Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
rozbawiłeś mnieFaceta, który nie był nawet najlepszym perkusistą w Pink Floyd?
No praktycznie te same interwały, motyw bardzo podobnyWydaje mi się, że to odpowiedni temat na tego typu pytanie. Jakiś czas temu słuchając płyty In Requiem Paradise Lost natknąłem się na bardzo znaną mi już melodię w intro tytułowego kawałka Nie wiem czy jestem już głuchy i słyszę rzeczy, które chcę słyszeć? Sami oceńcie:
https://www.youtube.com/watch?v=I7ijRW_k9r4 od 0:28
https://www.youtube.com/watch?v=5vLhTH1I17w od 0:14
Nie prowokuj z tym Sorrow ale ogólnie przyjemny tekst i +1 co do STCFTHOTS. Imo najlepszy numer lat 60. u PF8. The Dark Side of the Moon - Ten album byłby świetny, gdyby był instrumentalny. No, może bardzo dobry. Alan Parsons został zatrudniony na stanowisku inżyniera dźwięku, po raz drugi na płycie Pink Floyd. Tak naprawdę nowatorska to jest tutaj jedynie produkcja i sekwencer w On the Run. Reszta dość tradycyjna, np gitara bluesowa, klawisze jazzowe, itd. ELP w tym samym czasie byli o wiele bardziej odkrywczy. Ale Dark Side to ważny album, gdyż przybliżył jakąś wersję rocka progresywnego masom.
7. Meddle - Meddle to przede wszystkim Echoes. Ten numer ustępuje chyba jedynie Atom Heart Mother, a to tylko dlatego, iż nie jest instrumentalny. Pozostałe kawałki są mało znaczące. Dwa pierwsze jeszcze ujdą, trochę mocnego rocka, trochę rozmarzonej psychodelii. Ale popełnili tutaj też coś takiego jak Seamus. Chyba najgorszy numer kiedykolwiek nagrany przez zespół. Do czasu Sorrow
6. A Saucerful of Secrets - Album zasługiwał na lepszą produkcję, ale był rok 1968 i nie wszystko dało się zrobić. Bogactwo użytego instrumentarium jest jednak imponujące. To może ironia, że najbardziej ascetyczny moment krążka jest momentem najlepszym. Chodzi oczywiście o Ustawienie Sterów na Serce Słońca. Partia ksylofonu robi obłędne wrażenie. No i pojawił się tu po raz pierwszy Gilmour, znaczy się na całej płycie. Ale nie odcisnął żadnego piętna. To album w dużej mierze Watersa i Wrighta.
5. Animals - Najostrzejszy krążek zespołu. Solówka w Dogs to chyba najlepsze co nagrał Gilmour. Utwory są długie, ale nie ma zbytniego kombinowania. Dawne nawyki psychodeliczne całkiem odeszły w niepamięć. Aura roztaczająca się nad płytą pasuje do post industrialnego krajobrazu współczesnego świata. Nie ma tu na szczęście mdłych ballad pokroju Wish You Were Here.
CDN...
Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot], Saimon1995 i 1 gość