POWSZECHNIE MÓWI SIĘ, ŻE JEST TO NAJLEPSZA PŁYTA MAIDEN OD DŁUŻSZEGO CZASU. CZY ZGADZASZ SIE Z TYM?
BRUCE: Tak. Jest ekstremalnie dobra. Jesteśmy naprawdę z niej dumni. Przeniosła zespół na całkiem inny poziom. Jest na niej wiele eksperymentów. Pokazuje, że nie jesteśmy zakładnikami mody. To nie tak, ze nagle zdecydowaliśmy się grać emo czy coś w tym rodzaju. Broń Boże! Brzmi jak Maiden, ale Maiden jakiego nigdy wcześniej nie słyszeliście. Jest naprawdę powalająca. Nicko wg mnie zasługuje na nagrodę. Jego gra jest niewiarygodna.
ALBUM TRWA 70 MINUT I JEST BARDZO ZŁOŻONY, ALE NAGRALIŚCIE GO W REKORDOWYM TEMPIE. JAK TEGO DOKONALIŚCIE?
STEVE: Nie wiem. To było niewiarygodne. Zamówiliśmy studio na trzy miesiące a skończyliśmy w ciągu dwóch. Wydaje mi się, że przygotowanie było dobre. Pomysły zostały przyjęte jak marzenie. Praca z Kevin'em Shirle'yem była kapitalna. Wie czego chce i czego my chcemy. Wypróbowaliśmy już tyle różnych technik nagrywania, że nie uwierzyłbyś, ale naprawdę myślę, że znaleźliśmy sposób, żeby odtworzyć dźwięki jak na żywo. Zabrało nam to trochę lat, prawda?
TO WASZ NAJCIĘŻSZY I NAJBARDZIEJ GNIEWNY ALBUM W CIĄGU LAT. CZY TO BYŁA ŚWIADOMA DECYZJA, ŻEBY BYĆ BARDZIEJ AGRESYWNYMI TYM RAZEM?
STEVE: Nie mogę mówić za innych, ale nie z mojego punktu widzenia. Wydaje mi się, że byliśmy w ten sposób obramowani. Na ostatnich dwóch płytach materiał był cięższy i mroczniejszy.
BRUCE: Jest ciężki, ale bez parodiowania siebie. Jest jak te wszystkie "płukające gardło żyletkami" zespoły, gdzie każdy kolejny album brzmi jak parodia poprzedniego. To było by łatwe być jak terytorium "all men play on 10", ale ta płyta jest tak bardzo od tego odległa. Jest całkiem spektakularna.
Piosenka po piosence:
DIFFERENT WORLDS
Krótka, bezpośrednia, rozrywająca chwytliwymi melodiami i mocno przypomina Thin Lizzy, jest to klasyczny opener Maiden.
STEVE: To nie było celowe jak siedliśmy i napisaliśmy ją, ale zaraz jak skończyliśmy to pomyśleliśmy „Thin Lizzy”. Wokal przypomina mi bardzo Phil'a Lynott'a i niskie tony, jakie używa do śpiewania. Zaraz jak ją skończyliśmy, wiedziałem, że będzie singlem.
THESE COLOURS DON'T RUN
Ta mroczna pieśń pochwalna dla frontowych żołnierzy składa się z posępnego intro, a następnie serii dramatycznych riffów i ogromnego hymnowego refrenu.
BRUCE: Jest pozytywna, ale w smutny sposób. Położyliśmy ludzką twarz na ludzi, którzy prowadzą dla życia wojny. Jest o lojalności, integralności, nie poddawaniu się i byciu przygotowanym na poświecenie się dla czegoś, co nie jest samolubne.
BRIGHTER THAN A THOUSAND SUNS
Oparty na monstrualnie ciężkim riffie, nie działającym, ten dziewięciominutowy kolos być może jest najcięższą piosenką Maiden, jaką kiedykolwiek nagrali. I też jedną z najlepszych!
STEVE: Adrian wpadł na głównego riffa, a jest z tych ciężkich. Jest mocny, z dużą dawką światła i cienia. Na żywo powinien być dobry. Wszystkie powinny być dobre na żywo.
THE PILGRIM
Uderzające średnie tempo z prawie egipskim riffem. Zawiera przynajmniej dwie powalające gitary prowadzące.
DAVE: Ma taki dziwny arabski posmak i trochę tak jakby średniowiecznych dźwięków. W pewien sposób przypomina nam erę Powerslave. Janick wykonuje superowe solo przez połowę utworu. To był naprawdę spontaniczny występ.
THE LONGEST DAY
Faktycznie równy Paschendale, to kolejny głęboki epik wojenny. Makabryczny tekst Dickinson'a przyprawi was o gęsią skórkę.
BRUCE: Jest pełny potężnej symboliki. Wszyscy jesteśmy mocno po 40stce i dorastaliśmy podczas Zimnej Wojny, w cieniu bomb. W latach 80tych wszyscy byliśmy stuknięci i imprezowaliśmy, ale teraz świat znowu się pogrąża w ciemne miejsce. My to po prostu odzwierciedlamy.
OUT OF THE SHADOWS
Zajeżdżający akustyczną domieszką, klasyczny jak Remember Tomorrow oraz Children of the Damned, jest to kawał wzniosłego prog-metalu.
ADRIAN: To moja ulubiona piosenka na płycie. Jest położona w tyle i progresywna z mocnym refrenem i atmosferą. Czasem trudno nam w studiu odtworzyć dźwięki na żywo, ale myślę, że tym razem nam się udało.
THE REINCARNATION OF BENJAMIN BREEG
Wydaje się być dziwacznym wyborem jak na pierwszy singiel, ale ta rozciągająca się uczta niepokojącej atmosfery i masywnych Led Zeppelinowskich riffów jest naprawdę growerem.
STEVE: Intro powinno sprawić, że poczujecie się niepewnie, a to dobrze. Jakiekolwiek emocje, które się wytwarzają podczas słuchania muzyki są dobre. To naprawdę inaczej brzmiący utwór dla Maiden. Kim jest Benjamin Breeg? Ha ha nie powiem wam!
FOR THE GREATER GOOD OF GOD
Najdłuższa piosenka na płycie jest też jedna z najbardziej potężnych. Dziewięć i pół minuty skrętów i obrotów, wzruszającego tekstu i masy ponadczasowego galopu Maiden.
STEVE: Nie jestem za czy przeciw religii, ale uważam, że religia jest w codziennym życiu każdego z nas, czy nam się to podoba czy nie. Dużo okropnych rzeczy było spowodowane różnymi ludzkimi pomysłami nt. tego jakie powinno być życie. Ta piosenka pyta tylko dlaczego.
LORD OF LIGHT
Eleganckie, podnerwowane intro prowadzi do posiniaczonych szturmów tysiąca riffów, przebiegłego zmieniającego się tempa oraz niezapomnianego gwałtownie rosnącego refrenu. Dickinson śpiewając wypruwa z siebie flaki.
STEVE: Ma wiele agresji i melodii. Posiada naprawdę szybki rytm, który przypomina mi „Only the Good Die Young”. I klasyczne zakończenie Maiden!
THE LEGACY
Najprogresywniejszy utwór na albumie zaczyna się groźnym, pod wpływem folku intrem, zanim wybuchnie w burzę zawiłej dramaturgii i bomby.
BRUCE: Kawałek jest bardzo klimatyczny i ma spokojne intro. Początek tej piosenki jest naprwadę przerażający. „Dziwny żółty gaz pogrywa z naszymi umysłami...”. Przypomina mi film „Jacob's Ladder”. To naprawdę niesamowite.
Tłumaczenie EvE
© Sanktuarium - Polski Fan Klub Iron Maiden & Iron Maiden Holdings Ltd. 1999-2013