Bardziej znany niż jakikolwiek inny perkusista - ze swoim wyróżniającym się, potężnym brzmieniem oraz spłaszczoną twarzą, Nicko McBrain jest wyjątkową postacią - będąc jednocześnie jajcarzem w Iron Maiden oraz prawdziwym mistrzem w swoim fachu!
"Nie umiem sobie wyobrazić żadnego innego perkusisty, który tak pasowałby do zespołu," mówi Steve Harris. "Nick gra na perkusji w sposób, w jaki większość gitarzystów gra na swoich gitarach - tworzy wręcz perkusyjne riffy, które pędzą za tobą nuta w nutę. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim! On nie tylko trzyma rytm, ale jeździ po wszystkich możliwych skalach, a dla mnie, jako basisty, podążanie za nim na każdym występie jest wspaniałe. Oznacza to bowiem, że nikt z nas nie może dać z siebie mniej niż 100 procent."
Spytajcie jego samego, a uzyskacie skromną odpowiedź. "Każdy perkusista ma swoją własną technikę, którą opracowuje," mówi Nicko. "Ja robię, co robię i, szczęśliwie dla mnie, to co reprezentuję brzmi wspaniale w Iron Maiden."
Z pewnością! McBrain dołączył do zespołu w 1983 roku, aby nagrać płytę "Piece Of Mind" - nadal uważaną przez wielu fanów, nie tylko Steve'a Harris'a, za jeden z najlepszych albumów Iron Maiden w historii. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić arcydzieła Maiden takie jak "Where Eagles Dare", "2 Minutes To Midnight", "Can I Play With Madness", "Be Quick Or Be Dead" czy "Man On The Edge" bez potężnego jak burza brzmienia perkusji Nicko.
Z pewnością! McBrain dołączył do zespołu w 1983 roku, aby nagrać płytę "Piece Of Mind" - nadal uważaną przez wielu fanów, nie tylko Steve'a Harris'a, za jeden z najlepszych albumów Iron Maiden w historii. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić arcydzieła Maiden takie jak "Where Eagles Dare", "2 Minutes To Midnight", "Can I Play With Madness", "Be Quick Or Be Dead" czy "Man On The Edge" bez potężnego jak burza brzmienia perkusji Nicko.
Jednak to scena koncertowa jest miejscem gdzie Nicko odnalazł siebie i pokazał na co naprawdę go stać. Jego poprzednik, Clive Burr, także był dobrym bębniarzem i do dziś wiele osób zadaje sobie pytanie, który z nich jest lepszy technicznie. Dla większości z nas Nicko wygrywa bezapelacyjnie. Jednak nikt nigdy nie zadawał sobie pytania, który z perkusistów jest lepszym showman'em na scenie. Szalony McBrain (Mad McBrain), jak nazywa go wielu fanów, wariuje na scenie prawie tak jak Eddie - wyskakując bez koszulki zza swojego zestawu perkusyjnego i pozdrawiając publikę nim zespół przejdzie do następnej perełki z ich bezcennego katalogu.
Poza sceną - "Pan Wszystkietgo W Nadmiarze", jak zwykł o sobie mówić i można powiedzieć, że nie przesadzał. Pamiętam jak leciałem z nim raz z Londynu do Niemiec na organizowaną przez wytwórnię prezentację, nowego wówczas albumu "Seventh Son of A Seventh Son". Podróżowaliśmy pierwszą klasą i Nick od razu przekonał stewardessę, aby dała nam chłodzoną butelkę szampana jeszcze przed startem. Potem zaczął rozdawać wszystkim podpisane czarno-białe fotografie przedstawiające jego na scenie z Maiden. Nie jestem pewien ilu pasażerów pierwszej klasy, w większości zmęczonych i spracowanych biznesmenów, słyszało o Iron Maiden nim znaleźli się na pokładzie tego samolotu, ale jestem pewien, że po wylądowaniu każdy już ich kojarzył.
"Jestem urodzonym komikiem", śmiał się Nicko, a my śmialiśmy się z nim, ponieważ wiedzieliśmy, że to prawda (a poza tym byliśmy wtedy przy trzecim szampanie).
I mimo tej minutowej kaskady śmiechu, gdzieś tam kryje się prawdziwa osobowość... Micheal Henry McBrain urodził się 5 czerwca 1952 roku w Hackney we wschodnim Londynie. Nie śmiejcie się, ale jak nam się wesoło zwierzył, jako dziecko był nazywany "Nicky", od imienia jego ulubionego pluszowego misia - Niedźwiadek Nicholas. "Brałem go wszędzie ze sobą więc moja rodzina zaczęła mnie dla zabawy przezywać "Nicky". Dopiero kiedy jakoś podpadłem zostawałem "Michaelem!"
Pierwszy raz zetknął się z muzyką dzięki miłości jego ojca do tradycyjnego jazzu. Idolem małego Nicky'ego był Joe Morella, późniejszy wspaniały perkusista legendarnego jazzowego zespołu Dave'a Brubeck'a.
"Udawałem, że byłem Joe Morellą grającym na bębnach. Miałem zwyczaj chodzić do kuchni, brać parę sztućców i walić nimi o kuchenkę gazową."
Mając dosyć ciągłego niszczenia naczyń kuchennych, jego rodzice w końcu kupili mu prawdziwy zestaw perkusyjny - kiedy miał 12 lat.
"Większość dzieciaków chciała dostać rower lub coś w tym stylu, ale ja marzyłem o perkusji. Kiedy moi rodzice w końcu mi ją kupili, czułem się tak, jakby były to moje wszystkie urodziny i Gwiazdki połączone w całość!"
Mówi, że wyglądało na to, że nauczył się grać "praktycznie od razu - nie wiem jak, po prostu mogłem to robić." Kiedy skończył szkołę w wieku 15 lat, był już weteranem mającym za sobą udział w wielu kapelach grających w wolnym czasie po pubach. Jednak muzycznie jego gusta rozszerzyły się o bardziej współczesne lata 60-te i nagle jazzowa kolekcja jego taty została uzupełniona o płyty The Shadows, The Animals, The Beatles i Stonesów. Słuchając się rad innego perkusisty, zaczął jako muzyk sesyjny nagrywając ścieżki na wiele różnych albumów.
"Zrobiłbym wtedy wszystko - albumy pop, folk, religijne, albo bardziej rockowe. Każdy z nich był dobrą praktyką."
Jego pierwszą "prawdziwą" kapelą był The 18th Fairfield Walk, który grywał covery Otis Redding i Beatlesów. Potem dołączył do Wells Street Blues Band, który był wg tamtejszej gwary "jeszcze bardziej bluesową rzeczą". Jednak nadal nie wyszli poza kluby i Nicko wałęsał się z nimi bez przekonania od koncertu do koncertu, grając z obecnie prawie zapomnianymi muzykami jak wokalista i klawiszowiec Billy Day (który to zaczął pierwszy, dla żartu, nazywać go Nicko), The Blossom Toes (gdzie grał także gitarzysta Jim Cregan, znany potem z Cockney Rebel i zespołu Roda Stewarta) i innymi...
Dopiero kiedy w 1975 dołączył do Streetwalkers, zespołu założonego przez byłych członków Family - wokalistę Rogera Chapmana i gitarzystę Charliego Whitney'a, Nicko po raz pierwszy poczuł coś w rodzaju sławy.
"To byli kochani goście, Roger i Charlie, a the Streetwalkers byli wspaniałym małym zespołem. Nie wiem czemu nigdy się nie wybili."
Niestety, the Streetwalkers był jednym z wielu dobrych zespołów lat 70-tych, którym nie dane było odnieść sukcesu: nagrywali dobre albumy, ale zero hitów. Od tego okresu do czasu kiedy dołączył do Maiden, Nicko grał głównie jako muzyk sesyjny. Najbardziej pamiętne były jego występy z Pat Travers Band (na ich albumie "Makin' Magic" z 1976), a potem z francuskimi socjo-politycznymi punk-metallowcami, Trust - którzy supportowali Maiden na trasie po Wielkiej Brytanii w 1981.
Z kolei Steve zapamiętał go sprzed tego okresu, kiedy Nicko grał w 3-osobowym zespole McKitty, z którym Maiden dzielił scenę na festiwalu open-air w Belgii 2 lata wcześniej.
"Pamiętam, że gitara McKitty'ego spieprzyła się w połowie setu i Nick musiał jamować solo w czasie kiedy oni próbowali ją naprawić. I naprawdę, był cholernie wspaniały! Rozumiecie, normalnie uważam sola na perkusji za dość nudne, ale to było lepsze niż reszta setu! Więc kiedy odszedł Clive, Nick był jedną z pierwszych osób, o których pomyślałem."
Oczywiście nikt - nawet Nicko - nie jest genialny, a on sam przyznaje, że czasem ma "zmienne nastroje", jak to nazywa. "W jednej chwili jestem na nogach i czuję się jak Pan Imprezowicz. W następnej minucie siedzę i jestem Pan Gderliwy. Ale po prostu tak to wygląda. Może czasem powinienem tak robić, żeby bardziej entuzjazmować się przed występem. Ponieważ uwierzcie mi, sposób w jaki gram - w jaki cały zespół gra - lepiej robić to z wielkim entuzjazmem. Albo zostaniesz z tyłu!" I oto jest obietnica...
© Sanktuarium - Polski Fan Klub Iron Maiden & Iron Maiden Holdings Ltd. 1999-2013