jest jednak pewne - do AMOLADa podszedłem początkowo bardzo bezkrytycznie, ale prawdę mówiąc średnio mi się podoba. Nikt mi jednak nie odbierze emocji, których brakowało przy jednym z pierwszych odsłuchań AMOLADa, a które towarzyszyły mi przy bodajże trzecim słuchaniu TFF - leżę na łóżku, słuchawy na uszach, i wielki banan na twarzy. :) Byłem i wciąż jestem pozytywnie zaskoczyny albumem. Najbardziej obawiałem się o warstwę kompozycyjną, ale nie zawiodłem się.

Aha - nie zgodzę się, że solówki są kiepskie. Solówki z TFF wyjątkowo przypadły mi do gustu.


Wróć do „The Final Frontier”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości